Druga strefa taxi zniesiona. Taksówkarze mówią nie

Wypowiadamy zrzeszeniu taksówkarzy możliwość umieszczania tablic w pasie drogowym, wprowadzających drugą strefę - mówi Janusz Ostrowski, szef Zarządu Dróg i Inwestycji. - Żadnej umowy z nimi nie mieliśmy. I nie będą mieli prawa takiego oznakowania ustawiać.

Chodzi o osiedle Dojlidy Górne. Pomimo że od dawna jest w granicach miasta, jego mieszkańcy nadal płacą za jazdę taksówkami tak, jak gdyby mieszkali na terenie innej gminy. Druga strefa taxi zaczyna się na wysokości cmentarza przy ulicy Zabłudowskiej, a z drugiej strony od sądu przy ulicy Mickiewicza, czyli w granicach administracyjnych Białegostoku.

Zniesienia drugiej strefy domaga się m.in. radny z tamtego terenu Stefan Nikiciuk z PO.
Miasto postanowiło zrobić w tej sprawie tyle, ile może - każe usunąć korporacjom tablice informujące o drugiej strefie.
Ale na samo postępowanie taksówkarzy już wpływu nie ma. A ci nie zamierzają rezygnować z naliczania wyższych opłat w drugiej strefie. Tak zdecydowali podczas niedawnego spotkania prezesów wszystkich białostockich organizacji taksówkarskich.

- Jak magistrat wypowie nam umowę, to nic się nie zmieni - mówi Janusz Warpechowski, przewodniczący podlaskiego oddziału Związku Zawodowego Taksówkarzy RP. To ta organizacja decyduje o podziale na strefy. - Będzie to działać tylko na niekorzyść klienta, bo druga strefa będzie umowna. Znaki to była informacja dla klientów i kierowcy włączali liczniki zawsze w tym samym miejscu.

Taksówkarze mają jednak dla miasta propozycję, która może spowodować zmianę ich decyzji w tej sprawie.

- Jeśli magistrat zrobi jakiś krok do przodu, to się zastanowimy - mówi Warpechowski. - Chodzi o to, żebyśmy mogli jeździć buspasami. To nie jest ułatwienie tylko dla nas. Klienci też wtedy dojeżdżaliby szybciej. Jesteśmy gotowi do rozmów, tylko musi być coś za coś.