Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O wójcie, co gotować lubi

Anna Szajkowska Sylweriusz Dworakowski
Przed rokiem, na Ogólnopolskim Przeglądzie Stołów Wigilijnych w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki, setki osób podziwiały kulinarny kunszt gminnego rządcy z Podlasia i niezwykły urok towarzyszących mu pań z zespołu folklorystycznego Klekociaki. Śledzie z czosnkiem z ogródka bratowej, chałki z makiem przyrządzone podług przepisu babci Anny z Wandalina, chleb boćkowski i niepowtarzalna nalewka "z bocianiego gniazda" zyskały uznanie ludzi kultury. O nieznanych dotąd Boćkach i ich gotującym wójcie dowiedziała się cała Warszawa.

Stanisław Derehajło mieszka z żoną, córeczką i rodzicami "na Ostaszach", w części Bociek nieco oddalonej od magistratu. Wójt z wyglądu przypomina kresowego sarmatę. Barczysty, o pogodnej twarzy, sumiastych wąsach. Z zamiłowania rolnik, z wykształcenia historyk i specjalista od administracji publicznej. W dobrej kompanii potrafi "wydreptać" kilkadziesiąt tańców wywodzących się z różnych regionów Polski, z wyjątkiem góralskich. Pierwsze kroki taneczne stawiał w zespole Podlaskie Kukułki. Pod okiem znanego choreografa Wiesława Dąbrowskiego poznawał kroki kujawiaka, siarczystej polki, ukłony, piruety. W Technikum Rolniczym w Bielsku Podlaskim poznał sympatyczną Beatę, przyszłą żonę. Od paru lat oboje występują w Klekociakach. Wójt śpiewa, żona tańczy.
Wójt występował z Klekociakami w Szwajcarii, w Belgii, w różnych zakątkach Podlasia. Ma silny głos, po ojcu Janie. Lekki w nogach, jak primabalerina. Zamiłowanie do muzyki jest powszechne w tej rodzinie. W zespole występują nie tylko żona wójta, ale i siostrzenica. Za parę lat na scenie, obok taty i mamy, stanie najmłodsza Derehajłówna - Gabrysia. Dziewczynka ma "coś" po rodzicach, wyznają dziadkowie, chętnie przebywa w kuchni, lubi zaśpiewać, zatańczy.

Siedział pod stołem

Jan i Teresa Derehajłowie, rodzice wójta, przez ponad trzydzieści lat obsługiwali wesela, pogrzeby, msze prymicyjne. Robili wędliny, ciasta, mięsiwa - na zimno i na gorąco. Z czasem stali się najbardziej znaną parą wędliniarską w okolicy, od Bociek po Bielsk, Drohiczyn, Orlę, Ciechanowiec, Hajnówkę. Także w Białymstoku przygotowywali potrawy na kilkunastu weselach.
- Zamiłowania kulinarne wyniosłem z domu rodzinnego - wójt wyjmuje z szuflady przepis na kiełbasę derehajłowską. - Jako kilkuletni chłopiec jeździłem z rodzicami na wesela i siedząc pod stołem, na którym peklowano mięsiwa, nadmuchiwałem kiełbasiane kiszki. Przyglądałem się jak tata szprycuje mięso na stypę pogrzebową, jak schab odkraja od kości, ile soli sypie na michę kiełbasy. Poznawałem smaki i nazwy przypraw korzennych, podglądałem jak w piecu rosną ciasta drożdżowe.
Z czasem polubił kuchnię i zapach ziół unoszący się znad duszonej potrawy. Zaczął gotować.
- Na pogrzebach i weselach u prawosławnych i katolików podobne potrawy stawiają, u adwentystów nie ma wieprzowiny - powiada mistrz Jan. - Podobnie jak u Żydów, religia zakazuje. Teraz wszystko można kupić w sklepach, za Gierka trudno było o wędliny.
Bywało, że w ciągu dwunastu godzin trzeba było przerobić świniaka na kiełbasy. - Jeszcze ryja nie uprzątnęli spod stodoły, a już nieboszczyk w ostatnią drogę ruszał. Ludzie na cmentarz, a my przy kuchni. Schabowe, zrazy mielone, bigos - wszystko było na czas. Panie, gdybym ja to wszystko opowiedział...

Lubi dobrze zjeść

Janina Tołwińska z Siekluków i Nina Góralczuk z Dubna przygotowały na warszawską imprezę misy z jadłem, "Klekocianki" - każda po dwadzieścia wiosen - rozdawały zewsząd uśmiechy. Wójt przywdział fartuch z bocianem (symbol miejscowości) i wielką czapę kucharską. Co znamienitszym gościom ze stolicy "wodę bocianią", czyli nalewkę, serwował.
- Wyjazd do Warszawy to przede wszystkim zasługa wójta - stwierdza pani Janina. - Nie tylko ładnie śpiewa i tańczy, ale także lubi dobrze zjeść - kwituje uśmiechem. - Pan Bóg obdarzył go wieloma talentami, to rzadkość wśród władzy.
Pokazywanie dorobku kulturalnego gminy w kraju i za granicą jest doskonałą promocją naszego regionu - przyznaje młoda kobieta zdążająca w stronę gminnego ośrodka kultury. - A jest, co w Boćkach pokazać. Tradycje świąteczne u katolików i prawosławnych, zespoły muzyczne, zabytki...
- Niemcy są zachwyceni naszą kuchnią regionalną - zapewnia właścicielka gospodarstwa agroturystycznego spod Bociek. - Wszystko ich zaskakuje - i kiszka ziemniaczana, i pyzy, i kaczka nadziewana jabłkami. Mówią, że tak dobrego masła jak w Polsce nigdzie nie jadali.
Przyjezdni najchętniej zamawiają obiady z tego "co lata, biega i mruczy na podwórku". Kura w rosole, ser wiejski, chleb domowy, miód, jajecznica na bekonie, kieliszek przedniej nalewki - to boćkowskie specjały. Wójt je lubi i dlatego gotuje.
- Wychodzenie z kuchnią regionalną poza Podlasie przynosić powinno gminie określone korzyści - kalkuluje Stanisław Derehajło. - Chodzi o to, aby lokalne produkty rolne były chętnie kupowane i więcej pieniędzy trafiało do kieszeni naszych rolników. Mamy bardzo dobre mleko, doceniają to goście zagraniczni, najlepszej jakości są boćkowska wołowina i cielęcina. Rzecz w tym, aby i Ślązacy, i Wielkopolanie, i Mazowszanie o tym wiedzieli i do nas przyjeżdżali. Namawiając ludzi do urządzania kwater agroturystycznych, chcemy przyciągnąć turystów. Jajko wędrowiec kupi, chleb, mleko. I przenocuje - a rolnikowi przyda się każda złotówka.

Z dawną metryką

W Polsce mieszka 53 Derehajłów, kilku w Argentynie. Jak poświadczają przekazy rodzinne, ród przywędrował na Podlasie z Wielkiego Księstwa Litewskiego w czasach, gdy król Zygmunt August spędzał upojne noce z Giżanką, w Knyszynie. W domowych archiwum pana Stanisława zachowały się unikalne dokumenty z okresu carskiego, "papiery strażackie", zdjęcia z lat trzydziestych, zarządzenia magistratu, akty notarialne po pradziadku Aleksandrze. Tenże - wraz z Ignacym Hryniewickim - brał udział w przygotowaniach do zamachu na cara. W latach okupacji niemieckiej Bolesław Derehajło, dziadek Stanisława, był komendantem placówki Armii Krajowej. W 1943 roku rozstrzelany został przez Niemców w Starosielcach, wraz z osiemdziesięcioma żołnierzami Polski Podziemnej. Zachowała się szczególna pamiątka po Bolesławie: książeczka do nabożeństwa z wpisanym odręcznie tekstem przysięgi żołnierzy AK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny