MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cynizm i kompromitacja

Mirosław Miniszewski [email protected] tel. 085 748 95 43
Problem z Tybetem dla władz chińskich polega po prostu na tym, że jest tam za dużo Tybetańczyków. Oni są tam zwyczajnie zbędni
Problem z Tybetem dla władz chińskich polega po prostu na tym, że jest tam za dużo Tybetańczyków. Oni są tam zwyczajnie zbędni
Skutki rezygnacji z udziału w igrzyskach w Pekinie byłyby dla sportowców ciosem, ale byłyby czynem moralnym.

Kiedy sztafeta z ogniem olimpijskim biegła przez Francję, zgasła pochodnia. Podobno zgasił ją jeden z chińskich ochroniarzy strzegących porządku. Światło, które w założeniu ma symbolizować pokojową ideę igrzysk, tym razem przemierza świat w atmosferze skandalu, pośród protestującego tłumu i powiewających flag Tybetu. Cokolwiek by nie myśleć o Chinach, Tybecie, igrzyskach i tych protestach, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.

Problematyczne peknięcie

Ujawnia się bowiem jakiś kulturowy rodzaj pęknięcia. Oczywiście można się skupić tylko na sprawie tybetańskiej i niegodziwości Chińczyków, którzy cynicznie wpletli jedną z wartości świata Zachodu w galopujący konsumpcjonizm swej prężnej i bezwzględnej gospodarki, której, jak widać, nie przeszkadza naruszanie ludzkiej godności. Można też silić się na analizy, które wykażą, że nie możemy kultury azjatyckiej interpretować przy pomocy naszych, zachodnich, pojęć oraz wartości. Możemy uznać w związku z tym, że Chiny są inne i spokojnie robić z nimi dalej interesy, z poczuciem moralnego spełnienia. To wszystko jednak jest tylko powierzchnią zjawiska, które, jeśli przeanalizować je wnikliwiej, ujawnia się zupełnie inaczej. Problem protybetańskich protestów jest bowiem jedynie symptomem poważnego kryzysu naszej cywilizacji, który nie zaczął się wczoraj. Jego korzenie dostrzec można znacznie wcześniej. Jeśli zaś chodzi o ruch olimpijski, to jednym z pierwszych symptomów tego problemu było przyznanie nazistowskim Niemcom organizacji igrzysk w Berlinie w 1936 roku - rok po ogłoszeniu ustaw norymberskich oraz trzy lata po uruchomieniu obozu koncentracyjnego w Dachau. Przecież już wtedy było wiadomo, jakie Hitler ma zamiary, i znano sytuację niemieckich Żydów.

Adolf Hitler - pierwsza gwiazda telewizyjna

Z berlińskimi Igrzyskami Olimpijskimi w 1936 roku są związane dwa wydarzenia, które można potraktować w ich symbolicznym wymiarze. Po pierwsze, przemówienie Adolfa Hitlera podczas inauguracji igrzysk stało się pierwszą w historii transmisją telewizyjną, która poszła w eter z taką siłą sygnału, że miał on wymiar nie tylko globalny, ale powędrował też w kosmos. Gdyby jakaś hipotetyczna cywilizacja pozaziemska prowadziła nasłuch radiowy, to właśnie widok przywódcy III Rzeszy, pozdrawiającego olimpijczyków nazistowskim gestem, byłby pierwszym przekazem obrazu, jaki zostałby odebrany z Ziemi. Po drugie, ceremonia sztafety niosącej olimpijski ogień i zapalenie od niesionej pochodni znicza został wymyślony przez hitlerowców. Pomysłodawcą był niemiecki działacz sportowy Carl Diem - nazista, generalny sekretarz berlińskich igrzysk w 1936 roku. Nazistowskie rytuały ognia, tak chętnie wykorzystywane na wiecach NSDAP, stanowiły z całą pewnością dlań inspirację. Dzisiaj uważa się, że tamte Igrzyska Olimpijskie stały się po raz pierwszy w historii narzędziem totalitarnego systemu, którego inżynierowie za wszelką cenę starali się udowodnić wyższość rasy aryjskiej nad resztą ludzkości.

Symboliczne zgaśnięcie

Jeśli zgaśnięcie przed kilku dniami pochodni z olimpijskim ogniem potraktować w wymiarze symbolicznym oraz jeśli towarzyszące temu wydarzenia i wypowiedzi sportowców oraz działaczy olimpijskich potraktować łącznie, można postawić hipotezę, że historia oto zatacza wielkie koło. Obciążona i nierozliczona historycznie pamięć została instrumentalnie objęta biurokratyczną i ekonomicznie wywołaną amnezją działaczy, którzy kilka lat temu przyznali Pekinowi organizację igrzysk. Ujawnia się w ten sposób zbiorowa manifestacja nieładu moralnego. Organizatorów opanował cynizm tak poplątany pojęciowo, że trudno dzisiaj o jednoznaczną ocenę tego, co się dzieje. Tradycyjnie na czas igrzysk zawieszano działania wojenne. Sama idea sportowych zmagań, która w starożytnej Grecji była manifestacją "agonu", czyli sposobu kontrolowanej rywalizacji, substytutu wojny w czasach pokoju, wydaje się być doskonałym narzędziem cywilizowania agresji. Dlatego też pozwolono organizować igrzyska Niemcom, z tego samego powodu wydawało się, że warto było zaryzykować i dać ten przywilej Chińczykom. Tak, jak naiwną okazała się wiara w cywilizującą moc sportu w przypadku Niemców, tak też płonne okazały się nadzieje, że Chińczycy docenią kredyt zaufania cywilizowanego świata i spróbują przynajmniej poprawić swoje relacje z okupowanymi od lat Tybetańczykami. Nic z tego nie wyszło.

Zbędni ludzie

Problem z Tybetem dla władz chińskich polega po prostu na tym, że jest tam za dużo Tybetańczyków. Oni są tam zwyczajnie zbędni. My, ludzie Zachodu, tego nie możemy pojąć, ale i w naszej kulturze pojawiło się to pęknięcie, które wydało z siebie nieznaną wcześniej kategorię zbędności mas ludzkich. To Niemcy, eliminując w czasie II wojny światowej 6 milionów Żydów, uczyniły precedens, na którym, jak się okazuje, zasadza się spora część naszej nowoczesnej cywilizacji globalnej. Cywilizująca moc kultury "agonu", czyli rywalizacji sportowej, już dawno przestała robić na kimkolwiek wrażenie. Dzisiaj liczy się tylko ekonomia i kapitał ulokowany również w tej monstrualnej inwestycji, jaką są pekińskie igrzyska.
Ludzkość od czasów I wojny światowej pogrąża się w szaleństwie. Walk nie toczy się już po to, aby osiągnąć polityczne cele, ale po to, aby dokonać totalnego wyniszczenia przeciwnika. II wojna światowa zapoczątkowała cały łańcuch koszmarnych wydarzeń. Masakry ludności tybetańskiej są jednymi z lepiej poznanych. Ale na całym świecie trwa przez cały czas zbrodniczy spektakl, na który cywilizowane kraje zwracają tylko uwagę, jeśli mają w tym jakiś ekonomicznie wymierny interes. Sierra Leone, Darfur, Rwanda, Srebrenica, Birma, Kambodża - to tylko przykłady miejsc, gdzie wymordowano miliony ludzi na przestrzeni ostatnich lat.

