Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marsz nie może być spędem uczniów

Tomasz Maleta [email protected]
Tak było w Białymstoku podczas ubiegłorocznego marszu upamiętniającego gehennę Sybiraków
Tak było w Białymstoku podczas ubiegłorocznego marszu upamiętniającego gehennę Sybiraków Andrzej Zgiet
Warto w nim iść nie z nakazu, ale z poczucia, że tak trzeba. Kto tego nie czuje, nie powinien być nigdy zmuszany do przejścia trzykilometrową trasą. Zwłaszcza młodzież. Może zmniejszyłaby się frekwencja, ale coroczny marsz pamięci o Sybirakach zyskałby jeszcze bardziej na wartości.

Zupełnie inaczej miasto podchodzi do drugiego wydarzenia. 11 września ulicami Białegostoku przejdzie 15. Marsz Żywej Pamięci Polskiego Sybir. W tym roku pod hasłem "Koniec Wojny - Nowe Zniewolenia". Motto jubileuszu nawiązuje nie tylko do tragicznych doświadczeń Sybiraków po powrocie w 1946 roku, ale ma być też poniekąd odpowiedzią na niewiedzę młodego pokolenia, które podczas spotkań z Sybirakami dziwi się, że Polacy byli jeszcze w pierwszej połowie lat 50. ubiegłego wieku zsyłani na Syberię.

Jak co roku marsz poprzedzą i zakończą uroczystości religijne, nie zabraknie wystaw przygotowanych przez Instytut Pamięci Narodowej czy Muzeum Wojska. Nowością będzie koncert. W czwartek wieczorem na Stadionie Miejskim zagrają Lao Che i Kult. Ich występ - w domyśle organizatorów - ma być nicią łączącą pokolenia (może oba zespoły pokuszą się o odśpiewanie razem z publicznością "Ballady wrześniowej" lub "Jałty" Jacka Kaczmarskiego?).

Nie da się bowiem ukryć, że z każdym rokiem marsz jest coraz bardziej rozpoznawalny. Transparenty z nazwami wielu miast nie tylko z kraju znowu będą wystawały ponad głowami uczestników. To daje Białemustokowi powód do dumy. Tak długo jak żyć będą jeszcze Sybiracy i pamięć o nich. Tyle że owo depozytariuszostwo nie powinno kształtować się pryzmat liczby uczestników.

Co roku razem z gośćmi trasą od Ronda Katyńskiego do kościoła przy Piastowskiej podążają tłumy białostoczan. Nie sposób odnieść wrażenia, że - w odróżnieniu od przyjezdnych - bardziej ze szkolnego nakazu administracyjnego, a nie z poczucia obowiązku, że warto i trzeba w tym marszu iść. Kto tego nie czuje, nigdy nie powinien być zmuszany do przejścia trzykilometrową trasą. Zwłaszcza młodzież.
Może zmniejszyłaby się frekwencja, ale marsz zyskałby jeszcze bardziej na wartości. Bo na razie co prawda w krótszej perspektywie w statystykach odnotuje się rekordowe uczestnictwo, ale w dłuższej są to ziarna rzucane na skałę niepamięci. Lepiej już, by uczniowie - zwłaszcza ci starsi - sami zrywali się z lekcji na marsz niż byli na niego zaciągani na siłę. A wtedy być może młodzież na spotkaniach z Sybirakami nie będzie się dziwić, że "gdy świat wolny święcił triumfy, opustoszały nagle fronty, a tam transporty żywych ludzi, a tam obozy długiej śmierci."

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny