Dyrektor biura posła Adama Andruszkiewicza tłumaczy udział jego asystenta tuż obok Andrzeja Dudy na konwencji inaugurującej kampanię

Ubrany w czerwony t-shirt trzymał tabliczkę z napisem „Duda 2020”. Do jego udział w konwencji tak blisko prezydenta odniósł się Twitterze Krzysztof Truskolaski.

- Czy ramię w ramię z PAD nie idzie ta sama osoba, która jeszcze niedawno paliłą kuklę jednego z polityków? - pytał podlaski poseł Koalicji Obywatelskiej. - Czy tak będzie wyglądać otoczenie Andrzeja Dudy?

Chodzi o incydent z marca 2018 roku, gdy Młodzież Wszechpolska zorganizowała happening przed białostockim Teatrem Dramatycznym. Jej ówcześni działacze spalili kukłę z podobizną Ryszarda Petru.

- To symboliczne zaakcentowanie porażki Ryszarda Petru na scenie politycznej - mówił wtedy prezes białostockiej Młodzieży Wszechpolskiej Bartosz Sokołowski.

Lider Nowoczesnej, podobnie jak ówczesny jej poseł Krzysztof Truskolaski (obecnie KO) złożyli do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Śledczy odmówili wszczęcia postępowania. Powód: spalenie kukły nie wyczerpało znamion czynu zabronionego.
Zobacz też:Płonąca kukła

Z Bartoszem Sokołowskim, który jest asystentem posła Andruszkiewicza, nie udało nam się skontaktować. Jego udział w sobotniej konwencji wyjaśnia Marcin Zabłudowski, dyrektor biura poselskiego wiceministra cyfryzacji. Podkreśla, że jego współpracownik był jednym z kilkunastu uczestników sobotniej konwencji prezydenta Andrzeja Dudy.

- A z czynu z marca 2018 roku już się tłumaczył się przy okazji wyborów samorządowych, gdy startował do rad miasta z listy PiS – wyjaśnia dyrektor biura poselskiego Adama Andruszkiewicza. - Mówił wtedy o błędzie młodości, o chwili, która była pokłosiem bardzo agresywnych działań Nowoczesnej i Ryszarda Petru. Teraz może powtórzyć to samo.

Marcin Zabłudowski podkreśla, że prezydenta Andrzeja Dudę popiera bardzo wiele osób z różnych środowisk, a sam Bartosz Sokołowski nie jest jakoś formalnie zaangażowany w kampanię prezydenta.

-Zgłosił się jako jeden z wielu uczestników konwencji. A że tak się ustawił, że akurat pan prezydent obok niego przechodził, to nie ma w tym nic nadzwyczajnego – tłumaczy dyrektor biura poselskiego.
Zobacz też: Suma wszystkich strachów. Incydenty ksenofobiczne w Białymstoku