Opinię o pracy bielskich urzędów ma każdy, kto z ich usługi korzystał. Często pojawiają się też one na naszym forum internetowym. Jeden z mieszkańców postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i złożyć skargi: najpierw na nadzorującą pracę urzędu sekretarz miasta Tamarę Korycką do burmistrza Eugeniusza Berezowca, a potem na burmistrza do rady miasta.
- Mieszkam w Bielsku dopiero od kilku lat i być może dlatego wyraźniej widzę wiele nieprawidłowości - mówił na ostatniej sesji Bogusław Mrozkowiak.
Pułkownik Mrozkowiak był szefem finansów Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej. Dwa lata temu przeszedł na emeryturę. Zamieszkał w Bielsku, gdzie jego żona została zatrudniona na kierowniczym stanowisku w magistracie.
- Wiem, że ludzie mogą łączyć dawną pracę mojej żony ze skargą, ale tak nie jest. Żona pracowała tam przez mniej niż jeden rok. Odeszła na własną prośbę w kwietniu 2012. Miała już dosyć tej niekompetencji - zapewnia Bogusław Mrozkowiak. - Od razu znalazła zatrudnienie w urzędzie wojewódzkim w Białymstoku.
Mrozkowiak zaczął korespondować z bielskim magistratem, prosić go o informacje, występować o dokumenty. Zauważone nieprawidłowości dokumentował na założonej przez siebie stronie internetowej. W końcu napisał skargę na burmistrza, ale w zeszły wtorek radni uznali ją za bezzasadną, choć ośmiu z nich wstrzymało się od głosu.
- Pod koniec przyszłego roku będą wybory. Niech Mrozkowiak wystartuje, wygra i zorganizuje pracę urzędu po swojemu - mówił burmistrz Berezowiec.
- Nie mam ambicji politycznych i nie planuję startu w żadnych wyborach - zapewniał Bogusław Mrozkowiak. - Będę chciał powołać do życia jakąś organizacje np. stowarzyszenie, które będzie zajmowało się pomocą w załatwianiu spraw mieszkańców w urzędzie. Mnie nigdy nie chodziło o pojedynczego urzędnika, bo każdy robi błędy, ja również. Bardziej chodzi mi o system, mentalność, nastawienie urzędu do mieszkańców.
I choć radni skargę odrzucili, to w swoich wystąpieniach też mieli wiele uwag do pracy urzędu.
- Z doświadczenia wiemy, że urzędnik czasami stara się pozbyć petenta - mówił radny Prawicy Jedność Ignacy Grzybowski. - Złożona do nas skarga, to godny pochwały przejaw zainteresowania obywatela losami miasta.
- Kilka osób zgłaszało się do mnie mówiąc, że pracownicy są niekulturalni i odsyłają z pokoju do pokoju - mówiła radna PiS-u Danuta Karniewicz. - Może nie wszystko da się załatwić, ale trzeba chociaż wysłuchać.
- Do mnie też docierało wiele uwag, o których mówiłem kierownictwu urzędu - opowiadał były wiceburmistrz, radny SLD Mirosław Gołębiowski. - Jeśli urzędnik olewa interesanta, to źle świadczy o mieście. Wszyscy musimy pamiętać, że pełnimy rolę służebną wobec mieszkańców.
- Petenci są czasami załatwiani dopiero na telefon od radnego. Można mu pomóc w dwie minuty, a człowiek chodzi do urzędu półtora miesiąca - mówił radny SLD Eugeniusz Simoniuk.
Swojego zaskoczenia słowami radnych nie ukrywał burmistrz. - Nie przesadzajcie, że jest aż tak źle. Jeśli macie skargi na swoich dyżurach, to mi je przekażcie. Z konkretami, z nazwiskami. Nikt łaski nie robi, że pracuje w urzędzie - mówił Eugeniusz Berezowiec.
Radni twierdzili, że jedną z przyczyn większej liczby uwag na pracę urzędu mógł być remont budynku i kilkunastomiesięczne rozbicie na kilka siedzib.
- Liczymy, że teraz burmistrz weźmie w karby swoich pracowników - mówił radny Simoniuk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?