Przyznaję się, ale tylko częściowo. Przyznaję, że brata uderzyłem, ale nie chciałem go zamordować - kajał się na rozprawie oskarżony, 34-letni Marek P.
Został doprowadzony w kajdankach z aresztu śledczego, gdzie trafił w połowie grudnia ubiegłego roku po tym, jak prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa niepełnosprawnego brata.
Śledczy ustalili, że doszło do tego, gdy bracia pili razem wódkę. Pokłócili się i w pewnym momencie pijany już Marek P. chwycił siekierę. Uderzył nią starszego brata Adama w głowę. Mimo, że Adam P. miał złamaną podstawę czaszki, przeżył atak i zawiadomił policję.
Oskarżony Marek P. bardzo szczegółowo opisywał dzień, w którym omal nie pozbawił brata życia. W jego ocenie, powodem awantury było to, że brat zabronił mu w Adwencie głośno słuchać muzyki. Dodał też, że złamali swoją żelazną zasadę: nie pić alkoholu razem. - Bo zawsze się kłócimy - mówił już w śledztwie 34-latek.
W sprawie oskarżony jest też kompan Marka P. Odpowiada za nieudzielenie pomocy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?