Kolejne przetargi na sprzedaż bojarskich działek kończą się fiaskiem. Choć obowiązujący tu plan miejscowy przewiduje budowanie domów zgodnie z charakterem drewnianej dzielnicy, w praktyce budynki nie powstają. Nie ma kto ich wznosić.
- I nic dziwnego. Działki są drogie. A wiadomo, że jak ktoś ma pieniądze, to chce budować sobie pałac, a nie mieszkać w drewnianej chacie. By Bojary odżyły potrzebni są pasjonaci, a ci, niestety, groszem nie śmierdzą - mówi Ewa Drozdowska, rodowita mieszkanka Bojar.
Zaprosiła nas do domu, który wznosił jej dziadek. Było to dokładnie 101 lat temu - w 1912 roku. - Deski są jeszcze starsze. Dziadek przeniósł tu wiejską chatę z Pogorzałek - podkreśla Ewa Drozdowska.
Dom przetrwał lata - dwie wojny światowe i dwa ustroje. W zeszłym roku, o mały włos, a po budynku nic by nie zostało. W maju palił się stojący naprzeciwko dom przy ul. Wiktorii 6/1. Płonące części dachówek fruwały na wszystkie strony. Był środek nocy. Wiał wiatr.
- Bardzo się bałam o siebie i rodzinę. To wtedy postanowiłam, że zrobię coś, by takich tragedii już więcej nie było - mówi Ewa Drozdowska.
Pod wpływem impulsu wzięła pożółkłe plany budowy swojego domu i zrobiła projekt baneru, na którym zamieściła też zdjęcie swoich dziadków. Napisała wielkimi literami: Doceńcie drewniane domy. Baner zamierza wkrótce powiesić na domu.
- Chcę w ten sposób przekonać władze miasta, że warto chronić Bojary - tłumaczy.
Ma też ciekawą propozycję. Według niej miasto zamiast sprzedać, powinno oddawać bojarskie działki do adopcji. Zainteresowany dostałby ziemię za darmo w zamian za to, że na własny koszt wzniesie na niej dom zgodny z bojarskimi standardami. Po powiedzmy 40 latach dbania o postawioną przez siebie chatę, ktoś taki mógłby wykupić adoptowaną działkę za np. 20 procent ceny. Jeśli jednak by się okazało, że w domu nie ma bojarskiego ducha - np. okna są plastikowe, a kolor elewacji różowy - działka byłaby odbierana.
Andrzej Meyer, wiceprezydent Białegostoku mówi, że pomysł jest ciekawy, ale nierealny.
- Nie pozwala na to prawo. Nie da się odebrać komuś działki na takiej podstawie, że dom nie odpowiada jakimś wymogom - mówi.
Poza tym sprzedaż działek gminnych musi się odbywać na mocy przetargu. A do tego ostatniego może przystąpić każdy. Dochodziłoby więc do takich sytuacji, że ktoś wzniósłby na własny koszt dom, który zostałby podkupiony przez kogoś innego.
- Można jednak tak skonstruować umowę, że wszystkie te kwestie byłyby wyjaśnione. Wystarczy chcieć - twierdzi Ewa Drozdowska.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?