MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jestem uczciwym oszustem

Jerzy Szerszunowicz
Jako mały chłopiec myślałem o tym, żeby pójść do seminarium, ale marzyłem, żeby być czarodziejem, żeby pokazywać magiczne sztuki.
Jako mały chłopiec myślałem o tym, żeby pójść do seminarium, ale marzyłem, żeby być czarodziejem, żeby pokazywać magiczne sztuki. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Rozmowa z iluzjonistą Łukaszem "Grantem" Miezianko.

Kurier Poranny: Mówi się, że część chirurgów to przystosowani do życia w społeczeństwie sadyści. Iluzjonista to oszust, który chciał żyć uczciwie?

Łukasz "Grant" Miezianko: Nie ukrywam, że jestem oszustem. Tyle że zamiast krzywdzić ludzi, staram się ich bawić.

A gdyby zaszła taka konieczność, potrafiłbyś wykorzystać swoje umiejętności poza sceną?
- Myślę, że mógłbym być dobrym szulerem karcianym, może nawet dobrym kieszonkowcem.

Nie kusiło Cię, żeby spróbować?
-Wystarczy mi to, co zarabiam jako iluzjonista. Jestem szczęśliwy, mogąc występować na scenie. Poza tym oszustwo to grzech.

Mówisz jak ksiądz.
- Od dziecka chciałem być księdzem.

Czułeś powołanie do kapłaństwa?
- Szukałem powołania. Zwyciężyła pasja. Jako mały chłopiec myślałem o tym, żeby pójść do seminarium, ale marzyłem, żeby być czarodziejem, żeby pokazywać magiczne sztuki.

Z marzeń o posłudze kapłańskiej została Ci skłonność do czarnych koszul.
- Ale bez koloratki.

Skąd takie sprzeczne zainteresowania?
- Obracałem się w kręgu osób duchownych, byłem ministrantem, uczestniczyłem w ruchu oazowym. Do dzisiaj chętnie występuję w seminariach, o ile otrzymam zaproszenie. A iluzją zainteresował mnie mój ojciec. Można powiedzieć, że to tradycja rodzinna. Kiedyś, gdy ojciec wyjechał za granicę, znalazłem jego książki i rekwizyty, zacząłem ćwiczyć... Kiedy wrócił, pokazałem mu, co potrafię, powstał pierwszy program.

Kiedy wystąpiłeś po raz pierwszy publicznie?
- Pierwsze występy miałem w pubach, restauracjach. Podchodziłem do stolika i proponowałem pokazanie paru sztuczek. Wtedy musiałem serio oszukiwać: miałem szesnaście lat, a mówiłem, że osiemnaście, bo inaczej nie pozwolono by mi wystąpić.

Kościół uważa czarną magię za grzech.
- Słownik języka polskiego podaje, że magia to "ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, których opanowanie jest rzekomo osiągalne dzięki stosowaniu odpowiednich zaklęć i czynności wykonywanych w określony sposób i przez określone osoby". Jak to się ma do tego, co robią współcześni iluzjoniści, mógłby może wytłumaczyć król Salomon - ja nie potrafię (śmiech).

Czym jest w takim razie magia?
- To sztuka odwracania uwagi. Chodzi o to, żeby widz patrzył tylko na to, co podsuwa mu iluzjonista.

Jak to się robi?
- W trakcie występów zdarzają się pomyłki, błędy. Miarą profesjonalizmu jest to, czy potrafi się zamaskować porażkę, obrócić ją w żart. Albo wprowadzić na scenę asystentkę. Uwaga koncentruje się na pięknej dziewczynie, a iluzjonista ma czas zatuszować błąd (śmiech). Kiedy jakiś rekwizyt wypadnie z dłoni, następuję ten przedmiot, tupnięciem odwracam uwagę i wyjmuję karty, parasolki czy gołębia. I występ trwa dalej.

Sylwetka

Sylwetka

Łukasz "Grant" Miezianko - urodził się w Białymstoku. Ma 24 lata. Jeszcze jako nastolatek zaczął zdobywać nagrody na konkursach iluzjonistów. Przygotował program resocjalizacji więźniów, który prezentuje przed skazanymi, pt. "Można oszukiwać inaczej", program dla TVB "Czarodziejski Świat Łukasza Miezianko". Jest współorganizatorem "Magic Show", czyli wieczoru czarów, magii i iluzji. Druga edycja imprezy odbyła się w ostatnią niedzielę w białostockich Spodkach (Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury).

Często mówi się o tym, że zwierzęta giną w czasie popisów iluzjonistów: kanarek zostaje zmiażdżony, a potem cudownie wraca do życia. Podobno do takich popisów wykorzystywane są dwa identyczne ptaki, z których jeden ginie...
- Byłem kiedyś na występie czeskiego iluzjonisty, który prezentował numer z pojawianiem się gołębi i, niestety, jeden ptak udusił się w trakcie pokazu... Myślę, że wiele tych historii o zabijaniu zwierząt to plotki. Pracuję już sporo lat w zawodzie i nie słyszałem o takich przypadkach. Generalnie wszystko zależy od konkretnego człowieka, od jego wrażliwości i zasad. Ja staram się nie męczyć zwierząt. Sztuki z ich udziałem są bardzo trudne do wyćwiczenia. Robię je rzadko: najczęściej w występach dla dzieci.

Nie ma wśród iluzjonistów takiego podejścia, że prawdziwa sztuka wymaga ofiar?
- Prawdziwa sztuka jest wtedy, gdy ja coś pokazuję, a publiczność otwiera usta z wrażenia. Czasem całkiem proste iluzje, właściwie pokazane, dobrze zagrane, wywołują wielki aplauz. Wszystko zależy od tego, czy zdoła się odgadnąć oczekiwania widza.

Pierwszym nauczycielem był ojciec. A potem? Są jakieś szkoły dla iluzjonistów?
- Nie ma. W Łodzi działa klub iluzjonistów, który organizuje raz do roku kongresy, na które zapraszani są iluzjoniści z całego świata. Wstęp mają tylko zawodowcy. Można wymieniać się doświadczeniami, tajnikami budowy rekwizytów scenicznych.

Jak polscy iluzjoniści wypadają na tle czołówki światowej?
- Pewnie narażę się kolegom, ale mam wrażenie, że świat nam ucieka, a my próbujemy dogonić go furmanką...

To kwestia techniczna czy brak silnej tradycji?
- To przede wszystkim bariera finansowa. Profesjonalne zajmowanie się iluzją wymaga sporych nakładów. Przykładowo, podstawowy model skrzyni do cięcia kobiety, ewentualnie dającej możliwość znikania czy lewitacji, to wydatek porównywalny z kupnem dobrego samochodu.

Skąd taka cena?
- Nie robi się tego fabrycznie, tylko na zamówienie. Rekwizyty często wymagają drogich urządzeń. Rozwój techniki sprawił, że można dzisiaj uzyskać efekty, o których kilkadziesiąt lat temu iluzjoniści mogli tylko pomarzyć. Technika kosztuje. Poza tym kosztuje tajemnica. Zlecając wykonanie określonego rekwizytu, dobrze zagwarantować sobie prawa do wyłączności.

Strzeżecie zazdrośnie swoich tajemnic?
- Staramy się nie zdradzać sposobów, jakimi posługujemy się na scenie. Po pierwsze dlatego, że opracowanie niektórych iluzji jest bardzo pracochłonne, wymaga własnej inwencji. To jest praca twórcza, z której żyjemy. Poza tym ujawnienie tajników iluzji niszczy przyjemność jej oglądania.

Skąd się biorą pomysły na nowe iluzje?
- Bardzo różnie to bywa. Kiedy pojawia się jakiś problem, pracuję nad jego rozwiązaniem. Ostatnio miałem taki przypadek, dla którego nie mogłem znaleźć dobrego rozwiązania. Którejś nocy przyśniło mi się ono. Wstałem, spróbowałem powtórzyć to, co zobaczyłem we śnie, i udało się.

Ile lat zajmujesz się iluzją?
- Można powiedzieć, że przyszedłem na świat jako rezultat magicznych doświadczeń (śmiech). Zawodowo pracuję od ośmiu lat.

Czy jest coś takiego jak najlepszy wiek dla iluzjonisty?
- Dla mnie to wiek XXI (śmiech). Poważnie mówiąc, sprawność manualna i ogólna sprawność fizyczna są niezwykle ważne, ale nie przesądzają o wszystkim. Mój przyjaciel ma 65 lat i jest aktywnym iluzjonistą. Uprawia iluzję komiczną: jest dobrym aktorem, bawi publiczność, odgrywając postać nieudolnego iluzjonisty, któremu nie wszystko wychodzi.

A jaki rodzaj magii Ty preferujesz?
- Moją specjalnością jest wszechstronność. Interesuje mnie wszystko, co związane z magią, i jestem w stanie wystąpić w każdych okolicznościach. No, może z wyjątkiem stypy.

Co Cię najbardziej pociąga w występach scenicznych: panowanie nad ludźmi, bycie kimś ważnym, podziwianym?
- Uwielbiam patrzeć, jak twarze widzów rozjaśniają się w uśmiechu, jak smutni ludzie zaczynają się dobrze bawić. Jeżeli uda mi się sprawić, że człowiek choćby na chwilę przestanie przyjmować świat takim, jakim jest, a zacznie marzyć, to wygrałem.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny