Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria Marszand. Super Carbon Facies: Natalia Leszczuk, Daria Prawdzik, Piotr Śliżewski, Piotr Wojtkiewicz pokazują swoje prace (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Piotr Śliżewski
Piotr Śliżewski Jerzy Doroszkiewicz
Pomysł na wystawę "Super Carbon Facies" w Galerii Marszand miała Magdalena Toczydłowska-Talarczyk. Na wernisaż przyjechali: Natalia Leszczuk, Daria Prawdzik, Piotr Śliżewski, Piotr Wojtkiewicz. Oprócz nich prace pokazują Gabriela Hukałowicz i Darek Przeradzki.

Daria Prawdzik na wydziale architektury Politechniki Białostockiej robiła licencjat z grafiki, później w Poznaniu na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu skończyła grafikę warsztatową.

- Moja praca jest związana z ludzkim ciałem i związaną z nim interakcją - mówi Daria Prawdzik. - Kiedy powstawała, chciałam znaleźć swój własny kierunek w grafice, szukałam własnej drogi i eksperymentowałam. Ta praca powstała na bazie rysunku i połączenia z białą i czarną farbą. Później przerobiłam ją w komputerze i wydrukowałam w serigrafii.

Pierwsze swoje prace pokazywała już w Białymstoku podczas studiów licencjackich. Zamieszkała w Białymstoku i chciałaby tworzyć w stolicy województwa. - Artystom nie jest łatwo, ale zobaczymy – mówi z ufnością.

Piotr Wojtkiewicz ukończył wydział artystyczny w Lublinie. Wcześniej uczył się w Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu. W 2009 roku dostał dyplom z malarstwa na lubelskim UMCS, na kierunku edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych. Na co dzień mieszka w Warszawie i zajmuje się handlem i promocją materiałów plastycznych.

- Ten portret Mackiewicza – zatytułowany „CAT” powstał kilka lat temu - opowiada Piotr Wojtkiewicz. - Nie doszukiwałbym się interpretacji, dlaczego akurat to jego postać, chodziło mi raczej o wykorzystanie starego przedwojennego zdjęcia. Ono było często przedrukowywane, multiplikowane, zatraciło swój charakter, a ja chciałem odejść od prac, które robiłem wcześniej, a były hiperrealistyczne, gdzie było widać każdą zmarszczkę. Tworząc ten portret chciałem pracować jednym dużym pędzlem i zobaczyć, jaki będzie efekt. Wykorzystałem do tego farbę akrylową. Wykorzystałem tylko biel i czerń.

Miałem jeden obraz w podobnej stylistyce przy pracy dyplomowej. To był portret nieżyjącego dziadka, gdzie dodane kolory miały określone znaczenia. Na ogół moje prace pełne są kolorów i są dość żywe. Maluję również architekturę, portrety to były formaty wielkości 150 centymetrów – ta czarno-biała praca to odskocznia od tematu.

Miałem ostatnio dwie wystawy w Białymstoku – jedną na 50-lecie wydziału filologicznego UwB, później pokaz na prywatnej zamkniętej imprezie i dostałem zaproszenie do Galerii Marszand. Wcześniej nie byłem zbyt aktywny, bo studia i praca poza Białymstokiem to utrudniały. Dopiero teraz wracam w rodzinne strony ze swoją sztuką.

Jeśli całe życie się inwestowało w swój rozwój, a potem ktoś zaprasza na wystawę, to już dużo. Niektórzy moi koledzy ze studiów pogodzili się już z faktem, że nie będą działać w branży artystycznej. Z sentymentem mówią, że coś by namalowali, ale nie mają gdzie wystawiać i gratulują mi, że nie porzuciłem malarstwa. Może to nie jest jakaś wielka kariera, ale ważne by coś robić.

Natalia Leszczuk urodziła się w Białymstoku. W 2011 roku ukończyła studia licencjackie z grafiki na Politechnice Białostockiej. Dyplom magisterski obroniła na wydziale artystycznym Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Na wystawie w Marszandzie pokazuje prace zrobione w technice akwatinty i akwaforty. Akwatinta to technika trawienia płaszczyzn. W wyniku powielania czynności w coraz mniejszych obszarach obrazu uzyskuje się zróżnicowanie głębokości wytrawionych miejsc, a przez to możliwość waloryzowania koloru farby drukowej, czyli możliwość uzyskiwania półtonów.

Teraz mieszka w Londynie, ale znalazła czas, żeby przyjechać na wernisaż. Pokazywane w Marszandzie prace to część pracy magisterskiej.

- Znamy się Magdaleną Toczydłowską-Talarczyk i jak tylko dowiedziała się, że jestem w Białymstoku, zdążyła mnie złapać i zaprosić na wystawę - opowiada Natalia Leszczuk.

To po części jej taki sentymentalny powrót do rodzinnego miasta.

Piotr Śliżewski urodził się w Białymstoku, skończył wydział grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

- Operuję tylko w czerni - mówi Śliżewski.- Czerń mnie fascynuje. To jest zupełnie inna wartość i zupełnie inną wartość można jej nadać. Uważam, że czerń w jakiś magiczny sposób pochłania naszą osobowość, może ona wówczas w pełni wybrzmieć. To, że prace są w czerni wcale nie oznacza, że muszą być pesymistyczne. Czerń może być radosna, lekka, zwiewna, może też być zdecydowana, bardzo konkretna. Ta różnorodność jest tak duża, że warto ją sobie zgłębiać, posprawdzać i znaleźć tam siebie.

Czerń sama w sobie jest do dalszej penetracji, chociaż mnie interesują i fascynują również inne rzeczy. Czerń to taka formalna rezygnacja z koloru, który ma w sobie jakieś konotacje i zawsze coś oznacza. Czerń pod tym względem jest neutralna i to znaczenie można sobie nadać samemu.

Swoje prace na wystawę wykonał farbami olejnymi ftalowymi, bo są najbardziej „czarne z czarnych”. (przyp. Red.)

Ta czerń jest najbardziej dla malarza uniwersalna.

Trzy lata temu skończył ASP i zamieszkał w Warszawie. Pracuje i tworzy. Zajmuje się grafiką warsztatową i rysunkiem, w pracy – grafiką użytkową. Projektuje komunikaty wizualne, w pracy zajmuje się projektowaniem serii opakowań, skierowanych do konkretnych ludzi, dopasowane do konkretnych osób. Tu nie chodzi tylko o tworzenie ładnych obrazków, ale te obrazki muszą mieć odpowiednią swoją wymowę.

Co to jest "Super Carbon Facies"?

Pokazujemy twórców, którzy byli lub są związani z Białymstokiem - tłumaczy ideę wystawy "Super Carbon Facies" Magdalena Toczydłowska-Talarczyk. - Mamy przekrój przez techniki i środki wyrazu. To bardzo ciekawe zobaczyć, jak młodzi ludzie wykorzystują grafikę i w jaki sposób poruszają się w bardzo klasycznych technikach. Każdy z twórców robi to zupełnie inaczej, przefiltrowując je przez swoją wrażliwość. Mamy akwatintę, akwafortę, litografię, rysunek, malarstwo i serigrafię. To także reprezentacja szkół artystycznych z Gdańska, Poznania, Cieszyna, Lublina, Katowic czy Warszawy.

Ten zestaw grafików zasugerowałem fundacji artLab, która przygotowała wystawę - zdradza Tomasz Kukawski, grafik, profesor Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej. - Jest w nim czworo moich byłych studentów: Daria Prawdzik, Darek Przeradzki, Piotrek Śliżewski i Natalia Leszczuk. To młode osoby, cieszę się, że poszły studiować dalej i są widoczne efekty na dobrym poziomie – zobaczymy czy zostaną przy sztuce czy pokona ich życie.

- Ta wystawa ma bardzo dobry poziom i warto zobaczyć co młodzi ludzie potrafią i że osoby z naszego miasta to umieją i nie musimy wyjeżdżać na inne wystawy, żeby obejrzeć dobrą grafikę - podkreśla Kukawski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny