MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok. Frankowski powinien grać dłużej niż jeden sezon

Wojciech Konończuk
Tomasz Frankowski uważa, że Jagiellonia jest na tyle mocna, by odrobić minus dziesięć punktów i utrzymać się w ekstraklasie
Tomasz Frankowski uważa, że Jagiellonia jest na tyle mocna, by odrobić minus dziesięć punktów i utrzymać się w ekstraklasie Fot. Wojciech Oksztol
Po tym, jak prezentuje się na treningach, nie sądzę, by przygoda z piłką Tomka Frankowskiego trwała już tylko przez jeden sezon. On może jeszcze grać znacznie dłużej - mówi o swoim podopiecznym trener Jagi Michał Probierz.

Rzeczywiście, czuję się bardzo dobrze, przynajmniej podczas przygotowań. Ale znane są przypadki, że piłkarz przed sezonem strzela gola za golem, a potem klapa. Wolę więc się nie wychylać, po cichu pracować, żeby forma przyszła równo z pierwszym meczem - uważa "Franek".

Frankowski to jeden z najlepszych strzelców w historii polskiej ekstraklasy. Podczas spotkania z dziennikarzami na zgrupowaniu żółto-czerwonych w Olecku nie sposób było nie porozmawiać o awansie z dziesiątego na dziewiąte miejsce w klasyfikacji wszech czasów.

Dziesięć goli? To możliwe

Jagiellończykowi, który bramkarzy rywali zaskakiwał dotąd już 121 razy, brakuje dziesięciu goli.

- By je strzelić, musi wszystko zagrać, a ja w tej układance na boisku jestem ostatnim elementem. Z dobrego podania potrafię zrobić użytek, a widząc pomocników na treningach, jestem pewien, że będą mi dobrze dogrywać. Nigdy jednak nie robię przed sezonem kalkulacji na zasadzie: muszę strzelić tyle czy tyle. Jak zdrowie pozwoli i będą podania, to można pomyśleć o dziesięciu moich golach w nadchodzącym sezonie - deklaruje białostoczanin.

Z Odrą pokażą moc

Zaczynające się za kilka tygodni rozgrywki będą trudne, bo żółto-czerwoni rozpoczną je z dorobkiem minus dziesięciu punktów. Frankowskiego jednak to nie przeraża.

- Tych minus dziesięć punktów absolutnie mnie nie dołuje. Będę patrzeć wyłącznie przez pryzmat naszej gry. Możemy zdobyć 50 punktów, a to pozwoli nam się utrzymać bardziej niż spokojnie. Chociaż to piekielnie trudne, ale możliwe do wykonania. Już pierwszy mecz u siebie z Odrą powinien pokazać naszą moc. Niektórzy już te trzy punkty dawno nam dopisali. Jacyś idioci zarzucili, że w poprzednim sezonie odpuściliśmy Odrze i przegraliśmy u siebie 1:2, a teraz oni oddadzą nam wygraną w rewanżu. Wierzę, że tak się stanie i może jeszcze pozwolą mi strzelić hat-tricka? Ciekaw jestem tylko, czy jak przyjdą nowi piłkarze do Odry, to ustalenia z poprzedniego sezonu będą obowiązujące? (śmiech). Panowie, bądźmy poważni - zauważa piłkarz.

Niezwykle ważne będzie, by znacznie lepiej spisywać się na obcych boiskach.

- Nie ma miejsca na tę wyjazdową impotencję, bo tak to trzeba nazwać. Pięć punktów, cztery gole we wszystkich meczach wyjazdowych to po prostu obciach i poprawienie tego będzie kluczem - myśli napastnik Jagi.

Pomóc w wywalczeniu wystarczającej liczby punktów mają gracze, którzy latem przybyli do Białegostoku.

- Brazylijski obrońca Daniel Henz ma bez wątpienia potencjał. Kolumbijczyk Gustavo może być perełką. Po pierwszych treningach Remigiusza Jezierskiego widać, że potrafi się dobrze zastawić, przyblokować piłkę. To zupełnie inny typ niż na przykład Damir Kojasevic, który robił wiatr, mijał trzech rywali, ale nie potrafił dograć - dzieli się spostrzeżeniami Franek. - Owszem, kibicom mogą się podobać rajdy, ale drużyna nie ma z tego pożytku. Damir miał kompletnie nieudaną rundę. Ani asysty, ani gola. Oby odbudował się w innym klubie i niech wraca do nas. A co do Jezierskiego, mam wrażenie, że coś może wnieść do drużyny, może nawet w pierwszym składzie. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania o Marco Reichu. Jakby wtopił się w tłum na treningu, ale ja teraz też nie jestem widoczny. Wiadomo, okres przygotowawczy i pracujemy nad siłą - dodaje.

Podczas spotkania nie sposób było nie poruszyć tematu zamieszania z Kamilem Grosickim.

- Rozmawiałem z nim o jego problemie z pięćdziesiąt razy. Za mną nie ciągnie się przegrana kariera z powodu kart czy alkoholu. Może nie jestem autorytetem? - zastanawia się kapitan podlaskiej ekipy. - Z drugiej strony menedżer Kamila - Mariusz Piekarski, trochę w karierze pohulał i też rozmawiał z nim setki razy. Jak grochem o ścianę. Powiem tak: Kamil stara się słuchać, ale nie wyciąga wniosków. Jeszcze nie wyciąga - dorzuca.

Nadal liczą na Grosickiego

Co zatem czeka "Grosika" i czy powinien pozostać w drużynie?

- Otrzymał w Jagiellonii wielkie zaufanie, którego nie dostał i nie dostanie w żadnym klubie w Polsce. Nie mówiąc już o Zachodzie. Właściciel jest mu bardzo przychylny, trener Michał Probierz także, drużyna również. Kibice wybrali go najlepszym piłkarzem rundy wiosennej, a nie było to łatwe, bo wygrał z tubylcem, czyli ze mną. Kamil wszystko dostał na tacy i zawiódł nas ostatnim wybrykiem. Wydaje się, że Jagiellonia jest ostatnią pomocną dłonią, jaka została do niego wyciągnięta. Jak teraz się wyłoży, to trzeba będzie, niestety, powiedzieć jedno: debil. Bo innego określenia nie sposób znaleźć. Niech "wyleczy" tę pachwinę i do nas dołączy. Nadal liczymy na niego - kończy Frankowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny