To taki piękny dar serca - mówi o rzeczach przyniesionych do świetlicy pani Krystyna, mama Eli i Julii. Dla swoich córek wybrała mnóstwo rzeczy: kurtki, bluzki, szaliki, nawet buty.
- Dla dzieciaków to straszna radość, a dla rodziców duża ulga w portfelu. Taka pomoc jest dla nas niezastąpiona - dodaje pani Krystyna.
Odzew był natychmiastowy
O kłopotach dzieci ze świetlicy przy Barszczańskiej pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Zbliżają się ferie, a one nie miały kompletnych zimowych ubrań. Brakowało czapek, szalików, rękawiczek.
Czytelnicy "Kuriera Porannego" na apel zareagowali natychmiast. Do świetlicy od razu zaczęli zgłaszać się chętni z torbami pełnymi ubrań. Byli ludzie w średnim wieku, młode małżeństwa i starsze panie. Wszyscy chcieli pomóc.
- Przynosili mnóstwo nowych rzeczy. I nie tylko czapki i rękawiczki, ale bluzy, dresy i kurtki - wylicza Ewa Wolny, kierowniczka świetlicy. Oprócz tego ludzie dawali dzieciom buty, zabawki, piżamy i ubrania wiosenne.
- To są bardzo ładne rzeczy. Wiele zupełnie nowych, z metkami. Bardzo dobrej jakości - mówi pani Justyna, mama siedmioletniej Agatki, która też skorzystała z pomocy.
Przez pierwszych kilka dni świetlica nie mogła normalnie pracować. Panie zajęły się segregowaniem rzeczy. Potem zaprosiły rodziców, bo w końcu oni najlepiej wiedzą, czego potrzeba ich dzieciom.
Ubranka można było odbierać od wtorku. Rodzice tłumnie odwiedzali świetlice już od 10 rano. Przychodziły głównie mamy, chociaż pojawiło się i dwóch tatusiów.
- Wybrałam dla córki komplet ubrań na zimę. Do tego buty. Znalazła sobie też misia. Dostałam nawet zupełnie nowiutkie kalosze! - cieszy się pani Justyna.
Już pierwszego dnia przyszło kilkadziesiąt osób. I wszyscy wychodzili zadowoleni i uśmiechnięci. Każdy z torbą ubrań.
- Bardzo mnie cieszy taka pozytywna reakcja rodziców - mówi Ewa Wolny. Bo nie zawsze ludzie chcą, by im pomagać. Czasami traktują takie dary jako wyraz współczucia. A tego nikt nie lubi.
Same dzieciaki także od początku interesowały się przynoszonymi rzeczami. Uważnie obserwowały przychodzących darczyńców i rzeczy, które przynosili. Część już wcześniej miała upatrzoną garderobę, którą chciałaby zabrać do domu. Czekały tylko na akceptację ze strony mamy.
Policjanci też pomogli
O ciężkiej sytuacji dzieci ze świetlicy funkcjonariusze z III komisariatu też przeczytali w "Porannym". Decyzję podjęli szybko. Trzeba pomóc.
- Poruszył nas ich los. Zwłaszcza że chodzi o dzieci ze świetlicy z Barszczańskiej - mówią policjanci z III komisariatu.
Świetlica znajduje się w rejonie ich działania, więc znają dobrze sytuację przynajmniej niektórych rodzin.
Razem z żonami zebrali kilkanaście toreb ubranek dla dzieci.We wtorek zawieźli je do świetlicy radiowozem.
Dziękujemy
Kiedy wczoraj odwiedzaliśmy świetlicę, rodzice mówili nam głównie jedno: Dziękujemy. - To dobrze, że jest taka inicjatywa, że ludzie chcą pomagać - cieszy się pani Krystyna. - Dla osób w trudnej sytuacji taka pomoc jest jak prezent na gwiazdkę.
A dzieciaki po prostu się cieszą, że mają ciepło w ręce i uszy. Uśmiechają się szeroko, prezentując nowe stroje. I niecierpliwie czekają na zbliżające się ferie i zimowisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?