Protest jako przejaw wolności

Czy zatem gorączka protestacyjna skierowana przeciwko Chińczykom nie jest li tylko wybiórczym ukazywaniem oburzenia przeciwko łamaniu praw człowieka? Wszak Tybetańczycy mają swojego rzecznika, noblistę, niezwykle łagodnego i robiącego na wszystkich ogromne wrażenie Dalajlamę. O innych nie ma się na dobrą sprawę kto upomnieć. Nie wydaje się to być właściwym podejściem. Przede wszystkim dlatego, że zawsze można protestować w jakiejś konkretnej sprawie. Im bardziej sprecyzowany cel działania protestacyjnego, tym lepiej. Bardzo trudno byłoby zorganizować ogólny protest przeciwko niegodziwości, która rozpełza się po świecie wszędzie tam, gdzie żyje rodzaj ludzki. Zresztą praktyka pokazuje, że manifestacja społecznej niezgody w sprawach, o których masy ludzkie nie mają większego pojęcia, jest z góry skazana na niepowodzenie. Świat opanowany przez media funkcjonuje tak, że tylko to, co istnieje w medialnych dyskursach i jest rozpoznawalne przez odbiorcę masowego, jest traktowane z uwagą. Niestety, tak działa rynek informacji. Dlatego też dobrze, że wykorzystano Igrzyska Olimpijskie jako pretekst do wyrażenia narastającego sprzeciwu wobec hegemonii kapitalistyczno-komunistycznych Chin, od wielu lat nic sobie nie robiących z apeli o ludzkie traktowanie swoich dysydentów oraz tybetańskiej mniejszości narodowej, która znalazły się w granicach Chin na skutek wrogiego i ludobójczego aktu militarnego. Międzynarodowe organizacje wolnościowe od lat prowadzą akcje mające za cel informowanie o tym, co dzieje się na Dachu Świata. Ale dopiero teraz, pierwszy raz od napadu na Tybet w roku 1949, świat dowiedział się o tym w tak zmasowany sposób. Nareszcie przyjęto powszechnie do wiadomości, że dzieje się tam naprawdę źle. Masowy odbiorca wreszcie ma szansę się dowiedzieć, że istnieje taki problem, poznać jego genezę i zobaczyć na ekranie swojego telewizora pałowanych mnichów, wyznawców najbardziej pokojowej religii na świecie, jaką jest buddyzm. Ponieważ w Tybecie nie ma ropy naftowej, światowe mocarstwa nie były do tej pory zainteresowane tą sprawą. Teraz, kiedy w olimpijskim biznesie ulokowane są miliardy dolarów zachodnich inwestorów, postanowiono zwrócić uwagę na ten problem.

Cyniczny idiotyzm

Jest jednak w tym wiele cynizmu. Wypowiedzi polskich sportowców, np. Mateusza Kusznierewicza, który powiedział niedawno w radiu, że nie interesuje go polityka, bo jest on sportowcem i zależy mu tylko za zawodach, oraz wypowiedź przewodniczącego Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który zabronił polskim sportowcom manifestować solidarność z Tybetańczykami podczas igrzysk, należą do tej kategorii obrzydliwości, która na szczęście przechodzi do historii i trwale zapisuje się w kronikach. Polityka bowiem, wbrew temu, co dzisiaj się o niej mówi, jest jedynym obszarem, w którym może się manifestować ludzka wolność. Polityka to wszelkie działanie publiczne, w tym sport. W starożytnej Grecji zawody sportowe były częścią polityki, bowiem odbywały się publicznie i były sprawą ogółu. Dlatego sportowiec jest politykiem albo powinien nim być. Ale tego pan Kusznierewicz, jak widać, nie wie.

Niestety, tego typu postawy, tak często w ostatnich dniach prezentowane przez sportowców, dla których udział w igrzyskach jest kwestią ustawienia się do końca życia, są smutnym symptomem naszych czasów, gdzie tak pomieszano pojęcia, że ludzie po prostu idiocieją. Idiota bowiem to słowo pochodzące od greckiego słowa "idion", które oznaczało osobę zainteresowaną wyłącznie sprawami prywatnymi, nieuczestniczącą czynnie w życiu politycznym, a więc rezygnującą ze swojej wolności. Wolność jako sprawa prywatna jest wynalazkiem nowoczesności; słowo idiota jako obelga także. Dlatego warto protestować, warto wyrażać publicznie swoje poglądy, a zwłaszcza wtedy, gdy próbuje się nam wcisnąć kit i udowadniać za wszelką cenę, że wolność to tylko wolny rynek, w tym oczywiście inwestorów lokujących swoje dobra w Chinach. W tak ukształtowanym świecie, gdzie najważniejszy jest kapitał, kosztem zbędności niewygodnych ludzi, jutro może rozkwitnąć nowy typ totalitaryzmu, którego ofiarami okażemy się my sami.

Kompromitacja

Idea Igrzysk Olimpijskich została skompromitowana tak samo w 1936 roku, jak w 2008. Można stosować różnoraką argumentację i tworzyć nowe typy ekonomicznych logik, uzasadniające cynizm władz państwowych oraz międzynarodowych korporacji. Nic nie zmieni faktu, że każdy, kto przyłoży swoją rękę do tegorocznych igrzysk, będzie winny niedbałości w sferze moralnej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny