Jaga na wygraną u siebie z Legią czeka od sześciu lat. Wczoraj była bardzo blisko celu. Okazała się zespołem groźniejszym od faworyta do mistrzostwa Polski i tylko własnej nieskuteczności zawdzięcza to, że zdobyła punkt, zamiast trzech.
Warszawska drużyna przyjechała do Białegostoku po dwóch porażkach z rzędu, ale trener Henning Berg nie robił z tego tragedii.
- Nie ma paniki, bo byliśmy lepsi w tych spotkaniach. Nie przyjechaliśmy tu na wojnę, ale oczekuję męskiej walki i dobrego widowiska - mówił przed spotkaniem szkoleniowiec Legii, który w prezencie od opiekuna gospodarzy Michała Probierza otrzymał rozmówki polsko-norweskie.
- Nie było w tym żadnej złośliwości. Po prostu mam nadzieję, że przy kolejnej okazji porozmawiamy po polsku - zastrzega Probierz.
Potem uprzejmości się skończyły i rozgorzała walką, Rekordowa liczba 22 172 fanów Jagi (kibice Legii nie przyjechali do Białegostoku ze względu na zakaz stadionowy) mogła cieszyć się z tego, że drużyną znacznie groźniejszą byli ich ulubieńcy. Cóż jednak z tego, skoro wyborną okazję zmarnował Przemysław Frankowski, który powinien strzelać, a zamiast tego źle przyjmował piłkę. Potem równie znakomitą szansę zaprzepaścił Piotr Grzelczak. Napastnik żółto-czerwonych minął golkipera gości Dusana Kuciaka, ale trafił futbolówką w rozpaczliwie interweniującego Jakuba Rzeźniczaka. Do tego dodać jeszcze trzeba kilka groźnych uderzeń z dystansu znakomicie dysponowanego rozgrywającego Konstantina Vassiljeva.
Te sytuacje, oraz zmarnowane szanse w drugiej odsłonie pokazały, że Jadze brak egzekutora. Być może będzie nim Fedor Cernych z Górnika Łęczna, który oglądał wczorajszy mecz w towarzystwie prezesa białostockiego klubu Cezarego Kuleszy.
W 39. minucie fortuna uśmiechnęła się do rywali. Po przypadkowym wybiciu piłka trafiła do Guilherme, który przeprowadził rajd, zakończony strzałem. Futbolówka odbiła się rykoszetem pod Igorsa Tarasovsa w taki sposób, że zaskoczyła Bartłomieja Drągowskiego.
- Dawno się tak nie wynudziłem na bramce podczas meczu. A jedynego groźnego strzału nie obroniłem - z sarkazmem mówi białostocki golkiper.
Na szczęście w 55. minucie znów błysnął Vassiljev, który błyskawicznie wykonał rzut wolny, podając do Macieja Gajosa. Pomocnik, który być może dziś trafi do Lecha Poznań nie zmarnował szansy i wreszcie pokonał Kuciaka.
Po remisie pozostaje niedosyt, bo Jaga mogła dopaść Legię, ale liczy się fakt, że nasz zespół gra na miarę tego, by oglądał go komplet publiczności.
Jagiellonia Białystok 1 (0)
Legia Warszawa 1 (1)
Bramki: 0:1 - Guilherme (39), 1:1 - Gajos (55).
Jagiellonia: Drągowski - Modelski, Madera, Tarasovs, Tomasik, Frankowski (46. Alvarinho), Grzyb, Góralski, Vassiljev, Gajos, Grzelczak (65. Sekulski.
Legia: Kuciak - Bereszyński, Rzeźniczak I, Lewczuk, Brzyski, Guilherme (90. Broź), Furman, Jodłowiec, Duda I, Kucharczyk, Nikolic (75. Prijovic).
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 22 172.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?