MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czołgista i taksówkarz, człowiek wielu zalet

Adam Czesław Dobroński [email protected]
W lewym górnym rogu Piotr Zajko, zdjęcie zrobione w 1935 r.
W lewym górnym rogu Piotr Zajko, zdjęcie zrobione w 1935 r. Z archiwum rodzinnego
Król pojazdów. Na taki przydomek na pewno sobie zasłużył Piotr Zajko, czołgista i taksówkarz, grodnianin i białostoczanin, człowiek wielu zalet.

Pan Piotr urodził się w Grodnie, tam wychowywał. Nic więc dziwnego, że do końca swego życia wspominał gród królewski, piękny jak mało który, położony nad dostojnym Niemnem.

Józef Piłsudski jeżdżąc pociągiem do Wilna czasami przesypiał Białystok, choć na peronie czekali nań wojewoda z wojewodziną (przygotowywała obiad) oraz któraś z wysokich szarż, najczęściej płk (generał) Ludwik Kmicic-Skrzyński. Natomiast adiutant miał przykazane, by budził wyjątkowego pasażera, gdy pociąg zbliży się do rzeki Niemen. Wtedy Marszałek otwierał okno i napawał się zapachami oraz widokami kresowymi.

Wróćmy jednak do Piotra Zajko. Rodzina to była przyzwoita, ale nie za bogata, więc chłopak skończył zawodówkę i "w ta pora" stawił się na komisję wojskową. Tak został pancerniakiem w 7 batalionie, który stacjonował w Grodnie. Na zdjęciach widać skromne tankietki, za to miny żołnierzyków są zadowolone, z twarzy bije duma.

Piotr szczególnie umiłował motocykle, co poświadcza okazały puchar przechowywany przez syna Jana. Wygrawerowany napis wyjaśnia: "Zawody motocyklowe Klubu Mot. ZS Grodno. I miejsce OKR. URZ. PW i WF. Dla zawodnika na motorze z przyczepą. Grodno 22 IX 35". Skrót należy odczytać jako: Okręgowy Urząd Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego.

Prawdę mówiąc nie bardzo wiadomo, gdzie walczył pancerniak Piotr Zajko. Stracił w czasie wojny brata. Jak nastała nowa rzeczywistość, mąż, żona Natalia i trójka synów (Marek, Czarek i Jan) przeniosła się za granicę, na polską stronę. Krótko zamieszkali w Buksztelu, potem zasilili społeczność białostocką. Piotr podjął pracę jako kierowca u "Cioci", bo tak potocznie nazywano UNRRĘ. Potem jeździł sanitarkami w Pogotowiu Polskiego Czerwonego Krzyża. Miał I kategorię, dryg i umiejętności mechanika. Był wesoły, towarzyski, nie palił, nie złorzeczył. Nic zatem dziwnego, że stał się taryfiarzem.
To w tamtych czasach była arystokracja drogowa, popyt rósł, podaż wolniej. Pamiętam i ja kolejki nerwowych obywatelek i obywateli wijące się na postojach taryf, dobieranie się pasażerów wedle kierunku jazdy, umizgi do pana kierowcy, by zechciał docisnąć klientów, bo jeszcze komuś się bardzo śpieszyło. Na śluby obowiązywało sporo wcześniejsze zamawianie, na chrzciny nie wszyscy zdobywali się na spory wydatek. Proletariat jeździł środkami masowej, czyli zatłoczonej komunikacji, a często korzystał z okazji.

Kiedyś opiszę swoje w tej mierze doświadczenia. Na dziś zaś tylko jedna anegdota. Było to w okolicach Ostrowi Mazowieckiej. Udało się nam (z kolegą) zatrzymać ciężarówkę, wgramoliliśmy się do szoferki i hajda na Warszawę za jedyne 20 złotych, a bilet pekaesowski kosztował dychę więcej. Kierowca jechał wyjątkowo wolno, kolega nie wytrzymał i głupio - jak się okazało - zażartował: - Panie szofer dodaj gazu, wszystkie śledziki nas wyprzedzają. Śledziki, znaczy się pojazdy z tablicami rejestracyjnymi zaczynającymi się literą "A", bo taka przed 1975 r. obowiązywała w dużym województwie białostockim. Na słowo śledziki kierowca wcisnął hamulec i śpiewnie aż głośno oświadczył: Jak ja jestem śledzik, to wy halibuty i ... [autocenzura]

W Białymstoku najbardziej popularne postoje taksówek znajdowały się przy Rynku Kościuszki (na przedłużeniu ul. Sienkiewicza), przy dworcach PKP i PKS (ul. Jurowiecka), koło kina "Pokój". W weekendowe wieczory najlepiej rokowały miejsca koło znanych restauracji. O nadzwyczajnych przygodach pan Jan nie jest skłonny opowiadać. Czyżby tajemnica zawodowa?

To mam kilka pytań do innych weteranów tej branży. Czy trafiały się w Białymstoku nocne "gabloty" z panienkami i wódecznościami? Kiedy po raz pierwszy wyjechała na miasto pani taryfiarz i czy to prawda, że miała numer 13? Czy zdarzało się, że "obcy" był wieziony spod dworca pół godziny, by wreszcie trafić do hotelu Cristal? Może ktoś zechce opowiedzieć barwną opowieść z taryfą w tle, bo póki co, to więcej wiemy o przedwojennych białostockich dorożkach niż powojennych taksówkach.

Piotr Zajko zmarł w 2004 r. przeżywszy lat 90. Jego siostra została we Grodnie i nic więcej o niej nie wiadomo. A Jan Zajko ma się dobrze, choć licznik już sporo latek wybił. Kontynuuje pasję ojca, tylko czołgiem nigdy nie jeździł.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny