Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Gamer", czyli jak przeciąć sznurki lalkarza

Adrian Kuźmiuk
Kadr z filmu "Gamer"
Kadr z filmu "Gamer" Fot. materiały dystrybutora
Świat jest jednym wielkim teatrem sterowanych kukiełek. Co się stanie, gdy lalka postanowi odciąć sznurki i wziąć los we własne ręce? Czy właśnie o tym opowiada "Gamer"?

Kable poznajemy w samym środku pola walka. Wokół świszczą kule, wybuchają granaty. Oczywiście nie brakuje hektolitrów krwi i fruwających flaków. Jest jednak coś dziwnego w zachowaniu walczących. Zachowują się jak sterowane marionetki. Kiedy Kable mówi "obróć mnie" cała sytuacja nabiera sensu.

Jest jednym z więźniów skazanych na śmierć, których potentat gier komputerowych postanowił wykorzystać w swojej grze. Dzięki najnowszej technologii może kontrolować ich umysły i zachowanie. Tę władzę oddaje najbogatszym graczom, którzy traktują "swoich" ludzi jak postacie z gry. Gra "Slayers" jest bardzo popularna i śledzona przez miliony ludzi na całym świecie. Kable postanawia jednak zerwać się z uwięzi.

Pierwsze skojarzenie, które nasunęło mi się podczas zapowiedzi tego filmu był "Tron". Nic bardziej mylnego. Zanurzając się wygodnie w kinowym fotelu wydawało mi się, że oglądam powtórkę "Death Race". Ale może od początku.

Wielowymiarowy tytuł

Tytułowy gamer, czyli gracza możemy odnieść do wielu aspektów filmu. Po pierwsze graczem jest główny bohater Kable. Z jednej strony sterowana postać z gry, którą wielbią miliony i czekają na kolejne jogo zwycięstwo. Z drugiej zaś Tilsman, czyli kochający ojciec i mąż, który podczas każdej gry walczy o swoje życie.

Graczem jest też Simon. To on steruje Kable podczas gry. Jest też "graczem" (playerem) na globalnych wirtualnych salonach. Kobiety go ubóstwiają. Ma pełno fanów.

Tytułowym graczem możemy nazwać również każdego, kto poddaje się manipulacjom i do tego, kto manipuluje. W tym miejscu pojawia się stereotyp grubego obleśnego amerykańskiego gracza realizującego swój american dream w wirtualnej rzeczywistości.

Second Life w realu

Skąd to znamy? Chociażby z popularnej sieciówki "Second Life", w którą grają miliony ludzi na całym świecie. Gracze więcej czasu i pieniędzy poświęcają swym komputerowym avatarom niż prawdziwemu życiu. Bo w wirtualnym świecie mogą realizować swoje największe marzenia i fantazje. Także te erotyczne. I to wykorzystują scenarzyści "Gamera". W filmie gracz może robić ze swoim avatarem (sterowanym człowiekiem) co mu się żywnie podoba. Oczywiście nie brakuje tu amerykańskiego kiczu, seksu, przemocy, wszystkiego, co nakręca współczesne konsumcyjne społeczeństwo.

Lalkarz, czyli manipulator

Jedną z najbardziej symbolicznych scen manipulowania ludźmi wydał mi się taniec kukiełek. Castle, potentat gier komputerowych tańczy i śpiewa przed spragnionym zemsty Kable. Wokół niego stepują żądni krwi sterowani zabójcy. Sytuacja irracjonalna, prawie jak z musicalu. Ale pokazuje nam do czego może doprowadzić ambicja zdemoralizowanego człowieka. W dzisiejszym świecie taki człowiek jak Castle może stać się równy Bogu. Dlaczego? Bo oferuje ludzkości to, czego zawsze zabrania etyka, sumienie i większość religii świata. Mowa tu o bezgranicznym okrucieństwie, przemocy i rozbuchanej chuci. A wszystko zapakowane w pudełko i sprzedawane w postaci gry.

Niby o grze, ale bez klimatu

Każdy prawdziwy fan strzelanek FPP (first person perspective) typu Counter Strike z pewnością zawiedzie się na tym filmie. Zamysł twórców był dobry, ale ze stworzeniem odpowiedniego klimatu, już nie wyszło. Przede wszystkim zabrakło mi efektu, który zastosowano w "Doom", czyli sceny walki widzianej oczami bohatera gry.

Ponadto społeczność graczy przedstawiona w filmie zupełnie odbiega od rzeczywistości. Twórcy operują stereotypami, czyli gracz FPP to głupi nastolatek, który za wszelką cenę chce wygrać kolejną bitwę. Natomiast gracz serwujący po wirtualnym świecie typu "Second Life" jest spasionym Amerykaninem realizującym swe erotyczne fantazje za pomocą avatara (w tym przypadku atrakcyjnej kobiety). Choć przedstawienie bezsensowych zachowań ludzi-kukiełek w second life było całkiem ciekawe.

Przesłanie?

Zastanawiałem się, co twórcy filmu chcieli osiągnąć oprócz ściągnięcia do kina nastoletnich graczy i wyciągnięcia z ich kieszeni ostatniego kieszonkowego. "Gamer" przede wszystkim jest przestrogą przed zbytnim uzależnieniem się człowieka od technologii. Tyle że nie jest to nowa myśł. Mieliśmy to już między innymi w takich pozycjach jak "Metropolis", "Matrix", "Terminator" itd.

Jest to również film przedstawiający mechanizm dążenia do absolutnej władzy. Wystarczy zapewnić ludziom zaspokojenie ich zwierzęcych instynktów i spełnić najmroczniejsze pragnienia, a będą traktować cię jak swego boga. No i oczywiście kasa, która nieodzownie rządzi całym światem. Nie zapominajmy również, że jest to pojedynek wolnej woli (Kable/człowiek) z siłą, która bezwarunkową ją sobie podporządkowuje (Castle/jakiś bóg).

Można by próbować wydobyć z tego filmu więcej "mądrych myśli", które twórcy nieświadomie wpletli w fabułę. Tylko po co? Pomysł był ciekawy, ale kiepsko zrealizowany. Jest to typowe kino akcji, choć czasami nieco nudnawe. Na 5 punktów dałbym mu 2,5.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny