Zaczęło się od porodówki
Jeśli zamkną szpital, to w Łapach nic już nie zostanie - oburza się Wojciech Płoński z Łap. - Likwidacja szpitala to dla Łap wielka tragedia. Trzeba go ratować - dodaje Eugeniusz Janucik z Pszczółczyna. Chociaż to wieś w gminie Kobylin, to tam też bronią szpitala.
- Stracimy opiekę medyczną - martwi się Krystyna Łapińska.
- My też musimy mieć dostęp do lekarzy na miejscu. Do Białegostoku lub do Wysokiego Mazowieckiego jest daleko, a poza tym trzeba tam czekać w długich kolejkach. Mój mąż spędził na korytarzu w jednym z białostockich szpitali aż osiem godzin - opowiada Helena Łupińska z Płonki Kościelnej koło Łap.
Na początku lipca w łapskim szpitalu zamknięto oddział ginekologiczno-położniczy. Oficjalnie - z powodu braku lekarzy. Jednak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że dyrektor mógł zawiesić oddział do czasu znalezienia kadry, ale z tej furtki nie skorzystał.
- Zamknięcie oddziału to skandal. Nasze koleżanki zostały pozbawione pracy w zawodzie położnej, a kobiety z Łap i okolic fachowej i profesjonalnej opieki - denerwuje się jedna z pracownic. Chce być anonimowa, bo obawia się, żeby nie stracić etatu.
- Ciężko w to uwierzyć, że oddziału ginekologicznego już nie ma - żałuje Kamila Klim, mieszkanka Łap. Wiele zawdzięcza tamtejszym położnikom. - Uratowali moje dwie ciąże - podkreśla. - Lekarze, położne, salowe robili tam wszystko, żeby pacjentki czuły się tu komfortowo - chwali opiekę na oddziale pani Kamila.
Czy likwidacja porodówki to pierwszy krok do zamknięcia szpitala? Mieszkańcy i władze Łap obawiają się, że teraz przyjdzie kolej na następne oddziały, a w ostateczności zostanie zamknięty cały szpital. W jego obronie pod listem protestacyjnym do starosty białostockiego, któremu podlega SP ZOZ podpisało się 5,5 tys. osób.
Zamknięcie szpitala dobiłoby ostatecznie Łapy. Po likwidacji cukrowni, a potem upadku ZNTK, szpital jest największym pracodawcą w mieście. Zatrudnia prawie 200 osób.
Dyrektor, który likwiduje
W szpitalu jest napięta atmosfera . Pracownicy są w strachu, że i oni wylądują na bruku. Parę dni temu, kiedy tam pojechaliśmy, dyrektor Tadeusz Gniazdowski zakazał nam rozmowy z podwładnymi oraz pacjentami, chociaż pozwolił na to Antoni Pełkowski, starosta powiatu białostockiego, któremu podlega SP ZOZ w Łapach. Dyrektor unika kontaktu z mediami. Gdy wysłaliśmy mu mailem pytanie o losy szpitala, odpisał kpiąco: " Sytuacja nie zmieniła się, natomiast nie posiadam żadnej wiedzy na temat zamknięcia szpitala."
Tadeusz Gniazdowski jest dyrektorem łapskiego SP ZOZ od połowy kwietnia. O sobie mówi: "sprawny menedżer", "dyrektor operacyjny". Od lipca 2012 roku przez ponad dwa lata był szefem szpitala powiatowego w Dąbrowie Białostockiej. Nie wspominają go tam dobrze.
- Pan Gniazdowski był postacią kontrowersyjną. Często wdawał się w konflikty z załogą - nie ukrywa Jerzy Białomyzy, wicestarosta powiatu sokólskiego, któremu podlega szpital w Dąbrowie Białostockiej. - Usiłował przeprowadzić ład ekonomiczny, stało się to jednak dużym kosztem społecznym.
Na początek Gniazdowski zlikwidował w Dąbrowie porodówkę i ginekologię, potem - mimo protestów rodziców i lekarzy - pediatrię. Na koniec zamknął chirurgię i blok operacyjny. Jakby na otarcie łez, zostawił oddział wewnętrzny. A na bazie zlikwidowanej pediatrii utworzył zakład opiekuńczo-leczniczy.
- Żałujemy, że do tego doszło. Ludzie stracili dostęp do lekarzy. Poza tym na tych reformach stracili także pracownicy. Drastycznie obniżono im pensje, a ponad 30 osób zwolniono - podkreśla Jerzy Białomyzy.
Ze szpitala w Dąbrowie Białostockiej Gniazdowski odszedł w atmosferze nieporozumienia.
- O tym, że został dyrektorem szpitala w Łapach dowiedzieliśmy się z mediów - dodaje wicestarosta sokólski.
Szpital potrzebuje naprawy
Na szefa szpitala w Łapach Tadeusz Gniazdowski został powołany przez zarząd powiatu białostockiego. Bez konkursu.
- Zaproponowałem mu pracę w Łapach, a on się nie wahał - mówi Antoni Pełkowski, starosta białostocki. Zapewnia, że pozytywnie ocenia pracę dyrektora i darzy go zaufaniem. Liczy na zaproponowany plan naprawczy. Sytuacja finansowa szpitala jest dramatyczna. Mówi się o aż prawie 8 mln zł długu.
- Szpital jest bankrutem. Nie ma dnia, by nie przychodziły wezwania o zapłatę za leki, za wszystko. W każdej chwili na konto SP ZOZ może wejść komornik - nie kryje Pełkowski.
W sprawie szpitala rozmawiają parlamentarzyści, radni, a przede wszystkim zaniepokojeni mieszkańcy. Starosta za każdym razem na spotkaniach zapewniał, że likwidacji nie będzie, ale trzeba znaleźć sposób na jego ratowanie. W planach ma wprowadzenie takich usług medycznych, by szpital mógł się rozwijać i wyjść na prostą. Tym kołem ratunkowym jest plan restrukturyzacji przedstawiony przez dyrektora. Chce on chce postawić na opiekę długoterminową, a istniejący zakład opiekuńczo-leczniczy połączyć ze stacją dializ.
Starosta: musi pomóc gmina
Łapianie, pracownicy ZOZ, władze gminy i radni obawiają się tych zmian.
- Starosta z dyrektorem realizują wariant Dąbrowy Białostockiej, czyli maksymalne ograniczenie oddziałów - komentuje ostro Roman Czepe, radny powiatowy PiS. - Nagle, po zbójecku, zamknięto oddział położniczo-ginekologiczny, zamiast go zawiesić na krótki czas. Teraz koalicja rządząca w powiecie zaczyna przekształcanie szpitala w spółkę. Być może chodzi o jakieś prywatne interesiki?
Pielęgniarki martwią się, że po przekształceniach szpital już nigdy nie będzie miał takiej rangi jak do tej pory. Po likwidacji ginekologii niepokoi ich los chirurgii i pediatrii. Czy nie będą one kolejne do zamknięcia?
Starosta Pełkowski zapewnia, że oddziały będą funkcjonować. Pomieszczenia po zlikwidowanej ginekologii mają być dostosowane pod potrzeby opieki długoterminowej, a chirurgia i blok operacyjny mają być zmodernizowane. To jednak będzie kosztować około 12 milionów złotych, a sama restrukturyzacja może pochłonąć kolejne miliony. Dlatego starosta stawia warunek: gmina Łapy musi dać połowę pieniędzy, by utrzymać szpital.
- Jeśli Łapy chcą mieć szpital, to niech dokładają - rzuca wprost starosta.
Urszula Jabłońska, burmistrz Łap wie, że trzeba ratować szpital, ale jest urażona takim żądaniem. - Przecież to placówka powiatowa, a więc zadaniem powiatu jest, by ją ratować. Nie można żądać, abyśmy w ciemno dali 50 procent. To jest nieuczciwe. Musimy dokładnie wiedzieć na co i na jakie usługi gmina ma przeznaczyć pieniądze - uważa Jabłońska.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?