Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obława augustowska. Niewyjaśniony ostatni sekret

(mAT)
Widowisko historyczne „Obława Augustowska. Lipiec 1945” rozpocznie się19 lipca 2015 roku o godzinie 17 w Gibach (przy drodze do Aleksiejówki)
Widowisko historyczne „Obława Augustowska. Lipiec 1945” rozpocznie się19 lipca 2015 roku o godzinie 17 w Gibach (przy drodze do Aleksiejówki)
13 lipca 1944 roku pchor. Jerzy Jensch "Krepdeszyn" z częścią plutonu osłonowego zlikwidował na Górze Zamkowej gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego i zawiesił biało-czerwoną flagę na wieży zamkowej w Wilnie. Jednak losy operacji Ostra Brama tak się potoczyły, że żołnierze AK musieli współdziałać z Armią Czerwoną.

Nazajutrz dowództwo sowieckie nakazało im wyjść z miasta. Płk Krzyżanowski "Wilk" rozkazał przeprowadzić oddziały na skraj Puszczy Rudnickiej, a sam udał się do kwatery dowódcy 3. Frontu Białoruskiego gen. Czerniachowskiego i uzyskał od sowietów obietnicę, że ci dostarczą wyposażenie dla jednej dywizji piechoty i jednej brygady kawalerii, bez żadnych warunków politycznych. 16 lipca "Wilk" został ponownie zaproszony na spotkanie z gen. Czerniachowskim na podpisanie stosownego porozumienia. Na spotkanie pojechał z szefem sztabu mjr. Teodorem Cetysem. Z tego spotkania oficerowie nie wrócili do oddziałów. Inna grupa, omawiająca z oficerami sowieckim w miejscowości Bogusze szczegóły wyposażenia dywizji, również została aresztowana i osadzona w więzieniu w Wilnie. Został także aresztowany delegat rządu na okręg wileński i pracownicy delegatury. I tak rozpoczęła się obława na polskich żołnierzy, internowania, wiezienia.

Rok później kolejna - obława augustowska. Dziś wiemy, że prawie 600 zaginionych w niej Polaków zostało rozstrzelanych przez Sowietów. Ustalił to rosyjski historyk Nikita Pietrow. Nie wiemy jeszcze, gdzie spoczywają, choć usilnie nad tym od lat pracują prokuratorzy z białostockiego oddziału IPN.

Kilka dni przed 70. rocznicą tragicznych wydarzeń Sejm RP ustanowił 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Ich imię otrzymała też szkoła w Gibach, gdzie stoi 10-metrowy krzyż na miejscu symbolizującym pochówek zaginionych, z napisem: "Zginęli, bo byli Polakami". Na tablicach wyryto nazwiska blisko 600 zaginionych osób. A jednak nie sposób odnieść wrażenia, że państwo polskie nie wykorzystało szansy, by rozwiązać najważniejszą zagadkę zbrodni z lipca 1945 roku. Od samego początku było jasne, że bez zaangażowania najwyższych władz w Warszawie, poszukiwania ze strony rodzin czy instytucji regionalnych nie dadzą skutku.
Ta jedyna szansa poznania prawy o małym Katyniu była w pierwszym roku po katastrofie smoleńskiej. Prezydent Rosji wypowiedział wówczas takie słowa o zbrodni katyńskiej, o których jeszcze do niedawna nikt by nie przypuszczał, że mogą paść z ust rosyjskiego dowódcy. Oczywiście naiwnością było oczekiwanie, że Rosja przyzna się jawnie, jako państwo, do odpowiedzialności za zbrodnię. De facto mieliśmy do czynienie z przyznaniem się milczącym, którego jednym z przykładów jest przekazanie akt sprawy prowadzonej przez rosyjską prokuraturę wojskową od początku lat 90. I podobnie mogło być z obławą augustowską. Nie można było liczyć, że Rosja i do tej zbrodni jawnie się przyzna. Wystarczyłoby jednak, by zrobiła to milcząco. Oczywiście i od tego mogła się wymigiwać, choćby szastając argumentem, że skala ofiar obławy augustowskiej i zbrodni katyńskiej jest nieporównywalna. Ale właśnie rolą strony polskiej było przypominanie, że takie porównania są obłudne. I to była historyczna, ale też sąsiedzka (niedaleko Gib ma letni dom) powinność nowo wybranego w lipcu 2010 roku prezydenta.

Napisałem to w przededniu 65. rocznicy obławy wierząc, że gdy dojdzie do spotkania prezydentów Polski i Rosji (nastąpiło to w grudniu 2010), to po słowie Katyń padnie Augustów. Tym bardziej zaskoczeniem były słowa Bronisława Komorowskiego wypowiedziane 28 lutego 2015 r. na Rynku Kościuszki podczas prapremiery jego kampanii reelekcyjnej. Na pytanie, czy są szanse, by poznać całą prawdę o ofiarach obławy augustowskiej, prezydent odpowiedział: "Tak, myślę, że tak. Że jest teraz na to - że tak powiem - nowa szansa".

Jedyny moment na poznanie prawdy o małym Katyniu był w początkach prezydentury Bronisława Komorowskiego, gdy spotykał się z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem. Skoro nie udało się ruszyć sprawy przed pięciu laty, to z każdym kolejnym rokiem szanse nacisku na Kreml malały. Po wybuchu kryzysu ukraińskiego stopniały do zera. W końcu mamy zimną wojnę w stosunkach z Rosją. I dlatego białostockim śledczym nie pozostaje nic innego jak kolejne przypuszczenia, domysły. Są przekonani, na podstawie obserwacji zdjęć lotniczych z lat 50. i 60, że ofiary obławy mogą być jednak pochowane w okolicach białoruskich Kalet (trzy kilometry od granicy).

W czasie wojaży po północno-wschodniej części naszego regionu warto na chwilę się zatrzymać się przy krzyżu w Gibach. I to nie tylko w tych rocznicowych dniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny