Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejzerzy. Zuchwali miłośnicy jazdy na gapę

Włodzimierz Jarmolik
Przez Białystok wiódł ważny szlak kolejowy z Warszawy do Wilna. Mknęło nim dziennie kilka składów pociągów osobowych i pośpiesznych.
Przez Białystok wiódł ważny szlak kolejowy z Warszawy do Wilna. Mknęło nim dziennie kilka składów pociągów osobowych i pośpiesznych. sxc.hu
W lutym 1936 r. obsługa składu zauważyła na platformie z deskami trupa młodej kobiety. Śledztwo wyjaśniło, że była to 18-letnia Zofia Opęchowska z Wysokiego Mazowieckiego, a zastrzelił ją strażnik na stacji Szepietowo, biorąc w ciemnościach grupkę rajzerów za złodziei.

Oczywiście za darmochę i wbrew wszelkim przepisom i pracownikom kolei. Na gruncie polskim perypetie takich łazików opisywał przed wojną znany reporter Aleksander Jałta-Połczyński. Problem beztroskich gapowiczów oblegających pociągi pasażerskie i towarowe dotyczył również niegdysiejszego Białegostoku. Miał z nimi duże utrapienie V komisariat ulokowany na dworcu.

Rajzerzy, bo tak zwykle nazywano kolejowych podróżników na gapę - byli to młodzi chłopcy (15-24 lata), szukający przygód. Ci bardziej zapalczywi porywali się na trasy zagraniczne, do Niemiec, Belgii czy Francji. Marzeniem każdego takiego trampa było dotrzeć bez biletu do Paryża. Mniej ambitni pozostawali przy traktach kolejowych, szczycąc się pobytem w Gdyni i kontaktem z morzem. Niektórych nawet ono pociągało i starali się dostać niepostrzeżenie na jakiś statek. Jeśli zamiar się udał, stawali się nielegalnymi pasażerami, czyli blindami.

Rajzerzy jeździli zarówno w środku wagonów, na platformach towarowych, na dachach pociągów i pod nimi. Wykorzystywali wszelkie luki, na resorach, skrzyniach akumulatorów czy balonach hamulcowych. Zwykle po kilku, bo było raźniej i weselej. Nie zważając na niewygody i niebezpieczeństwo.

Przez Białystok wiódł ważny szlak kolejowy z Warszawy do Wilna. Mknęło nim dziennie kilka składów pociągów osobowych i pośpiesznych. Do tego dochodził stały ruch towarowy. Policjanci i strażnicy z białostockiego dworca w dzień i w nocy wyłapywali przynajmniej kilku ryzykantów jazdy na gapę. W podniszczonych ubraniach, bez pieniędzy i dokumentów. Sąd Grodzki skazywał ich zwykle na 5 dni aresztu. Po wyjściu na wolność rajzerzy zatrzymywali się zwykle chwilkę nad Białką. Tu coś użebrali, tam coś ukradli, zwłaszcza ze źle zabezpieczonych chlewików czy piwnic (dlatego też złodziei piwnicznych nazywano zwykle rajzerami) i puszczali się dalej swoim ulubionym środkiem lokomocji. Wędrówka piechotą była dla rasowego rajzera po prostu dyshonorem.

Na początku lat 30. nie uszanowali nawet salonki marszałka Piłsudskiego, którą ten podróżował z Warszawy do Wilna. Pisał o tym w swoich wspomnieniach jego adiutant Mieczysław Lepecki. "W Polsce rozwielmożniła się plaga trampów kolejowych. Całe setki indywiduów czepiało się pociągów w biegu. Odbywało bezpłatne podróże na dachach, na buforach, schodkach i wszelkich możliwych do ustania lub siedzenia miejscach. Na jednej ze stacji wyglądam przez okno. Jakiś człowiek skoczył na bufor tylny salonki. Przeraziłem się nie na żarty. Nie chciałem niepokoić Marszałka. Wyciągnąłem rewolwer. Tymczasem tramp stał sobie spokojnie, niewiele robiąc z tego, że zacząłem mu grozić rewolwerem. Najwidoczniej nie przypuszczał, że trafił na salonkę Marszałka. Gdy później schwytano intruza, prosiłem, aby, gdy się okaże zwykłym pasażerem na gapę, nie karano go surowo".

Nie zawsze podróż rajzera kończyła się tak szczęśliwie. Zdarzały się tragedie. W lutym 1936 r. pociąg towarowy z Białegostoku do Warszawy zatrzymał się w Czyżewie. Obsługa składu zauważyła na platformie z deskami trupa młodej kobiety. Śledztwo wyjaśniło, że była to 18-letnia Zofia Opęchowska z Wysokiego Mazowieckiego, a zastrzelił ją strażnik na stacji Szepietowo, biorąc w ciemnościach grupkę rajzerów za złodziei. Miesiąc później do tragicznego wypadku doszło w pociągu między Łapami a Białymstokiem. Dwóch chłopców, uciekających z wagonu przed konduktorem, wyskoczyło z pędzącego pociągu. Jeden z nich spadł na tor, uderzył głową o szynę i poniósł śmierć na miejscu. Drugi, 16-letni Feliks Arkat z Lubelszczyzny wpadł pod koła i stracił obie nogi. Przywieziony do szpitala żydowskiego w Białymstoku, po kilku godzinach zmarł.

Rajzerzy, rozsierdzeni na bezwzględność pracowników PKP, także potrafili się na nich odgrywać. Najpopularniejszym było wybijanie szyb w wagonach. W lipcu 1937 r. z pociągu relacji Białystok - Wilno wypadł konduktor. Wersja robocza policji - zemsta rajzerów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny