Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielnicowy prawie jak dyplomata

Martyna Tochwin
Lech Tolko ma 36 lat. W policji pracuje od 9 lat. Od 7 lat jest dzielnicowym na terenie gminy Janów. Mieszka w Sokółce z żoną Beatą i córką Kingą.
Lech Tolko ma 36 lat. W policji pracuje od 9 lat. Od 7 lat jest dzielnicowym na terenie gminy Janów. Mieszka w Sokółce z żoną Beatą i córką Kingą. Fot. Martyna Tochwin
Alkoholizm i przemoc domowa to są prawdziwe plagi - mówi Lech Tolko, dzielnicowy rewiru gminy Janów, który został laureatem plebiscytu na najpopularniejszego dzielnicowego w powiecie sokólskim

Kurier Sokólski: Został Pan laureatem plebiscytu na najpopularniejszego dzielnicowego w powiecie sokólskim. Jak Pan myśli, dlaczego?

Lech Tolko, najpopularniejszy dzielnicowy powiatu sokólskiego: Myślę, że o takim wyniku zadecydowało przede wszystkim zaufanie, jakim darzą mnie mieszkańcy gminy Janów czyli mojego rewiru. Pracuję tam już siedem lat i znam wszystkich mieszkańców - około 5 tysięcy osób. Taki wynik plebiscytu to dla mnie miłe zaskoczenie. Nie spodziewałem się, że wygra dzielnicowy z terenu wiejskiego.

Jakimi cechami charakteru powinien odznaczać się dobry dzielnicowy?

- Dzielnicowym na pewno nie można być na siłę. Jeżeli ktoś decyduje się na pracę jako dzielnicowy, to musi mieć odpowiednie predyspozycje. To jest przede wszystkim kontakt z ludźmi. Trzeba być komunikatywnym i umieć słuchać ludzi. Wydawało mi się zawsze, że dzielnicowy to taki dyplomata, który musi działać zawsze zgodnie z prawem.

Jak wygląda zwykły dzień pracy najlepszego dzielnicowego?

- Zaczynam pracę o godz. 8. Po odprawie służbowej, odbieram korespondencję. A potem jest czas na czynności zlecone, na przykład przez kierownika lub zaplanowane wcześniej przeze mnie. Jeżeli coś się stało, była jakaś interwencja, to jadę do takiej rodziny, rozmawiam, pytam co się stało, dlaczego była policja. Staram się im doradzić i rozwiązać problem.

Jakie to są najczęściej problemy?

- Przede wszystkim są to problemy związane z alkoholizmem i przemocą domową. To jest prawdziwa plaga. W takich wypadkach zawsze najbardziej cierpią dzieci. Czasami wystarcza rozmowa ze sprawcą przemocy, ale zdarza się, że trzeba wyciągać konsekwencje, bo inaczej się nie da postąpić.

Jakie sytuacje w pracy dzielnicowego są najtrudniejsze?

- Na pewno zawsze najtrudniej jest podjąć dobrą decyzję. Przede wszystkim chodzi o to, co zrobić w konkretnej sytuacji, zawsze trzeba mieć na uwadze dobro człowieka a przed wszystkim, jeśli to jest dziecko. Często trzeba działać szybko, delikatnie i zawsze w granicach prawa. Najgorsze są takie sytuacje, kiedy rodzicom odbierane są dzieci. Kilka razy asystowałem w takich sytuacjach.

Jest Pan dobrze znany rodzinom z problemami. Ale czy ci, którzy nie mają problemów z prawem, też Pana rozpoznają?

- Oczywiście. Jako dzielnicowy prowadziłem na początku rozeznanie osobowe. Poznałem wszystkie osoby, począwszy od gminy, poprzez różne instytucje, przedsiębiorców, szkoły i wszystkich mieszkańców. Znam wszystkich, jeżeli nie z imienia i nazwiska, to przynajmniej z widzenia.

Jakie zdarzenia z Pana pracy utkwiły najbardziej w pamięci?

- Mieliśmy bardzo dużo różnych zdarzeń. I śmiesznych i strasznych. Było też kilka akcji spektakularnych. Kiedyś przez nasz teren przewinęła się grupa przestępcza. TIR z naczepą, który został skradziony w Warszawie, trafił do nas. I tu mieszkańcy zachowali się wspaniale, bardzo czujnie. Od razu zwrócili uwagę na nieznaną ciężarówkę, która stała zaparkowana na posesji. O wszystkim powiadomili policję. To bardzo dobrze świadczy o ludziach, którzy reagują na coś obcego w otoczeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny