Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galeria Marchand. Michał Janczuk. Od realizmu do abstrakcji. Nowa wystawa już otwarta (zdjęcia)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Galeria Marchand. Michał Janczuk. Od realizmu do abstrakcji
Galeria Marchand. Michał Janczuk. Od realizmu do abstrakcji Jerzy Doroszkiewicz
Michał Janczuk, białostocki malarz i rysownik, właśnie otworzył swoją nową wystawę „Od realizmu do abstrakcji” w Galerii Marchand.

Ważnym elementem wystawy jest rysunek kobiety.

- Sportretowałem moją żonę, już nie pamiętam czy byliśmy wtedy po ślubie, czy jeszcze przed – mówi Michał Janczuk. Obok umieścił jeszcze dwa rysunki. Bo jego zainteresowanie plastyką zaczęło się właśnie od rysowania.

- Dużo rysowałem – przyznaje plastyk. I przypomina, że kiedyś jego satyry pojawiały się na łamach Kuriera Podlaskiego. Rysunek wypełniał wręcz jego marzenia.

- Chciałem być ilustratorem książek, tworzyć filmy rysunkowe, bardzo dużo zeszytów zarysowałem różnymi scenami, historiami – wspomina. - Niestety, czas nie sprzyjał takim zainteresowaniom.

Nominalnie urodził się w Kętrzynie, ale całe dzieciństwo i młodość spędził w Białymstoku. Najpierw w domu przy ulicy Waszyngtona, kiedy dzisiejszy Uniwersytecki Szpital Kliniczny był dopiero na deskach architektów, a później na Wygodzie. Ojciec – inżynier mechanik i utalentowany konstruktor wybudował dom na Pietraszach. Dlatego Michał Janczuk chodził do mieszczącej się tam Szkoły Podstawowej nr 8.

- Chyba urodziłem się ze zdolnościami plastycznymi – śmieje się Janczuk. I wspomina, że już w „ósemce” był malarzem od dekoracji.

- Rysunek, malarstwo, to było coś, co mnie zawsze pasjonowało i potrafiłem na rzecz rysowania zrezygnować z grania w piłkę – wspomina. I zaraz zastrzega się, że jak każdy chłopak, nie stronił od sportu.

Jego talent plastyczny doceniały ne tylko szkoły, robił także dekoracje w różnych klubach. A uczył się w Technikum Włókienniczym.

- Miałem ambicje projektowania dywanów, ale mi przeszło, bo za dużo techniki w tym było – wspomina Janczuk. I dodaje, że ojciec – konstruktor-mechanik wówczas sam zbudował samochód, budował jachty. - To było mobilizujące, ale w końcu zwyciężyło malarstwo – mówi Janczuk. Ale to nie była jedyna pasja nastolatka w połowie lat 60. XX wieku. Jaka była druga – łatwo zgadnąć. - Gdyby nie malarstwo, pewnie zostałabym muzykiem, jest mi bardzo bliska – wyznaje.

W Warszawie był wychowankiem prof. Ludwika Maciąga. I po studiach zostawał w stolicy.

- Miałem tam wielu kolegów, urywałem się na tydzień – wspomina. Przyznaje, że sprzedawał swoje obrazy na warszawskiej Starówce, ale i w galeriach. I tak jego obrazy trafiły nawet do Toronto.

- Ars Polona zbierała wtedy sztukę z całego kraju i wysyłała obrazy na wystawy – przypomina sobie. Do dat, zdaje się, nie przywiązuje wielkiej wagi.

Sam był w Stanach Zjednoczonych. I też sprzedawał obrazy.

- Głównie erotyki – wspomina. - Były dość dużych formatów i… wszystkie tam zostały. Przy czym wyjaśnia, że to nie były akty, jak w pięknie wydanym albumie towarzyszącym wystawie, ale nieco bardziej abstrakcyjnymi. I już zapowiada, że to może być temat kolejnej wystawy. Akty, erotyka, obrazy i dużo rysunków o tej tematyce. Akty uczył się miesiącami rysować właśnie w pracowni prof. Maciąga. Przy okazji zastrzega, że ma też dużo starszych abstrakcji i też czeka na odpowiedni moment, żeby pokazać je publiczności.

- Jestem taką trochę niepokorną duszą – przyznaje Michał Janczuk. - Maluję pod wpływem chwili, tematy rodzą się same i wtedy na jakiś czas się do nich przywiązuję, a potem następuje zmęczenie materiału i zaczynam szukać czegoś innego.

Pejzaże maluje głównie na podstawie obserwacji natury. Bo Michał Janczuk bardzo lubi podróże. Kiedyś, jadąc po Mazurach, udało mu się nawet uniknąć mandatu, kiedy policjanci zauważyli, że urodził się w Kętrzynie.

- Czasem robię zdjęcia, ale potem malując obraz naginam rzeczywistość do własnych potrzeb, żeby w obrazie niczego mi nie brakowało – opowiada o swoich pejzażach. - Myślę, że jeszcze trochę pomaluję w życiu, coś tam z tego wyjdzie.

Na wystawie „Od realizmu do abstrakcji” nie ma prac, które powstałyby specjalnie z myślą o niej. - W tym roku dużo wyjeżdżałem i doszedłem do wniosku, że taka kombinacja starszych obrazów może być interesująca – wyznaje Michał Janczuk. - Jestem wolnym człowiekiem i w twórczości też daję sobie wolność i mogę decydować o tym, co robię, jak, kiedy i gdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny