Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NKWD rozstrzelało 16 osób. Tlko dlatego, żeby pozbyć się problemu z transportem

Fot. Bogusław F. Skok
Kazimierz Szyłkiewicz miał wówczas 19 lat. Widział, jak enkawudziści  prowadzili konwój przez Zabłudów. - Szli od Bielska Podlaskiego. Kilkanaście osób, po bokach ruskie sołdaty.
Kazimierz Szyłkiewicz miał wówczas 19 lat. Widział, jak enkawudziści prowadzili konwój przez Zabłudów. - Szli od Bielska Podlaskiego. Kilkanaście osób, po bokach ruskie sołdaty. Fot. Bogusław F. Skok
23 czerwca 1941 roku w lesie pod Folwarkami Tylwickimi koło Zabłudowa funkcjonariusze NKWD dokonali egzekucji szesnastu mieszkańców Ciechanowca i Brańska. Zabili tylko dlatego, aby pozbyć się problemu związanego z transportem, bo prowadzili ich z ciechanowieckiego więzienia do więzienia w Białymstoku.

To był mały Katyń - określa prokurator Zbigniew Kulikowski z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który zakończył śledztwo w tej sprawie. Akta liczą ponad 700 stron. Relacje rodzin poszkodowanych, świadków pokazują ponury obraz przeszłości, skrywanej latami, o której nawet najbliżsi bali się opowiadać.

Zabłudów

Helena Hermanowska ma 88 lat. Drobniutka, z twarzą pooraną zmarszczkami. Pokaże, gdzie to było, pamięta wszystko, a jakże. Mieszkała wtedy z rodzicami na kolonii w Folwarkach. To za ich stodołą, kilkaset metrów dalej, dokonano tego mordu. Jedziemy drogą do Żedni. Po jednej stronie rząd domków letniskowych i ogródki działkowe. Po drugiej las. Skręcamy w prawo.

- To tu - pani Helena każe się zatrzymać. Idzie kawałek, rozgląda się dookoła. Las już inny, nie ma wysokich sosen ani śladu po ich posiadłości.

- Widzieć, to nie widziałam, jak Sowieci zabijali tych ludzi - zaczyna opowiadać. - Ojciec słyszał strzały, ale bał się iść patrzeć, czas był niespokojny. Przyszedł Siemieńczuk i mówi, że są pobici za naszą stodołą. My tam poszli, ale nikogo nie zobaczyli, bo oni byli już zasypani piaskiem w takiej wielkiej jamie po ściętej sośnie. Tylko ziemia była zlana krwią.

Strasznie to wyglądało - otrząsa się. - Dalej widziałam ruskich żołnierzy w mundurach. Leżeli pod drzewami, to ci, co strzelali. Odpoczywali. Cud, że nas nie zaczepili. Tak samo mogli zabić, co im człowiek znaczył... A potem rodziny zaczęły przyjeżdżać po tych zabitych. Zachodzili do nas, ojciec im pokazywał. Rozpoznawali swoich, to po swetrze, to po spodniach, bo twarze oni mieli zmasakrowane. Ach, jak ci ludzie rozpaczali. Jeszcze teraz serce się ściska. Lato się zaczynało, taki piękny czas, i taka straszna śmierć.

Kazimierz Szyłkiewicz miał wówczas 19 lat. Widział, jak enkawudziści prowadzili konwój przez Zabłudów.

- Szli od Bielska Podlaskiego. Kilkanaście osób, po bokach ruskie sołdaty. Mężczyźni w różnym wieku i dwie młode kobiety. Mocno zmęczeni. Ludzie w Zabłudowie patrzyli, ale co mieli zrobić? - wzrusza ramionami. - Bali się. Był 22 czerwca, Niemcy wypowiedzieli Ruskim wojnę. Bomby leciały, wszyscy w strachu, chowali się, gdzie kto mógł. A jeszcze cała ulica zawalona była uciekającym wojskiem. Kiedy bombardowanie się nasiliło i konwój nie mógł iść w kierunku rzeki, to skierował się w kierunku wsi Folwarki, tam był las. I tam ich pomordowali - kiwa głową. - Wtedy nikt nie wiedział, co to za jedni.

Dopiero później, jak rodziny zabierały ciała, dowiedzieliśmy się, że z Brańska i Ciechanowca pochodzili.

Białystok

Egzekucję widział Kazimierz Szarejko. Już nie żyje, ale opisał tamte wydarzenia. Rodzina przekazała jego relację do IPN. "Słyszałem strzały. Od mojego domu to było jakieś 600, 700 metrów. Widziałem, jak się ludzie rozbiegali. U nas wtedy był na kwaterze ksiądz z Zabłudowa, którego Sowieci wygnali z plebanii. Po jakimś czasie wlatuje do naszego mieszkania jakiś człowiek, nazywał się Jan Łapiński. Zziajany, wystraszony. Kiedy doszedł do siebie, powiedział, że było ich czternastu, tylko on jeden został żywy, resztę Ruskie zabili. Ustawili i strzelali seriami. Mówił, że jest z Krynicy. Jak się trochę uspokoił, to poszliśmy tam. Zwłoki leżały porozrzucane po lesie, kobiety bliżej, mężczyźni dalej. Ten Łapiński opowiadał, że jeden mężczyzna trzymał się jego, on prosił: puść człowieku, bo i tobie będzie śmierć, i mnie. Ruski zobaczył, że się rusza, podszedł i dobił go. Enkawudziści po egzekucji uciekli w strachu przed nadchodzącymi Niemcami.

- My wykopali dół w lesie i sami ich pochowali - opisywał Szarejko. - Poznosili ich w jedno miejsce. Pogrzebali my ich bez księdza, bo ksiądz był staruszek. Drewniane krzyże postawili. Łapiński porozwieszał na płocie, na naszym podwórku, ubrania tych zabitych (mieli je ze sobą, bo myśleli, że wiozą ich na Syberię) i powyjmował dokumenty, żeby rodziny mogły rozpoznać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny