Moim zdaniem, nie ma co doszukiwać się żadnych podtekstów. Nikt nie musi przecież przed nikim niczego udowadniać i szukać jakiegoś rewanżu. Przed meczem normalnie przywitamy się z trenerem Probierzem, ale to wszystko. Później na boisku będzie już tylko walka o jak najlepszy rezultat - mówi Grzegorz Sandomierski, bramkarz Jagiellonii.
Golkiper białostockiego zespołu jako jeden z nielicznych graczy Jagi był wyróżniającą się postacią podczas ostatniego przegranego meczu z Zagłębiem Lubin. Gdyby nie jego interwencje, rywale zapewne wygraliby wyżej niż 2:1, bo żółto-czerwoni w poniedziałek zwyczajnie nie rozegrali najlepszego meczu.
- Myślę, że tak tragicznie wcale nie było, że musimy się jakoś bardzo tego meczu wstydzić. Nie mówmy, że musimy zmazać plamę, bo moim zdaniem jej nie daliśmy. Owszem, przegraliśmy i każdy kolejny mecz po porażce traktujemy tak samo, czyli chcemy wygrać. Na pewno zrobimy wszystko, żeby pokonać Wisłę - zapewnia bramkarz Jagi.
Dadzą z siebie wszystko
Sandomierski jest silnym punktem białostockiej defensywy, czego, niestety, nie można powiedzieć o jego kolegach z bloku obronnego. Po pierwszych tegorocznych meczach największa krytyka spotkała Lukę Gusica i Pawła Nowotkę, którzy w efekcie wypadli ze składu. W ich miejsce wskoczyli inni, jak chociażby Tomasz Porębski, który w Lubinie strzelił honorowego gola. Młodego stopera jednak w sobotę zabraknie z powodu nadmiaru żółtych kartek i można spodziewać się, że jego miejsce znowu zajmie Chorwat.
- Nie wiadomo jeszcze kto wystąpi, bo na stoperze może grać choćby Robert Arzumanjan, który przecież też normalnie trenuje z drużyną i może być brany pod uwagę - kwituje Sandomierski. - Ale bez względu na to, kto by w sobotę nie zagrał, na pewno da z siebie wszystko w tym meczu i myślę, że nie przysporzy mi dodatkowej roboty - uśmiecha się golkiper żółto-czerwonych.
Nie przyjadą na wycieczkę
Bez względu na wszystko, białostockiego bramkarza czeka jednak w sobotę raczej sporo pracy. Wiślacy, choć stracili już szansę na obronę tytułu mistrzowskiego, to wciąż są bardzo groźnym zespołem. Do Białegostoku przyjadą, żeby przezwyciężyć kryzys, bo w lidze ostatni raz zwyciężyli ponad miesiąc temu, pokonując na wyjeździe Lechię Gdańsk 2:0. Od tamtej pory zanotowali trzy remisy i ponieśli jedną porażkę.
- Wisła jest silną drużyną i na pewno nie przyjedzie tu tylko na wycieczkę. To przecież aktualny mistrz Polski i trzeba będzie wyjść na boisko bardzo skoncentrowanym i zmobilizowanym. Naszym atutem jest jednak to, że gramy u siebie, mamy za sobą kibiców i wierzę, że wygramy - dodaje Sandomierski, którego bramkę atakować będą tacy gracze jak m.in. Patryk Małecki, Cwetan Genkow, czy Maor Melikson. - Takie nazwiska z pewnością robią wrażenie, ale w Wiśle w ogóle nie ma przypadkowych piłkarzy, bo w przeciwnym razie nie graliby tam, gdzie grają. Mam jednak nadzieję, że po najbliższym meczu będziemy ich miło wspominać - kończy bramkarz, wypożyczony z belgijskiego Genk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?