Podwyżki dla pielęgniarek. 300 zł nie załatwia problemu

Jeszcze w lipcu ma być gotowe rozporządzenie, które zapewni pielęgniarkom około 300 zł podwyżki od września. Pieniądze ma dać NFZ. Tak obiecuje minister zdrowia prof. Marian Zembala. To odpowiedź na pojawiające się od lat postulaty pielęgniarek dotyczące podwyżek płac i wpisania tej grupy w system zdrowotny, tak aby bez zatrudnienia odpowiedniej liczby pielęgniarek, szpital nie mógł zawrzeć kontraktu z NFZ.

Zgodnie z zapowiedziami, oddziały NFZ będą zawierały aneksy do bieżących kontraktów ze szpitalami. Pieniądze na wynagrodzenia mają być rozdzielane proporcjonalnie do liczby zatrudnionych pielęgniarek. Trwają też prace w sprawie nowego koszyka świadczeń szpitalnych, dotyczące wymogów kwalifikacyjnych i liczby pielęgniarek na oddziałach.

- Nasze środowisko do tych propozycji podchodzi dość sceptycznie, zwłaszcza że ciągle brak konkretów - mówi Cecylia Dolińska, przewodnicząca białostockiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych. - A obietnic było już wiele. Poza tym, 300 zł brutto to niewiele. Na pewno taka kwota nie przyciągnie młodych do zawodu. Widać to chociażby po tegorocznej rekrutacji na studia pielęgniarskie - nie ma nawału chętnych.

- 300 zł nie spełnia naszych oczekiwań (pielęgniarki w całej Polsce żądają 1500 zł podwyżki - przyp.red.) i nawet nie wiadomo, na jak długo będą na ten cel pieniądze - dodaje Agnieszka Olchin, szefowa zakładowego związku pielęgniarek w UDSK w Białymstoku. - Projekt zakłada 2 lata, a co dalej? Dopóki nie będzie zwiększenia kontraktów z NFZ, nie będzie lepiej.

Do tego propozycja ministra skłóciła środowisko medyczne. Bo podwyżek chcą nie tylko pielęgniarki w szpitalach, ale też te zatrudnione w innych placówkach oraz pozostali pracownicy medyczni. Dlatego niewykluczone, że zapowiadane na wrzesień protesty odbędą się.