Miasto ogłosiło właśnie przetarg na sporządzenia analizy ekonomiczno-konstrukcyjnej hali widowiskowo-sportowej. Oprócz wyliczenia kosztów budowy, władze chcą wiedzieć, ile będzie kosztowało utrzymanie obiektu. Czyli chociażby konserwacja i przeglądy techniczne.
Jak wygląda finansowanie hal porównywalnych do tej, która ma powstać w Białymstoku? Ścieżka z pewnością nie jest usłana różami.
- Gdyby hale sportowe generowały zyski, byłyby budowane przez prywatnych inwestorów - nie ukrywa Grzegorz Jania, dyrektor Bielsko-Bialskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Podobnie jest ze stadionami.
- Nawet mówiąc o Narodowym nie rozważa się ile zarobi, ale jak zrobić, by jak najmniej do niego dołożyć - podkreśla.
Tamtejsza hala została otwarta w 2010 roku. Pomieści 4,5 tys. osób. - Początki były trudne. W 2010 mieliśmy dosłownie kilkanaście wydarzeń. Ale już w 2014r. w hali i na terenach do niej przyległych odbyło się ponad 100 różnego rodzaju imprez, w tym 20 międzynarodowych - podkreśla Grzegorz Jania.
I to jednak nie wystarcza. Hala jest deficytowa. Zysk jest pożerany przez koszty. Na przykład w nieco większej niż bielsko-bialskiej, hali w Częstochowie, roczne koszty to ok. 4 mln zł. Hala zmieści 7 tys. osób. Jej dyrektorka Małgorzata Rydz uważa, że to nieco za dużo.
Białostocka hala widowiskowo-sportowa ma pomieścić 6 tysięcy widzów.
- W mniejszych ośrodkach, takich jak Białystok czy Częstochowa hale powinny mieścić najwyżej do 5 tys. osób. Więcej biletów się po prostu nie sprzeda. Nawet na meczach międzypaństwowych zajętych jest jakieś 3/4 miejsc - tłumaczy.
W hali organizowana są też koncerty, targi czy konferencje.
- Największe obłożenie, czyli ok. 5 tys. osób mieliśmy podczas musicalu Metro - wspomina Małgorzata Rydz.
Na wydarzeniach kulturalnych zarobić jednak trudno.
- Jest coraz gorzej. Organizatorzy nie biorą pod uwagę hal sportowych, bo mają świadomość, że nie sprzedadzą biletów. Poza tym zwiększa się konkurencja. Jeszcze jakieś 10 lat temu byliśmy jedną z największych hal w Polsce. A teraz rosną one jak grzyby po deszczu - mówi Marcin Wasilewski, kierownik hali sportowej we Włocławku.
Obiekt jest jednak stale zajęty.
- Korzystają z niej przeważnie kluby sportowe. O rentowności nie ma co nawet myśleć. Utrzymujemy się z miejskich dotacji - podkreśla.
Dodaje jednak, że miasto powinno mieć halę.
- Sport musi się przecież gdzieś rozwijać - twierdzi.
Zielone światło białostockiej hali dał w zeszłym tygodniu minister sportu, który obiecał 40 mln zł na jej budowę. Potrzeba jeszcze 80.
Trzeba dokładać, bo ważna jest promocja
Żeby zorganizować mecz międzypaństwowy na przykład w siatkówce, trzeba zapłacić Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej. I to spore pieniądze. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, za World Grand Prix Kobiet w Siatkówce samorząd Lublina zapłacił ponad 100 tys. zł. Tamtejsza hala sportowa pomieści 4 tys. osób. Obłożenie było ok. 90-procentowe. Na biletach zarobił jednak związek, miasto - tylko na wynajmie hali. Takie dokładanie do ważnych imprez ma sens promocyjny. Mecz był oczywiście transmitowany przez telewizję.
- Przynajmniej na początku działania hali, trzeba kupić kilka imprez. W innym wypadku, o hali nikt nie będzie słyszał - mówi nam anonimowo pracownik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Lublinie.
Wiadomo, że każda impreza jest inna. Miasta negocjują warunki z federacjami sportowymi. Wyjść na plus jest bardzo trudno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?