Wchodzisz: trawa, pieńki, grzybki, choinka - ot, taki sobie fragment lasu z gumowymi eksponatami. Po chwili poszczególne sceny zaczynają uderzać swą brutalnością i ohydą.
W jednej sali instalacje Tomasza Mroza: "Samozło III come Back or kulka w łeb for myself", w dwóch pozostałych: fotografie autorstwa białostoczan: Grzegorza Dąbrowskiego ("Podlasianie 007") oraz Marzanny Morozewicz ("Martwe natury").
Pod silikonem
Wchodząc, mało co nie potykamy się o gajowego z wydętym bebechem (jeszcze oddycha), krok dalej złączone w nieustannej kopulacji stwory (całe szczęście, że nieprawdziwe) i klęczący Czerwony Kapturek (zabierzcie mnie z tej bajki!). To nie wszystko, bo dalej mamy: roboty - waginy i wielkoluda z odcięta głową.
Instalacje Tomasza Mroza przedstawiają postaci jakby wyciągnięte z najgorszych snów. Gumowa faktura nadaje ich wyglądowi charakter tandety. "Samozło..." to wystawa, jak mówi jej twórca, nie dla dzieci. Skąd inspiracja?
- Patrzę na przyszłość świata i zastanawiam się nad tym, czy to wszystko ma ciąg, czy nie za bardzo ludzie się rozwalają - tłumaczy Mróz. - Niedługo nastąpi jakaś totalna przemiana. Na pewno ta realizacja wychodzi gdzieś z takiego myślenia.
Z całą pewnością instalacje Mroza zniesmaczą niejednego z odbiorców. Pod gumową fakturą można jednak dostrzec coś więcej.
Element "dostrzeżenia" wyraźny jest również w dwóch pozostałych wystawach.
Za kostiumem
Po ulicach Białegostoku chodzą: Pomysłowy Dobromir, bohaterowie "Gwiezdnych wojen", bajkowy lew i czerwony kat. Wystarczy tylko chcieć ich zobaczyć.
- "Podlasianie 007" to najczystszy dokument fotograficzny - zaznacza Dąbrowski.
Zdjęcia jego autorstwa ukazują białostoczan w kostiumach. Na pozór zabawne, budzą współczucie. Bo mimo że wszyscy się przebieramy - to rzadko dla zabawy. Częściej jesteśmy do tego niejako zmuszeni: przez konwenanse (dziewczynka u I Komunia Świętej) albo pieniądze (roznoszący ulotki lew).
W przypadku Marzanny Morozewicz zaczęło się od roboczej rękawiczki: - Dostrzegłam kiedyś taką koło swego domu - wspomina. - I postanowiłam zwrócić większą uwagę na zagubione części garderoby.
Autorka "Martwych natur" jest malarką i jak zaznacza: w swych fotografiach sporą uwagę przywiązywała do faktury i kompozycji. Wystawy jednak bardziej przyciągają schowaną za ubraniami treścią. Obrazy są przygnębiające (bo mówią o dramacie utraty), ale też wzruszające (bo pokazują historie ludzi, po których pozostała tylko jedna rzecz: biały kapelusz, dziecięce rajstopki, sweter zawieszony na weneckiej lampie)
Wszystkie trzy wystawy dają solidnego kopa na rozpęd naszej wyobraźni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?