MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Artysta z Howien

Marian Olechnowicz [email protected] tel.085 715 45 45
- Polskę zjeździłem całą. Europę od Danii do Alp. Niemcy wzdłuż i wszerz. Ale i tak tęsknię za swoimi bagnami i jeziorami - Kornik sięga po papierosa. - Bez Mazur nie mogę żyć. Chociaż od szesnastego roku życia, tam jest mój dom, gdzie plecaki postawię. Jednak i tak ciągnie mnie na Mazury. Umarłbym już dawno bez tych moich powrotów. Jo - dodaje po mazursku. - W tym moim życiu jest normalnie. Raz lepiej, a raz gorzej.
- Polskę zjeździłem całą. Europę od Danii do Alp. Niemcy wzdłuż i wszerz. Ale i tak tęsknię za swoimi bagnami i jeziorami - Kornik sięga po papierosa. - Bez Mazur nie mogę żyć. Chociaż od szesnastego roku życia, tam jest mój dom, gdzie plecaki postawię. Jednak i tak ciągnie mnie na Mazury. Umarłbym już dawno bez tych moich powrotów. Jo - dodaje po mazursku. - W tym moim życiu jest normalnie. Raz lepiej, a raz gorzej.
Wygląda całkiem niepozornie. Ot, zwyczajny człowiek, lekko pod pięćdziesiątkę, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Nie bardzo lubi mówić o sobie. Tymczasem jest człowiekiem nietuzinkowym. Bo żadnej pracy się nie boi. I potrafi zrobić wszystko. No, prawie wszystko.

Spotykam go na placu, przy zwierzynie. Kręcą się tutaj konie, owieczki i kucyki. Coraz któreś podchodzi do mężczyzny. Nie tylko są oswojone, ale wyraźnie go lubią. Nasz rozmówca nie chce podawać imienia i nazwiska.

- Wystarczy Kornik - śmieje się - I tak każdy wie o kogo chodzi.

Oprowadza po howieńskich zabytkach. O wszystkim potrafi opowiedzieć i od siebie coś dodać. Przy niektórych sprzętach i narzędziach zatrzymuje się nieraz mocno zdziwiony. A przecież zwiedził kawał świata. Jego dom, jak sam mówi, jest między Renem a Bugiem.

- Będzie pan w środę? - pytam, bo widać, że Kornik to człowiek nietuzinkowy. Koniecznie trzeba z nim umówić się na dłuższą rozmowę.

- A gdzie mam być, jak nie wiem gdzie jestem - odpowiada żartem.
Człowiek z Mazur

Pochodzi z małej wsi mazurskiej pod Orzyszem. I cały jego majątek mieści się w dwóch iście zabytkowych plecakach.

- Ten jest z US Army, 1944 rok - mówi Kornik i szuka napisu z datą- Porządny materiał. I jaki pakowny ten worek. Zabytek. Genau - dodaje z mazurska. - Ten drugi kupiłem w Hamburgu. Policyjny z demobilu. Też stary. Jo, jest nawet napis - pokazuje z dumą.

Kornik ma swój dom na Mazurach, do którego wraca, ale na krótko. Odwiedza stare kąty, połazi nieco po wsi. I po dwóch, trzech tygodniach już go w świat niesie. A pracy nie musi szukać, chociaż czasy są przecież trudne. Bo Kornik potrafi zrobić wszystko.

- Jo, tylko czasem trzeba podumać - tłumaczy. - I potem da się zrobić. No, nie - dodaje po chwili. - Bomby atomowej to jeszcze nie próbowałem. Ale gdybym miał materiały! - żartuje.

- Niemożliwe, że z pana taka złota rączka - powątpiewam. - Rzeźbić, to fakt, umie. Majsterkować też. Ale garnka to na pewno w życiu nie ulepił.

- Aleś trafił - śmieje się Kornik. - Miałem wtedy czternaście lat. Po sąsiedzku cegły wypalali. Podebrałem trochę rozrobionej gliny. A koło garncarskie? - znowu śmieje się. - Na adapterze Bambino garnek ulepiłem. A dwa lata później wyszedłem z domu. I tak już zostało

Władca drewna

Kornik jest rzeźbiarzem: - Nikt rzeźbienia innego człowieka nie nauczy - mówi siedząc przy drewnianym stole, w starej chałupie w Howienach.

Za oknem pada śnieg, a drzewa pokryła lekka szadź. Dobrze tak siedzieć blisko kaflowego pieca. I słuchać człowieka, który umie opowiadać. - Tylko lipny rzeźbiarz rzeźbi w lipie - tłumaczy ironicznie Kornik. - I nic na siłę. Drewno samo powie co z nim można zrobić. Nieraz chodzę wokół niego kilka dni. Świątka lub rybaka można zrobić, jak ktoś sobie życzy. Ale to nie jest rzeźba, a zwykła tandeta. Nikt nie może kazać, jak i co mam rzeźbić. Czasem w połowie zostawiam robotę. I już.

Kornik nie jest malarzem, ale swoje pomysły rzeźbiarskie najpierw rysuje ołówkiem.Umie malować. Ze zwykłego podpisu zrobi obrazek: - O, mam problem - patrzy z niedowierzeniem na mój autograf. - Trudny do przemalowania. Ale po chwili coś wymyśla i powstaje postać w okularach.

Kornik uwielbia książki. Najbardziej wojskowe i historyczne: - A cóż mi zostało - stwierdza filozoficznie.

Rzeźbi w lipie, wierzbie, topoli: - Uwielbiam topolę - mówi. - Ona nigdy nie zdradzi. Rzadko pęka. A lipa? - macha ręką. - Po miesiącu w niektórych miejscach dwie dłonie w szczelinę można włożyć. Taka jest.

Nieraz dostaje drewno całe pokręcone. Co z niego wymyślić, jak w rzeźbę obrócić? Chodzi, ogląda, śni po nocach. I pomysł sie pojawia. Tylko nie daj Bóg, aby ktoś się wtrącał.

Człowiek wielu zawodów**
Jego pasją jest drewno. Jednak wiem, że i garnki lepił. Potem w glinie robił postacie świątków i rybaków. Udawały się mu pięknie i ludzie kupowali. Ale to robota dla fabryki, a nie dla artysty. Zna się też na kowalstwie, bo go dziadek kształcił. I dobrze wyuczył: - Dwóch dziadków miałem, dwóch kochałem. Dożyli do stu lat. Ja tylu nie dożyję - stwierdza obojętnym tonem.
Jak dodaje, w kuźni potrafi wykuć zbroje, miecze i kusze. Aby tylko rysunki miał. Włócznie, topory i hełmy to dla niego też nie problem.
- Zimny ten piec - mówi nagle Kornik i sięga po gorącą herbatę. - Niedawno stawiali. I źle postawili. Za mało w środku szamotówki i nie trzyma ciepła. Może też do gliny soli za mało dali.
I już postanawia, że trzeba będzie ten piec poprawić. Bo Kornik na robocie zduna też się zna. Dom potrafi zbudować, każdy sprzęt naprawić. I ciągle coś wymyśla. W Howienach pochodnie do kuligów, takie sklepowe się mu nie spodobały. Siedział, kombinował, Marka Mancewicza, czyli swojego szefa coraz do miasta posyłał. No i wymyślił. Lepiej i dłużej się palą.
- Oprócz kosmonauty, to wszystkim w życiu byłem - żartuje Kornik.
Kucharz z niego też jak się patrzy. No, gotowania życie samo go nauczyło. I tak zresztą każdy chłop lepiej od kobiety ugotuje, bo ma więcej kubeczków smakowych. Taka jest prawda według Kornika Tylko trzeba z nich umieć korzystać.
- Polecam bukiet mazurski - widać, że znowu żartuje, bo oczy mu się śmieją. - Cztery węgorze i w środku flaszka. Najlepsze wino robię z owoców z tarniny. I może tak wymyślać godzinami. Ale gotować umie.
Obieżyświat
Czego on w życiu nie robił? Ale prawie zawsze w drewnie. Rzeźbił nawet wielki posąg Światowida. Ale najczęściej robił drewniane dekoracje i balustrady w pensjonatach lub prywatnych rezydencjach.
Kornik pracuje dla wszystkich. Niech tylko zamówią jakąś robotę i dobrze zapłacą.
- Tylko nie dla warszawiaków - dodaje z emocją w głosie. - No, nie można wszystkich do jednego garnka wrzucać. Ale nie lubię ich i koniec.
A jacy sa ludzie tutaj, na Podlasiu?
- Ja robię swoje, z turystami nie rozmawiam. Mam robotę i znam swoje miejsce. Tak mnie życie nauczyło. Lubię połazić po Howienach. Tylu staroci w jednym miejscu w życiu nie widziałem. Genau. Jakie miasto najbardziej podziwiam? Muszę pomyśleć, tyle tego było. Chyba Baden Baden, ulice są tam ponad dachami domów. Wszystko jest w dole. Niesamowite. A teraz tutaj jest mi dobrze. Ech, gdyby Howieny przenieść na Mazury. Miałbym raj. Albo odwrotnie - dodaje po chwili.
I zbiera się zza stołu. Bo robota nie może czekać. A i nowy pomysł kotłuje się w jego głowie...
**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny