Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Córka po latach pochowała ojca. Józef Niechoda został zabity przez UB

Julita Januszkiewicz
Halina Zarachowicz w końcu poznała całą prawdę o śmierci ojca
Halina Zarachowicz w końcu poznała całą prawdę o śmierci ojca Anatol Chomicz
Mordowani za niewinność, a potem grzebani w dołach śmierci. Bezimiennie, bo ślad po nich miał zaginąć. Tak jak po Józefie Niechodzie, młynarzu, zakatowanym przez komunistów w 1949 roku. Ale prawda się obroniła.

Bardzo mi brakowało taty w dzieciństwie. Byłam jego ukochaną córeczką. Miałam prawie sześć lat, kiedy go straciłam. Młodsza siostra aż tak go nie pamięta, miała przecież niecałe trzy lata - mówiła przez łzy Halina Zarachowicz, córka Józefa Niechody, zamordowanego przez ubeków w 1949 roku. 12 maja z rąk Łukasza Kamińskiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, odebrała dokument potwierdzający tożsamość jej ojca. Na podstawie badań DNA szczątków zidentyfikowali go specjaliści z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów w Szczecinie. To oni przywrócili tożsamość m.in. Danucie Siedzikównie, legendarnej sanitariuszce „Ince” czy niedawno pochowanemu z honorami wojskowymi na Cmentarzu Powązkowskim, płk. Zygmuntowi Szendzielarzowi „Łupaszce”.

Pani Halina gdy poznała prawdę o ojcu płakała. - To dla mnie radosny dzień, bo wreszcie ta sprawa została wyjaśniona. Jestem szczęśliwa, że tata i mama w końcu będą razem. Jestem im to winna - nie kryła wzruszenia Halina Zarachowicz.

Łukasz Kamiński w trakcie wręczenia noty Józefa Niechody, przeprosił, że identyfikacja tak długo trwała.

- Przywracamy sprawiedliwość nie tylko jednej z ofiar terroru komunistycznego, ale także jej rodzinie. Przez wiele lat cierpiała z powodu utraty ojca, dziadka, a także boleśnie odczuwała brak sprawiedliwości - przyznał prezes IPN.

Przed II wojną światową Józef Niechoda odbył służbę wojskową i ukończył szkołę podoficerską. Po 1945 roku wraz z rodziną osiedlił się w Boćkach, gdzie był młynarzem. Współpracował z podziemiem antykomunistycznym, wspierając partyzantów. Był 22 grudnia 1949 roku, gdy aresztowali go ubecy. Podejrzewali młynarza o współpracę ze strukturami Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” oraz o nielegalne posiadanie broni. Niechoda trafił do aresztu Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim. Od 23 grudnia był brutalnie przesłuchiwany przez funkcjonariuszy: Wiktora Trochimczyka, Bogusława Pytlarza i Jana Żyto.

- Gdy na skutek bicia Józef Niechoda przyznał się do zarzutów, został doprowadzony do szefa PUBP Bronisława Bortnowskiego. Wycofał przed nim wcześniejsze zeznania, skarżąc się na tortury stosowane przez jego podwładnych - opowiada dr Marcin Zwolski, historyk z białostockiego Instytutu Pamięci Narodowej (wraz z Tomaszem Danileckim napisał książkę „Urząd Bezpieczeństwa w Bielsku Podlaskim (1944-1956),” opisującą m.in. kulisy mordu młynarza).

Odtąd do bijących dołączył również Bortnowski. Przesłuchania były brutalne.

- Józef Niechoda, ponownie bity rękoma, gumową rurką, kijem, kolbą karabinu, 29 grudnia zaczął gorączkować i majaczyć. Następnego dnia wezwano lekarza, ale pomimo jego interwencji, tej nocy mężczyzna zmarł. 31 grudnia przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała liczne i poważne obrażenia ciała - mówi dr Zwolski.

Sprawcy zabójstwa zostali osądzeni. W lipcu 1950 roku Wiktora Trochimczyka, Bogusława Pytlarza i Jana Żytę, skazano na dwa lata więzienia. Bronisław Bortnowski (były żołnierz Armii Czerwonej, NKWD, który był wtedy obywatelem ZSRR), nie stanął nawet przed sądem. Został jedynie ukarany dyscyplinarnie.

Zwłoki Józefa Niechody komuniści pogrzebali potajemnie. Tak, jak wiele innych ich ofiar, także i on miał być skazany na całkowite zapomnienie. W 1950 roku żona dowiedziała się, że ubecy ukryli zwłoki męża w anonimowym grobie na cmentarzu prawosławnym w Bielsku Podlaskim. Miejsce to wskazał grabarz. Od tej pory najbliżsi Józefa Niechody opiekowali się tym grobem. Jednak żona i dzieci chcieli poznać bolesną prawdę. Próbowali dowiedzieć, co się stało z Niechodą, gdzie jest pochowany.

Wydawało się, że po okresie tak zwanej odwilży październikowej w 1956 roku, kiedy pękły stalinowskie lody i złagodniała nieco polityka wewnętrzna w kraju, pojawi się iskierka nadziei na poznanie prawdy. W 1959 roku jeden z synów Józefa Niechody zwrócił się do prokuratury z prośbą o oficjalne wskazanie grobu ojca. Niestety, bez skutku. Odpowiedź była odmowna.

Córka Halina Zarachowicz chciała wiedzieć, czy we wskazanym przez grabarza grobie naprawdę leży jej ojciec.

- Przeszłam drogę przez męką. Nawet w 1996 roku miałam problemy. Nie chciano wydać mi żadnych dokumentów. Zwróciłam się wtedy do ministerstwa sprawiedliwości. Odnaleziono mordercę mojego taty, Bronisława Bortnowskiego, który żył bardzo godziwie. O moim tacie nie pamiętał, bo miał przecież tyle osób na sumieniu. A moja mama nie miała żadnej renty, nie dostaliśmy też rekompensaty od państwa. Zabrano nam majątek - nie kryła rozgoryczenia pani Halina.

Szansa na sprawdzenie, czy w grobie w Bielsku, którym przez lata opiekowali się bliscy Niechody, znajdują się jego szczątki, pojawiła się w 2013 roku. W tym czasie na terenie Aresztu Śledczego w Białymstoku, ekipa IPN poszukiwała szczątków ofiar zbrodni komunistycznych w latach 1939-1956.

Potomkowie młynarza skontaktowali się z ekipą, która prowadziła te badania.

- Kierownictwo Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu zgodziło się przeprowadzić identyfikację genetyczną bez obciążania rodziny kosztami - wspomina dr Marcin Zwolski

Wydawało się wtedy, że nie powinno być żadnych problemów.

- W rozmowie telefonicznej kierownictwo Państwowego Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego w Bielsku Podlaskim obiecywało, że nie będzie stawiać żadnych przeszkód w tej sprawie - przypomina historyk z IPN.

Jednak w sierpniu 2014 roku sanepid nie zgodził się na ekshumację. Urzędnicy zasłaniali się przepisami. - Zauważyli, że skoro ma ona na celu potwierdzenie tożsamości osoby zmarłej, to oznacza, że nie ma pewności, że w grobie tym spoczywa Józef Niechoda, a to z kolei oznacza, że wnioskujący o ekshumację mogą nie być członkami rodziny zmarłego, a więc nie mają prawa dokonać ekshumacji jego szczątków - tłumaczy Marcin Zwolski.

Nic nie dały odwołania od decyzji sanepidu oraz skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Przeprowadzenia ekshumacji w trybie procesowym odmówili również prokuratorzy prokuratury powszechnej stwierdzając, że sprawa śmierci Józefa Niechody została wyjaśniona, a badania nic nowego nie wniosą. Z kolei prokuratorzy IPN nie mogli wszcząć śledztwa, bo zgodnie z kodeksem karnym, skoro było ono już prowadzone, to mogło być wznowione jedynie przez prokuraturę w Bielsku Podlaskim, w której zostało zakończone.

Ostatecznie w październiku 2015 roku Zbigniew Kulikowski, prokurator białostockiego IPN w ramach śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych przez funkcjonariuszy PUBP w Bielsku Podlaskim, przeprowadził ekshumację grobu.

- To był normalny procesowy obowiązek. Musiałem to zrobić. Pani Halino, ja nie mogłem postąpić inaczej - podczas wręczenia noty identyfikacyjnej zwracał się do córki Józefa Niechody prokurator Kulikowski.

Halina Zarachowicz dziękowała mu za determinację. - Przez te wszystkie lata bardzo mi zależało, by wyjaśnić sprawę. Jeździłam na grób, który nam wskazał grabarz, ale nie miałam pewności, czy leży tam mój tato - mówiła pani Halina.

W ostatnią sobotę na Cmentarzu Miejskim w Białymstoku odbył się pogrzeb Józefa Niechody, młynarza współpracującego z podziemiem niepodległościowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny