MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy wiatrak ozdobi Bojary? Przetargi na działki zakończyły się fiaskiem.

Tomasz Mikulicz [email protected] tel. 085 748 95 54
Spalona ponad dwa lata temu chata przy Poprzecznej 9A.
Spalona ponad dwa lata temu chata przy Poprzecznej 9A. Fot. Wojtek Wojtkielewicz
- Jeżeli tak dalej pójdzie to ostatnią działkę miasto sprzeda za 30 lat - mówią członkowie stowarzyszenia “Nasze Bojary". To komentarz do opisywanego przez nas w zeszłym tygodniu fiaska dwóch przetargów na działki na Bojarach. - Jaką szansę daje nam miasto? - dopytują “Bojarczycy". A ludzie ci mają głowy pełne pomysłów. Jednym z nich jest projekt, by na osiedlu postawić wiatrak…

- A konkretnie na niewielkim placyku przy rozwidleniu ulic Piasta i Słonimskiej. Zresztą jest to wpisane w plan zagospodarowania przestrzennego Bojar - mówi Adam Turecki z Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej, główny pomysłodawca przedsięwzięcia.

Zapewnia, że w tym miejscu wiatrak już kiedyś istniał. Jest on przedstawiony w pierwszym znanym planie Białegostoku z około 1750 roku. Stał na rozwidleniu dróg do Supraśla i Pieczurek. Nazywano go wiatrakiem Markowskich. Wiadomo, że istniał jeszcze na początku XX wieku. Potem ślad po nim zaginął...

Wiatrak bramą na Bojary

- Gdyby udało się odtworzyć ten wiatrak, na pewno stałby się sporą atrakcją zarówno dla turystów, jak i mieszkańców. W zamysłach miałby mieć około pięciu kondygnacji, byłby więc niezłym punktem widokowym. W środku widziałbym stylową knajpkę. Poza tym byłby to symbol, taka "brama na Bojary" - zapala się Turecki.
Pierwszy raz o wiatraku można było usłyszeć 3 lata temu, podczas tworzenia planu zagospodarowania Bojar. Miejscy planiści za namową Tureckiego wpisali wiatrak do planu i... sprawa utknęła w martwym punkcie. - Nie było środków na ten cel, a i urząd miasta nie był skory do dofinansowania - wyjaśnia.

A budowa wiatraka mogłaby być swego rodzaju Rubikonem w drodze do odtwarzania historycznej tkanki Bojar. - Może coś by w końcu ruszyło. To co zostało zrobione do tej pory, to wciąż za mało - żali się Turecki.

Dzisiejsze Bojary to misz-masz zabudowy z przełomu XIX i XX wieku, pobudowanych w ostatnich latach willi, niepasujących do niczego bloków i powsadzanych gdzieniegdzie blaszanych garaży. A osiedle nie jest takie małe, zajmuje tereny między ulicami: Sienkiewicza, Towarową, Skorupską, św. Wojciecha, Branickiego i Ogrodową.

Nie damy się deweloperom

Namiastka dawnej świetności zachowała się właściwie przy kilku ulicach, które są wspólnie określane mianem serca Bojar. W jego granicach są m.in. ulice: Staszica, Wiktorii, Koszykowa, Gliniana i Poprzeczna. Pod koniec lat 80. zaczęły się pojawiać głosy, że warto zachować drewnianą zabudowę osiedla.

- W miejsce niskich domków z klimatem coraz częściej powstawały kilkukondygnacyjne wille. W latach 90. na osiedlu pojawili się deweloperzy. A spółdzielnia "Zachęta" naciskała, by stawiać bloki. Trzeba było coś z tym zrobić... - wylicza Janusz Kaczyński, mieszkający na Bojarach architekt i członek stowarzyszenia "Nasze Bojary".

Kaczyński wspomina, jak wśród mieszkańców pojawili się zapaleńcy, którzy tęsknili do ulic zabudowanych niskimi chatami z ozdobną szalówką, drewnianych płotów, ogrodów pełnych bzów, wychodzących na ulice żywopłotów... Działali najpierw w radzie osiedlowej, a na początku 2006 roku założyli stowarzyszenie "Nasze Bojary".

- Naszym największym zwycięstwem jest - przyjęty w grudniu zeszłego roku - plan zagospodarowania przestrzennego. Powstawał przez około dwa i pół roku, ale ważne, że jest - cieszy się Zbigniew Kowalczuk, szef stowarzyszenie "Nasze Bojary".

Miał być park kulturowy...

Plan zakończył okres powstawania przypadkowej zabudowy. Od tego czasu każdy nowy budynek w wyznaczonych strefach ochronnych musi odpowiadać specjalnemu wzornikowi.

Członkowie stowarzyszenia mają jednak pewien niedosyt.

- W toku pracy nad planem mieliśmy pomysł, by na terenie Bojar stworzyć park kulturowy - przypomina Kowalczuk. - Dzięki utworzeniu parku mielibyśmy możliwości ubiegania się o fundusze unijne. Przeprowadzilibyśmy remonty podupadłych domów. Łatwiej by było również przekonać do naszych racji innych. Byłyby pieniądze na to, by określony właściciel willi zechciał np. dobudować drewniany ganek, pokryć ściany od zewnątrz stylową szalówką czy zamienić metalowy płot na drewniany. Wszystko da się zrobić .

Na terenie parku powstałby zarząd, który dbałby o prawidłową realizację planu zagospodarowania. Żeby to wszystko mogło stać się ciałem, potrzebna jest uchwała rady miast i uzyskanie pozytywnej opinii konserwatora zabytków.

- Nie było uzasadnienia, byśmy zaopiniowali pozytywnie ten pomysł. Wniosek nie spełniał wymogów - ucina Zofia Cybulko, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Może rewitalizacja?

Czy zapaleńcy nadal będą walczyć o park? - Na razie nie widzimy ze strony urzędników żywego zainteresowania tym tematem. Jeżeli to by się zmieniło, to kto wie... - mówi Kowalczuk.

Szansa dla Bojar może się pojawić już wkrótce w ramach Lokalnego Programu Rewitalizacji. Od dwóch lat pracuje nad nim magistrat.

- W tym tygodniu miasto podpisuje umowę z firmą, która wykona prognozę oddziaływania na środowisko całego przedsięwzięcia - mówi Barbara Kokoszkiewicz z departamentu urbanistyki magistratu.

W LPR jest bowiem zapis mówiący o rewitalizacji zespołów historycznej zabudowy na Bojarach.

- Nie oznacza to co prawda, że miasto będzie dawać pieniądze na odnawianie prywatnych domów, ale powinny znaleźć się środki na ulice, chodniki, place... - dodaje Kokoszkiewicz.

- Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że się uda, ale biorąc pod uwagę ostatnie działania magistratu, to jestem sceptyczny - komentuje Janusz Kaczyński.
Chodzi mu o zakończone fiaskiem przetargi na gminne działki przy Chopina 3 i Wiktorii 6/1.

- Ceny były takie, że trudno było oczekiwać, że ktoś się zgłosi. Kto kupiłby działkę ze zniszczonym domem, który trzeba odbudować, za 920 tys. zł? - zastanawia się Kaczyński.

Wtóruje mu Kowalczuk. - Brak chętnych mógł też wynikać z tego, że miasto nie promowało zbytnio tych przetargów. Co do ceny, to można ją było obniżyć, np. poprzez przypisanie do poszczególnych domów funkcji. Tu powstałaby knajpka, tu herbaciarnia, tam znowu kramik z pamiątkami i rękodziełem. Dzięki temu stworzylibyśmy bardzo kultowe miejsca - marzy.

Ale od razu dodaje: - Żeby tak było, trzeba sprzedawać działki "hurtowo", a nie po jednej-dwie na rok. Jeżeli w takim tempie miasto będzie to robić, to ostatnia zostanie sprzedana pewnie za 30 lat.

Miałeś chamie...

Zatem przyszłość Bojar nie maluje się zbyt kolorowo?

- Trzeba mieć nadzieję. Może młode pokolenie coś zmieni - przewiduje Kowalczuk.
Zdecydowanie bardziej pesymistyczne wizje ma Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego.

- "Miałeś chamie złoty róg (...), został ci się ino sznur". Tak, cytując klasyka, można to określić. Przecież Bojar już nie ma. Mieszkałem tam 40 lat, to wiem - mówi.
Lechowski przekonuje, że zostały raptem trzy na krzyż ulice, które można by ratować, ale nie metodami opracowywania planów z wzornikami.

- Przecież te wzorniki dopuszczają sytuację, w której stawiamy dom murowany, a od zewnątrz obijamy go deskami. A gdzie autentyczność? - zastanawia się.
Ale pomysł na wiatrak mu się podoba. - Należy jednak pamiętać o jednej rzeczy. Stawiając go, nie moglibyśmy mówić, że oto uratowaliśmy Bojary. Wiatrak mógłby być tylko pierwszą jaskółką, która - jak wiadomo - nie zawsze wiosnę czyni - podkreśla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny