- Czuję się pokrzywdzona - mówiła Marta Kożańczuk, jedna z mieszkanek Dojlid (na zdjęciu pierwsza z lewej). - Najpierw pod tereny zielone miasto chciało przeznaczyć sześć tysięcy metrów kwadratowych mojej ziemi, teraz trochę mi oddało. W majestacie prawa jesteśmy pozbawiani majątku w sposób bardzo niekulturalny. Cały czas miałam chętnych na kupno tych działek, a teraz wszystko stracone.
- Z mojej działki nie zostanie mi ani metr - opowiadała z kolei Krystyna Korolczuk (druga z lewej). - To oznacza, że nie będę miała z czego żyć. To było moje zabezpieczenie, a teraz za 600 złotych renty nie przeżyję.
Sprawa planu zagospodarowania przestrzennego części Dojlid, Zagórek i Halickich od dłuższego czasu budziła emocje. Mieszkańcy wielokrotnie spotykali się z radnymi. Przychodzili na sesje i przekonywali, że przyjęcie dokumentu w tej wersji będzie dla nich niekorzystne. Bo stracą na tym, że część należących do nich nieruchomości miasto chce przeznaczyć na tereny zielone i rekreacyjne. To oznacza, że właściciele nie będą mogli sprzedać działek pod budowę domów.
Ale to niejedyny niekorzystny dla nich zapis.
- Mało tego, będę musiała ten teren kosić i sprzątać - denerwowała się inna z mieszkanek. - Bo jak nie, to zostanę ukarana.
- Musimy to zrobić, ponieważ w 2008 roku radni uchwalili studium zagospodarowania - tłumaczył z kolei wiceprezydent Andrzej Meyer. - Wynika z niego, że pewne obszary na tym terenie są cenne przyrodniczo i trzeba je chronić. Zgodnie z prawem plan zagospodarowania nie może być sprzeczny ze studium.
Meyer dodał, że w planie trzeba też zarezerwować tereny pod przyszłe drogi i pasy drogowe, żeby w przyszłości nie trzeba było burzyć pod nie domów.
- Te tereny nigdy nie były budowlane - podkreśla Piotr Firsowicz, szef miejskich urbanistów. - Taka jest przyroda, że w jednych miejscach można budować, w innych nie.
Te wszystkie względy wzięli wczoraj pod uwagę radni podczas dyskusji nad uchwałą w tej sprawie. Zdania na ten temat były podzielone nawet wśród tych, którzy reprezentują tę część Białegostoku w radzie miejskiej. Ostatecznie uchwała została przyjęta w takiej wersji, jak chciał magistrat.
Mieszkańcy cały czas bacznie przysłuchiwali się dyskusji i wyszli niezadowoleni z niekorzystnych dla nich wyników głosowania.
- Co nam pozostaje, jeśli mamy takich radnych - mówił zdenerwowany Marek Romaniuk. - Już tylko sąd.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?