Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Matwiejuk: Emocje nie służą reformie wyborczej

Marta Gawina [email protected]
Jarosław Matwiejuk: Emocje nie służą reformie wyborczej
Jarosław Matwiejuk: Emocje nie służą reformie wyborczej archiwum
Jako obywatel uważam, że referendum ma sens, a jako konstytucjonalista mam mieszane uczucia - przyznaje dr Jarosław Matwiejuk z Uniwersytetu w Białymstoku.

Choć odmieniane są w każdym przypadku, niewiele osób rozumie o co chodzi z tymi JOW-ami. Co one właściwie oznaczają dla przeciętnego wyborcy?

Jednomandatowe okręgi wyborcze oznaczają najprostszy z możliwych system wybierania deputowanych czyli posłów, senatorów lub radnych. Jego istota polega na tym, że wybory wygrywa ten spośród kandydatów, który uzyskał najwięcej głosów. Anglicy w żargonie politycznym określają go first past the post czyli "pierwszy przekroczył linię mety". Inaczej mówiąc zwycięzca bierze wszystko.

Jak w praktyce wyglądają wybory w jednomandatowych okręgach?

Przypomnę, że w praktyce mamy już z nimi do czynienia od 2011r w wyborach do Senatu RP oraz od 2014r. do rad gmin w gminach nie będących miastem na prawach powiatu. W tych wyborach jeden mandat możliwy do obsadzenia z okręgu wyborczego otrzymuje kandydat poparty przez największą liczbę wyborców spośród wszystkich kandydujących z tego okręgu. Zwycięża zatem ten, który zdobędzie więcej głosów od któregokolwiek z innych kontrkandydatów. Nie musi przy tym uzyskiwać 50 proc. głosów. Nie ma też drugiej tury.

Na jakich zasadach mogłyby być ustalane jednomandatowe okręgi wyborcze do Sejmu? Jak mógłby zostać potraktowany na przykład Białystok, województwo podlaskie?

Zgodnie z konstytucyjną zasadą równych wyborów do Sejmu jeden mandat powinien przypadać na zbliżoną liczbę mieszkańców. Skutkiem będzie podział województwa na 14 jednomandatowych okręgów wyborczych, przy czym 3-4 z nich będą w Białymstoku. Oczywiście zasady podziału i granice okręgów precyzyjnie określi ustawodawca.

Pewnie dojdzie do wielkiej batalii politycznej w tym zakresie?

Oczywiście. Spory o granice okręgów jednomandatowych w regionie tak zróżnicowanym jak Podlaskie mogą być bardzo istotne i kluczowe dla rozstrzygnięć wyborczych. Dlatego partie polityczne będą zabiegały, o że tak to ujmę maksymalizację zwycięstwa już na tym etapie.

Czy JOW-y faktycznie mogłyby odmienić polską scenę polityczną? Czy może istnieje zagrożenie, że ten polityk wygra wybory, który ma np. więcej pieniędzy?

Okręgi jednomandatowe skonsolidują scenę polityczną i przekształcą polskie system polityczny w dwupartyjny. W parlamencie znajdą się tylko dwie duże partie polityczne. Przy czym jedna zwycięska będzie miał możliwość samodzielnego rządzenia. Rzadkością będą politycy niezależni i bezpartyjni. Jak uczy doświadczenie państw gdzie ten system istnieje kluczowe znaczenie będzie miał raczej szyld partyjny i osobowość kandydata, a nie to kto ma więcej pieniędzy na kampanię.

Przeciwnicy JOW-ów podają przykład brytyjski, gdzie eurosceptyczna UKIP zdobyła 12,6 proc. głosów, ale przełożyło się to na zaledwie jeden mandat. Natomiast szkoccy nacjonaliści uzyskali niecałe 5 proc. głosów, a dało im to aż 56 mandatów. Dlaczego tak się stało?
Ten przykład ujawnia największą wadę JOW-ów polegającą na tym, że duża część społeczeństwa - pomimo że głosowała na mniejsze i średnie partie - nie ma swoich deputowanych w parlamencie. Nie ma niebezpieczeństwa odgrywania przez małe partie nadmiernej roli politycznej tzw. języczka u wagi. W skrajnych sytuacjach - tak jak w przypadku szkockich nacjonalistów- może dojść do nadreprezentacji, ale to raczej zdarza się wyjątkowo. Jednomandatowe okręgi wyborcze zmniejszają też liczbę głosów nieważnych, zapewniają większą stabilność rządów wzmacniając państwo, wybory są prostsze i przez to tańsze, stymulują bliższe związki deputowanego z wyborcami.

A wady?

Jednomandatowe okręgi wyborcze: betonują system polityczny, kandydaci małych i nowych partii politycznych są praktycznie bez szans, wiele grup społecznych nie ma swojej reprezentacji w parlamencie (tzw. "głosy stracone"), powodują zjawisko dominacji jednej partii w danym okręgu wyborczym, zwiększają zjawisko podziału głosu między dwoma zbliżonymi do siebie kandydatami, nadmiernie przywiązują deputowanego do terenu wyborczego, powodują dopasowywanie granic okręgów wyborczych w celu zwiększenia liczby zdobytych mandatów.

Podejmując decyzję o reformie systemu wyborczego, trzeba dobrze ją przemyśleć. Opinia publiczna powinna zostać w sposób klarowny zapoznana z wszystkimi konsekwencjami i argumentami za, jak i przeciw JOW-om. Nie można podejmować decyzji w oparciu o emocje i pod wpływem nagle rzuconego hasła. Ewentualna reforma będzie bowiem miała kolosalne konsekwencje polityczne na lata. Rada: zacząłbym od wprowadzenia bardzo racjonalnego systemu mieszanego obowiązującego w Niemczech. Niemcy część parlamentarzystów wybierają w okręgach jednomandatowych i systemie większościowym a część w okręgach wielomandatowych i systemie proporcjonalnym.

O wprowadzeniu JOW-ów mamy zdecydować podczas wrześniowego referendum. Na ile głos Polaków będzie wiążący?

Zgodnie z Konstytucją referendum będzie wiążące jeżeli weźmie w nim udział co najmniej połowa uprawnionych do głosowania. Referendum stanie się wtedy podstawą do działania Sejmu w celu zmiany prawa wyborczego. I tu pojawia się jeszcze jeden istotny element. Po drodze trzeba zmienić większością 2/3 konstytucyjny zapis o proporcjonalnym charakterze wyborów do Sejmu. Jeżeli w referendum weźmie udział mniej niż połowa uprawnionych, wówczas jest ono ważne, ale ma charakter opiniodawczy. Oznacza to, że Sejm może wziąć jego wynik pod uwagę, jednak nie musi tego uczynić.

Czy w takim razie przeprowadzanie referendum ma sens?

Jako obywatel uważam, że tak, ale jako konstytucjonalista mam mieszane uczucia. Przecież i tak ostatecznego rozstrzygnięcie będzie musiał dokonać Sejm zmieniając konstytucję większością 2/3 głosów. Nie wiemy, czy po jesiennych wyborach będzie w Sejmie taka większość. Podkreślmy można zmienić konstytucję bez konieczności przeprowadzenia referendum.

6 września Polacy mają też wypowiedzieć się o finansowaniu partii politycznych i rozstrzyganiu kwestii podatkowych na korzyść podatnika. Tu odpowiedzi chyba można przewidzieć?

Jeżeli chodzi o rozstrzyganie kwestii podatkowych na korzyść podatnika to rzeczywiście pytanie na które odpowiedź nasuwa się sama i jest oczywista. Finansowanie partii politycznych jest sprawą bardziej złożoną. Społeczeństwo musi być świadome co jest alternatywą dla budżetowego finansowania partii politycznych. Alternatywą jest finansowanie partii przez obywateli np. w ramach odpisów podatkowych lub finansowanie przez biznes. Uważam, że obecny system należy zmodyfikować, być może kolejny raz ograniczając skalę finansowania (przypomnę koalicja PO i PSL zmniejszyła o prawie połowę finansowanie partii w minionej kadencji Sejmu) oraz dodatkowo wzmacniając nadzór i kontrolę nad wydatkowaniem subwencji. Natomiast finansowanie partii przez biznes, a w konsekwencji także biznes o "złej reputacji", zakończyłoby się natomiast szybką oligarchizacją polskiej polityki i wynikającymi z tego fatalnymi skutkami dla państwa.

Czy wierzy Pan, że 6 września do urn pójdzie ponad połowa uprawnionych do głosowania?

Jest to możliwe, tym bardziej że będzie ono de facto integralną częścią kampanii parlamentarnej. Jak jednak uczy doświadczenie płynące z kilku wcześniej organizowanych referendów ogólnokrajowych jest to mało prawdopodobne. Przypomnę, że tylko raz w czerwcu 2003 r w dwudniowym referendum w sprawie w sprawie wyrażania zgody na ratyfikację Traktatu dotyczącego przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej udało się uzyskać 50 proc. frekwencję.

Czyli ok. 100-120 mln złotych, bo na tyle szacuje się koszt organizacji referendum można będzie uznać za wyrzucone w błoto?

Referendum jest instytucją demokracji bezpośredniej, w której naród wyraża swoją wolę, a demokracja - jak wiemy -jest bezcenna.

Historia

Referendum odbędzie się 6 września. Ten dzień już wcześniej zapisał się w historii Polski. 6 września 1944 roku nadany z mocy Moskwy PKWN wydał dekret o reformie rolnej nacjonalizujący majątki większe niż 50 ha. Ten wątek później stał się podstawą do sformułowania jednego z pytań w tzw. referendum ludowym. 30 czerwca 1946 roku Polacy odpowiadali czy chcą zniesienia Senatu, utrwalenia ustroju gospodarczego zachowującego zmiany wprowadzone przez reformę rolną i nacjonalizację przemysłu, granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Celem referendum było stworzenie wrażenia poparcia dla polityki komunistów (wzywali do głosowania "3x tak", opozycja skupiona wokół PSL na "nie" w pierwszym pytaniu). Wyniki referendum zostały sfałszowane przez komunistów, co przekreśliło nadzieje na to, że o losie kraju zdecyduje prawdziwa wola wyborców.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny