Ministerstwo uważa jednak inaczej. Chce, by Narodowy Fundusz Zdrowia płacił za porody w domu, a nie tylko w szpitalach. Nowe przepisy mają obowiązywać już od przyszłego roku.
Niektórym kobietom pomysł się podoba. Wolą domowe warunki niż sterylny szpital. Natalia Głódź żałuje, że nie mogła urodzić Gabrysia w domu, bo miała cesarskie cięcie.
- Ale znam wiele kobiet, które urodziły w domu i były z tego bardzo zadowolone - mówi.
Położnicy nie zostawiają jednak suchej nitki na projekcie ministerstwa.
- Z punku widzenia ryzyka nie można przewidzieć wszystkich możliwych powikłań - twierdzi prof. Laudański. I ma własny pomysł: - Lepiej stwarzać rodzącym kobietom warunki prawie domowe w szpitalach.
- Przecież poród w domu jest porodem naturalnym, bez leków wspomagających skurcze. Może trwać 6 godzin, a może dwa dni - mówi Irena Grygoruk, położna z Białegostoku. - Tu potrzebna jest duża wiedza i odpowiedzialność rodziców i położnej.
Niebezpieczeństwo to nie wszystko. Do porodu w domu trzeba się bardzo dobrze przygotować. Trzeba też zadbać o transport do szpitala i poinformować lekarzy o możliwości przyjazdu, gdyby stało się coś złego.
Położna powinna się zająć kobietą i jej dzieckiem nawet przez dwa dni po urodzeniu. Potrzebne będą także obowiązkowe szczepienia dziecka tuż po porodzie.
- Pozostaje jeszcze biurokracja. Przygotowanie dokumentacji medycznej, karty szczepień, złożenie dokumentów w urzędzie stanu cywilnego i statystycznym - wylicza Irena Grygoruk.
Na świecie porody w domu są coraz popularniejsze. Co dziesiąta Niemka i co trzecia Holenderka rodzą poza szpitalem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?