Czekamy i czekamy, a tu ciągle nic. Mieli się do mnie odezwać, ale nikt nie zadzwonił. Już straciłam nadzieję na remont - mówi Jolanta Wendołowicz, mama chorej na białaczkę Agnieszki.
Kobieta już od roku próbuje się doprosić usunięcia z mieszkania grzyba, który zagraża jej córce. Bo choroba dziewczynki wymaga, żeby przebywała w sterylnych warunkach. Jednak lokal, który zajmuje z rodziną, jest zagrzybiony. Na razie Agnieszka musi więc mieszkać u babci.
- Agnieszka czuje się coraz gorzej. Stale jest w szpitalu. Ciągle pyta, kiedy mogłaby wrócić do domu, ale ja muszę jej odmawiać - żali się pani Jolanta.
W grudniu poprosiła o pomoc "Poranny“. Wtedy okazało się, że podobno wszystko można szybko załatwić. Urzędnicy Zarządu Mienia Komunalnego jeszcze w styczniu obiecywali nam, że naprawią szkody i pokryją wszystkie koszty.
Jednak sprawa się przeciąga. Mija kolejny miesiąc, a remontu nadal nie ma. Choć, jak się dowiedzieliśmy, pieniądze na niego są przyznane.
- Czekamy na telefon od pani Jolanty - mówi Jerzy Łukaszuk, dyrektor do spraw technicznych w ZMK. - To ona miała się z nami skontaktować i powiedzieć, kiedy może przyjechać ekipa. Jesteśmy gotowi, możemy być już następnego dnia.
- W takim razie już w poniedziałek do nich dzwonię. Chyba wezmę specjalnie urlop. Będę bardzo szczęśliwa, jeśli to uda się zrobić tak szybko - cieszy się pani Jolanta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?