Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będzie zabijał, gwałcił, molestował

Agnieszka Domanowska
Nie było żadnych wątpliwości, że ten człowiek powinien być odizolowany od społeczeństwa. Jego ofiary potrzebowały ciepła i miłości, zaufały mu. W zamian otrzymały cierpienie, łzy i zmarnowane życie - tak brzmiało wczoraj uzasadnienie wyroku w sprawie Krzysztofa Bukacza. Pedofil i morderca do końca życia będzie przebywał za kratkami.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie miał wątpliwości co do winy i utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Dokonał jedynie - jak to określił - zmian " kosmetycznych". Uniewinnił oskarżonego od zarzutu molestowania jednego z chłopców, dlatego że w czasie trwania procesu pokrzywdzony ukończy 15 lat.

Brak ciał nie zmniejsza rozmiaru zbrodni

- To nie był typowy proces, choćby ze względu na to, że do dziś nie odnaleziono ciał - starszego mężczyzny i 10- letniego chłopca. To jednak nie zmienia rozmiarów tych wszystkich przerażających zbrodni - mówiła w uzasadnieniu sędzia sprawozdawca Alina Kamińska.
Sąd wziął między innymi pod uwagę to, że od momentu zabójstwa nikt już więcej nie widział poszkodowanych.
- Jednak najważniejsze jest to, że są naoczni świadkowie obu zabójstw. To osoby niepełnoletnie i ze środowisk patologicznych, ale nie było powodów, by ich zeznaniom nie uwierzyć - mówiła sędzia Kamińska.
Sąd nie odczytał wszystkich szczegółów uzasadnienia wyroku w obecności dziennikarzy. Sprawy intymne i erotyczne przytoczono za zamkniętymi drzwiami.
Sędziowie kilkakrotnie podkreślali to, że nie wiadomo, jakie ślady pozostały w psychice dzieci molestowanych przez Bukacza.
- Ufały mu bez granic i on to wykorzystał. Dzieci z domów dziecka i placówek opiekuńczych najłatwiej można w ten sposób oszukać - zakończyła sędzia Kamińska.
Według opinii biegłych oskarżony jest na tyle zdemoralizowany, że nie rokuje nadziei na poprawę i powinien być na zawsze odizolowany od społeczeństwa . Jedyną karą na jaką zasłużył to dożywotnie więzienie

Czy będzie kasacja?

Makabryczne zeznania

Krzysztof Bukacz mieszkał razem z matką (często jej jednak nie było w domu) w jednym z bloków przy ulicy Antoniukowskiej w Białymstoku. Od co najmniej 2000 roku sprowadzał tam małych chłopców, głównie uciekinierów z domów dziecka, których spotykał na dworcu PKS.
To właśnie dzięki wykorzystywanym dzieciom prokuraturze udało się ustalić szczegóły zbrodni. Policja na ich ślad trafiła przypadkiem, zatrzymując 11 września 2001 14-letniego Kamila Ł. i 12-letniego Norberta A. podejrzanych o włamania. Starszy z nich oświadczył wówczas zdumionym policjantom, że Bukacz, u którego mieszka, w nocy z 25 na 26 grudnia 2000 zamordował swego ojczyma, a w czerwcu 2001, udusił kablem dziesięcioletniego chłopca. Mały Piotr P. naraził się mu, bo pewnego dnia - prawdopodobnie pod wpływem środka odurzającego - awanturował się i wyzywał oskarżonego od "pedałów". Zarówno Kamil jak i Norbert pomagali oskarżonemu w tej zbrodni.
Wszystkie dzieci były wychowankami placówek opiekuńczych.
Opiekunowie 10-letniego Piotra P. z domu dziecka w Białowieży wiedzieli, że jest o wykorzystywany seksualnie. Zgłosił im to brat chłopca. Nie zrobili nic, by tej tragedii zapobiec.

Krzysztofa Bukacza nie było wczoraj na ogłoszeniu wyroku.
- Sąd nie zezwolił na doprowadzenie go w dniu wczorajszym na wyrok - powiedział "Porannemu" mecenas Maurycy Piekutowski, adwokat Bukacza. - Zdaję sobie sprawę, że w takim przypadku, jeżeli oskarżony zechce, można jeszcze tylko podjąć się kasacji wyroku. Nic więcej w tej sprawie nie można zrobić.
Czy będzie kasacja? Nie wiadomo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny