Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gestapo chciało ją zabić. Pomógł Niemiec.

Alicja Zielińska
Centrum Białegostoku po wojnie
Centrum Białegostoku po wojnie
Pani Halina Nowakowska opowiada o swoich przeżyciach z czasów okupacji. Niemiec uratował ją przed śmiercią z rąk gestapo.
Przemarsz wojsk niemieckich przez Rynek Kościuszki
Przemarsz wojsk niemieckich przez Rynek Kościuszki

Przemarsz wojsk niemieckich przez Rynek Kościuszki

Pani Halina pracowała w biurze przedwojennej fabryki włókienniczej Sokół, Zilberfenig. Trafiła tam przypadkowo. Została umieszczona na liście do wywozu na roboty do Niemiec. Bardzo się bała tego wyjazdu. Ktoś jej podpowiedział, żeby się zgłosiła do profesora Jastrzębskiego, który uczył w szkole handlowej, a teraz pracował właśnie w tej fabryce.

- Poszłam do niego i rzeczywiście pomógł mi, przyjęli mnie do pracy - wspomina. - Jastrzębski bardzo wiele młodych ludzi uratował w ten sposób. Zostałam zatrudniona do obierania ziemniaków w stołówce. Kiedy profesor zorientował się, że dobrze znam niemiecki, to wstawił się za mną i przeniesiono mnie do biura. Zostałam tłumaczem. W biurze nie czuło się terroru okupacyjnego, takiego jak na ulicy. Dyrektor Bauch, Niemiec oczywiście, zachowywał się porządnie, traktował nas normalnie. Dzięki tej pracy, zawsze wiedziałam wcześniej, kiedy będzie kontrola na portierni, więc uprzedzałam o tym robotników; wystarczyło powiedzieć jednej osobie. Pracownicy wynosili z zakładu przędzę dla partyzantów. Ja też wynosiłam. Miałam szczęście, nigdy nie wpadłam.

Dobry niemiec

Czasy okupacji
Czasy okupacji

Czasy okupacji

Pewnego razu na hali produkcyjnej zepsuła się maszyna. Jakiś kamyk wpadł. Dyrektor musiał powiadomić gestapo. Uznano, że to sabotaż. Rano idąc do pracy, zobaczyłam szubienicę. Przyjechali gestapowcy, kazali wszystkim wyjść na plac, mieliśmy na to patrzeć. Wyprowadzili trzech młodych mężczyzn, jednego znałam, miał dwoje małych dzieci. Postawiono ich na ławkę, zarzucono pętle na szyję.

Nie wytrzymałam psychicznie, zemdlałam. Zrobiło się poruszenie, gestapowcy podbiegli do mnie, chcieli mnie zabrać, bo uznali, że mogłam z nimi mieć coś wspólnego, skoro tak przeżywam. Nie wiadomo, jak by się cała historia skończyła, gdyby nie dyrektor. Szybko podszedł, powiedział, że jestem jego pracownicą i sam się mną zajmie. Wziął mnie pod rękę i zabrał z placu. Zaprowadził do swego mieszkania nad biurem i powiedział żonie, by zrobiła mi herbatę.

Było jeszcze wiele innych zdarzeń, w których on się tak po ludzku zachował. Parę lat temu oglądałam program w telewizji i przedstawiono właśnie Baucha w pozytywnym świetle. Mówiono, że współpracował z polską partyzantką. Przypominam sobie, że dyrektor wiele razy dawał mi jakieś koperty, jakieś paczki do przekazania. Mówił nazwisko i przykazywał, że mają trafić tylko do tej osoby. Nosiłam te przesyłki na ulicę Świętojańską, odbierał zawsze ten sam mężczyzna. Nazwiska nie pamiętam.

Szkolne lata

Zdjęcie zrobione z okazji Wielkanocy. Pani Halina stoi z prawej strony z króliczkiem.
Zdjęcie zrobione z okazji Wielkanocy. Pani Halina stoi z prawej strony z króliczkiem.

Zdjęcie zrobione z okazji Wielkanocy. Pani Halina stoi z prawej strony z króliczkiem.

Ze wspomnień pani Haliny warto jeszcze przytoczyć jej opowieść z lat szkolnych. Ojciec Antoni Bartnicki był starszym ogniomistrzem w 14. dywizjonie artylerii konnej. Mieszkali na terenie koszar.

- Uczyłam się w szkole ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim. Szkoła znajdowała się przy ul. Mickiewicza tuż obok pałacu Branickich. Była elitarna, zwracano tu uwagę na wychowanie uczniów, m.in. właściwego zwracania się do osób starszych, zachowania się w towarzystwie, a nawet posługiwania się nożem i widelcem. Z naszych koszar w ćwiczeniówce uczyła się też córka oficera, chyba nazywała się Szafrańska. Do szkoły więc jeździłam razem z nią samochodem wojskowym. Z powrotem, kiedy chciałyśmy przejść się z koleżankami przez park, to oddawałyśmy swoje kanapki żołnierzowi, który po nas przyjeżdżał, aby nie mówił o tym naszym rodzicom. Moją dobrą koleżanką w klasie była Halina Nowakowska, córka prezydenta Białegostoku Seweryna Nowakowskiego (po mężu mam takie samo nazwisko, ale to nie rodzina). Często bywałam u niej w domu przy ul. Mickiewicza. Jej mama zawsze częstowała mnie szklanką gorącego kakao. Kiedy wkroczyli do Białegostoku Sowieci w 1939 roku została wywieziona w głąb ZSRR. Korespondowałam z nią. Potem się okazało że zmarła tam na gruźlicę.

Po ukończeniu ćwiczeniówki zdałam egzamin do gimnazjum im. księżnej Jabłonowskiej, ale nie dostałam się z braku miejsc. Ojciec posłał mnie więc do prywatnego gimnazjum Zeligmana. Czesne wynosiło 70 zł miesięcznie. To było bardzo dużo, niemalże tyle co pensja urzędnicza w magistracie.
Gimnazjum mieściło się przy ul. Sienkiewicza 4, tu gdzie teraz jest Astoria. Szkoła ta, założona w 1922 r., była uważana za jedną z najlepszych w przedwojennym Białymstoku. Posiadała prawa szkoły państwowej. Uczyli się tu katolicy, protestanci, prawosławni i Żydzi. Nie odczuwaliśmy tego, nikt nie zwracał uwagi na pochodzenie i wyznanie - podkreśla pani Halina.

Liczyło się jedno, że jest to szkoła o wysokim poziomie. I właśnie gimnazjaliści nadawali ton miastu. Ulica Sienkiewicza była ulicą młodzieży. Chodziliśmy w tę i z powrotem. Ale tylko do godziny ósmej. I oczywiście w szkolnych mundurkach, bo taki strój wszystkich obowiązywał. Dziewczęta nosiły granatowe układane spódniczki. Pamiętam, z przodu duża plisa miała 12 cm szerokości, a długość 15 cm za kolana. Do tego granatowe sweterki z białym kołnierzykiem. Stroje były jednakowe, szył je jeden z zakładów, który też się mieścił na ulicy Sienkiewicza. Na wierzch zakładało się fartuszek alpagowy na szelkach z plisowaną falbanką. A na głowę obowiązkowo beret ze znaczkiem. Dopełnieniem całego stroju była tarcza z nazwą szkoły.

Nauczyciele byli bardzo wymagający, musieliśmy się solidnie uczyć. Ale po skończeniu gimnazjum każdy znał perfekt język obcy - niemiecki albo francuski, czego nie da się powiedzieć o dzisiejszych absolwentach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny