Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostocka polonistka pomaga zmienić system oceniania prac maturalnych. Żeby zyskali najzdolniejsi uczniowie

Marta Gawina
Maria Bartnicka od lat przygotowuje młodzież do matury. Na zdjęciu w otoczeniu uczniów z klasy IIIa w III LO przy ul. Pałacowej.
Maria Bartnicka od lat przygotowuje młodzież do matury. Na zdjęciu w otoczeniu uczniów z klasy IIIa w III LO przy ul. Pałacowej. Fot. Wojciech Oksztol
Białostocka polonistka pomaga w poprawianiu systemu oceniania maturzystów w całej Polsce. - Teraz podczas egzaminu z języka polskiego nie ma miejsca na własne przemyślenia. Tracą najlepsi uczniowie - mówi Maria Bartnicka.

Monika była blisko finału olimpiady z polskiego. Jej praca literacka została oceniona bardzo wysoko. Nie powiodło się jej jednak na teście językowym, dlatego musiała w tym roku zdawać maturę.

- Wybrałam poziom rozszerzony i temat o metaforze drogi na podstawie powieści Myśliwskiego. Zdobyłam tylko 60 procent. Byłam w szoku. Wtedy od swojej polonistki, której streściłam pracę, usłyszałam: "Trzeba było dać sobie spokój z własnymi sądami. Za to nie ma punktów" - wspomina dziewczyna.

Potwierdza to Maria Bartnicka, polonistka z III LO i egzaminator maturalny. - Teraz egzamin to przepisywanie z czystego na brudne. Autor napisał, a uczeń swoimi słowami przekazuje, co autor napisał. To wszystko - obrazuje nauczycielka.

Od lat głośno krytykuje sposób oceniania prac maturalnych z języka polskiego. - Zamiary twórców zmian maturalnych były szlachetne - mówi. Gorzej jest z praktyką. Jak podkreśla Bartnicka, uczeń musi przewidzieć, czego konkretnie wymaga autor zadania egzaminacyjnego. O swobodzie myślenia nie ma mowy.

Krytyka poskutkowała. Problem z maturą z języka polskiego dostrzegła Centralna Komisja Egzaminacyjna. - Dostałam od niej propozycję przedstawienia swojej koncepcji zmian w ocenianiu - dodaje Maria Bartnicka.

I to jako jedyny polonista z naszego województwa, jedna z trzech w kraju. Ich propozycje są już na biurku szefa CKE. Jeszcze we wrześniu ma być spotkanie z autorami zmian. Te mogą wejść w życie w kolejnym roku szkolnym.

Maria Bartnicka proponuje przede wszystkim o wiele więcej punktów za własne sądy i refleksje maturzysty.

- Trzymam kciuki za te propozycje - mówi Leszek Jawor, białostocki polonista i egzaminator. - Trzeba w końcu dowartościować najzdolniejszych humanistów, żeby przestali równać do średniaków. Tak się dzieje teraz.

Z Marią Bartnicką, polonistką z III Liceum Ogólnokształcącego, rozmawia Marta Gawina:

Kurier Poranny: Dlaczego uczeń, który doskonale radzi sobie na lekcjach języka polskiego, bierze udział w olimpiadach, zdaje maturę z tego przedmiotu na czwórkę albo trójkę?

Maria Bartnicka: Przyczyna tkwi w sposobie sprawdzania prac maturalnych. A konkretnie w modelu oceniania. Praktyka pokazuje, że uczeń musi trafić w ten zakres treści, który przewidział i wpisał do modelu autor zadania. A te dla ucznia, który nawet ma wiedzę, mogą wydawać się abstrakcyjne. To nie koniec. Model odpowiedzi w ogóle nie przewiduje swobody myślenia uczniów. A przecież najlepsi, często osoby bardzo wrażliwe, mają swoje refleksje związane z dziełem literackim, swoje przemyślenia.

Czyli nie warto wybijać się ponad przeciętność?

- Dokładnie. Najlepsi uczniowie nie mogą się wykazać. Jeśli ktoś patrzy na bohatera przez pryzmat swoich doświadczeń, swoich ocen, to nie wpisuje się w wymagania maturalne. Następna sprawa: ocenianie prac to mechaniczna robota. Liczy się tylko klucz. Nie ma całościowego spojrzenia na pracę. Trudno docenić osobowość piszącego.

Teraz ma Pani okazję to zmienić.

- Taką propozycję dostałam od Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, z którą współpracuję od lat. Miałam popracować nad innym sposobem oceniania. Stworzyłam swoją koncepcję. W tym miesiącu mamy się spotkać i rozmawiać o propozycjach. Te mają szansę wejść w życie od kolejnego roku szkolnego.

Jakie zmiany proponuje Pani w swojej koncepcji?

- Teraz najważniejsza jest analiza tekstu. To jest właściwie sto procent wszystkich punktów. A tych jest 25. W tym tylko cztery przyznaje się za tak zwane szczególne walory. Ale to od egzaminatora zależy, czy on własny sąd ucznia uzna za walor, czy nie. U mnie analiza to tylko pięć punktów, 15 - przywołanie innych tekstów. Natomiast 10 punktów to własne oceny, sądy maturzysty. Wiem, że nie wszystkim egzaminatorom te zmiany mogą się podobać. Bo schematyczne ocenianie jest łatwiejsze.

To może trzeba wrócić do wypracowań ze starej matury. Jej obrońcy twierdzą, że tam było miejsce na własne refleksje, przemyślenia. A o to chodzi w naukach humanistycznych.

- Tak było. Ale nie zgadzam się z tezą, że poprzednia matura była świetna. To
nieprawda. Dawała możliwość do mówienia: co ja myślę, co ja czuję, ale też prowokowała do niesamodzielności. Było wielkie przygotowywanie materiałów pomocniczych. Regulamin nic nie mówił na temat ściągania. I ściągali prawie wszyscy. Komisje egzaminacyjne były bezradne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny