Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeglarz Zbigniew Gołąbiewski spisuje swoje podróże

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected]
Albumy z wypraw  na wody Chorwacji i Czarnogóry, do Wietnamu i Kenii Zbigniew Gołąbiewski rozdaje rodzinie i przyjaciołom
Albumy z wypraw na wody Chorwacji i Czarnogóry, do Wietnamu i Kenii Zbigniew Gołąbiewski rozdaje rodzinie i przyjaciołom Andrzej Zgiet
Na pożółkłych kartkach zeszytów, w dziennikach pokładowych, w wydawanych przez siebie albumach Zbigniew Gołąbiewski, przedsiębiorca, żeglarz, kapitan reprezentacji Polski w golfie 70+, zatrzymuje dni, emocje i ludzi.

Ujęcie pierwsze: rzędem, twarzami do obiektywu, wzdłuż prawej burty wyczarterowanego jachtu stoi dziesięciu uśmiechniętych od ucha do ucha rosłych facetów.

Ujęcie drugie: ci sami panowie ustawieni do fotografującego nazwijmy to... plecami.

- To awers i rewers załogi - podpisał zdjęcia Zbigniew Gołąbiewski, założyciel, właściciel, przez lata prezes, teraz wiceprezes białostockiego Promotechu. A foty pochodzą z jednego z albumów, który wydał dla przyjaciół i znajomych na pamiątkę z ich wspólnych wypadów: a to na wody Chorwacji i Czarnogóry, a to do Wietnamu czy do Afryki.

Z Rosjanami to inne standardy

Sam spisał wrażenia i fakty dziejące się dzień po dniu, sam złożył, zdjęciami opatrzył, zapłacił za druk. Ale cieszy się tymi wydawnictwami przede wszystkim dlatego, że sprawiają frajdę nie tylko jemu. Na co dzień zapracowani od rana do nocy ludzie wielu zawodów mogą potem powspominać, jak skakali na bombę, albo na ratownika, albo na główkę czy zespołowo do cieplutkiej (24 stopnie) i bezpiecznej (7 metrów głębokości) wody po zakotwiczeniu w Zatoce Tiha.

Albo jak przy szklaneczkach whisky wiedli długie nocne Polaków rozmowy. Ale bez efektu dnia drugiego. Zazwyczaj.... Bo czasem zdarzało się jednak zbratać z załogantami cumujących obok np. rosyjskich jachtów i wtedy trzeba było sprostać innym standardom.

Albo jak z sukcesem i w emocjach, mimo ostrego szkwału, koncertowo wprowadzali jacht do portu czy oddawali cumy spychani na inne łodzie, a jednak wszystko było pod kontrolą i wypływali na środek basenu portowego nie uszkadzając siebie i innych.

Ale obok fot zabytków, krajobrazów, wód bezbrzeżnych jest też przypomnienie, jak jeden z przyjaciół na swoim komputerze pokazał reszcie film o przeprowadzanej przez siebie operacji serca: od transportu organu do finału operacji, gdy zaczęło bić ratując życie pacjenta.

- Śniadania robią Marek i Artur - pisze Zbigniew Gołąbiewski o jednym z poranków. - Gotują 20 jaj na twardo!!! Do tego sałatka z warzyw, sery, wędlinki i masło na dobry chlebek, a na dodatek herbatka. Pychota. Czy oni robią w domu takie śniadania?

Sam to wszystko bazgrolę

Gdy pytam Zbigniewa Gołąbiewskiego, człowieka zawodowo otwartego na wszelkie innowacje (w końcu Promotech to spec od wysoko zaawansowanych rozwiązań elektromechanicznych), dlaczego nie wrzuca swoich zdjęć znajomym np. na Facebooka lub nie tworzy elektronicznych foto albumów, ten wytrawny golfista i entuzjastyczny podróżnik tylko się śmieje. ­

- Eeee tam, ja jestem z epoki ołówka i kartki. To mi daje przyjemność - mówi. I wyjaśnia, że już od szkoły średniej pisał dzienniki. Także gdy zakładał Promotech spisywał wydarzenia, refleksje, uwagi.

Wyjmuje z regału w gabinecie zeszyt z pożółkłymi już nieco, gęsto zapisanymi, kartkami. W tekst wkomponowane są wyklejki. Jakieś wykresy i figury geometryczne. Odrębny stos zapisków tworzą dzienniki pokładowe. Bo pan Zbigniew ma patent sternika i jest też zagorzałym żeglarzem. A w dziennikach są nie tylko typowo żeglarskie zapisy dotyczące parametrów wiatrowych, temperatur. To też opis tego, co robiła załoga.
- Potem, na koniec roku, robię sobie zestawienie jak długo byliśmy na wodzie, kto był, ile dni na silniku, anegdoty... Sam to wszystko bazgrolę - opowiada przedsiębiorca, którego przygoda na wodzie rozpoczęła się 57 lat temu. Jeszcze w technikum przemysłu okrętowego, gdzie było koło żeglarskie i szkutnicze.

Pierwszą własną łódkę zbudował za komuny pracując w białostockich Uchwytach.

- Kosztowo to nie było trudne do udźwignięcia, ale materiałów do budowy nie było. Kupowałem druty miedziane na złomie i z tego robiłem nity - opowiada Zbigniew Gołąbiewski. - Łódka była mała, ale i tak, gdy ją zwodowałem na jeziorze Rajgrodzkim to wzbudzała sensację. Elegancka kabinówka. Zainstalował się wtedy na niej zmarły niedawno Zbyszek Krzywicki i z niej nadawał dla Polskiego Radia, że taki tu Zbyszek Gołąbiewski pływa prywatną łódką po jeziorze.

- A potem miałem coraz lepsze i lepsze. W pierwszej łódce to cała praca była moja. W drugiej tylko kadłub i coś tam jeszcze. W trzeciej - wylicza przedsiębiorca - zorganizowałem materiały i dałem do wykonania. Czwarta była po prostu zrobiona według mojej koncepcji, a w piątej to po prostu zamawiałem: to, to i jeszcze to - śmieje się pan Zbigniew, dziś właściciel sterowanej pilotem Delphi ze stoczni w Olecku (woj. warmińsko-mazurskim). Może w niej maszt postawić jednym przyciskiem dzięki elektronice, ale gdyby takowa padła, to właściciel i tak wie, jak założyć bloczki, żeby sobie z takim kontuzjowanym, wypasionym cudem techniki poradzić i złapać wiatr w żagle.

- Ale w dzienniku mam zapisane: na tę pierwszą łódź poświęciłem 1800 godzin pracy. Trzy lata. To palce skaleczyłem, to w nogę się zraniłem, to dorobiłem się grzybicy płuc... prawdopodobnie przez tę całą chemię, jakiej się wtedy używało. Został mi nawet usunięty płat płucny - wspomina ze spokojem.

Opisywał potem rejsy na Wyspy Kanaryjskie, Morze Północne, albo - dawno temu - z kapitanem Krzysztofem Baranowskim na Pogorii. Między żeglarskimi manewrami, obrazkiem z portu czy ceną miejscowych piw wpisał m.in.: - Jestem wyznaczony do odkurzania. Zaczynam od kajuty kapitana. Nie wiem, jak dokładnie mam sprzątać. Jak oceniam, gdy zrobię to pedantycznie, może mi nie wystarczyć dnia. A może i całego rejsu .

- Takie tam, jak widać, dyrdymały - śmieje się pan Zbigniew.

Żaby na gorącej blaszanej patelni

Jak przyznaje, nie pisze tych swoich refleksji od razu. Tylko odnotowuje je skrótowo, nawet symbolami, a potem po powrocie rozwija, póki wspomnienie jest żywe i cieple, aby żywe i ciepłe było już zawsze.

Przykładowo pisane ręcznie na kartkach wspomnienia z Pogorii, pan Zbigniew pokopiował i powysyłał kolegom. Cieszyli się i dziękowali. A znajomi, którzy oglądali te kolejne, pisane już w komputerze i drukowane trzy albumy, uznali, że z pierwszego na kolejny są coraz lepsze. - Zdjęć jest zawsze po kilka tysięcy i trzeba wybrać nie tylko, żeby były ładne, ale jeszcze, żeby każdy z uczestników występował na nich ze sprawiedliwą częstotliwością, bo potem będą mi wypominać - śmieje się kronikarz swoich i zaprzyjaźnionych pasji.

Zapytany, wyjaśnia, że koszt tych najnowszych pamiątek dla rodziny i przyjaciół to ok. 35 za egzemplarz. Wydaje ich blisko 30 sztuk.

Niektóre zdjęcia utrwalają drastyczne wątki. Na przykład to z Wietnamu: na patelni leżą różowawe kadłubki; to żaby oskórowane i bez głów, ale... jeszcze żywe. A obok inne ujęcie: żywe żaby powiązane w pęczki czekają na kupca. Aż się chce z wrażenia sięgnąć po zawartość słoika ciasno wypełnionego pod pokrywkę kolorowymi wężami zalanymi alkoholem.

Olbrzymim przeżyciem, ale innego rodzaju była obserwacja polowania lwic na guźce (podczas safari na pustyni Serengeti). Świnki są osaczane przez trzy wielkie koty - drogę ucieczki odcinają im z czwartej strony samochody, na których siedzą obserwatorzy. Wystarczy krótka chwila i jedno uderzenie lwiej łapy, aby drapieżniki miały posiłek. Słaby zresztą, bo takiemu stadku potrzebna by była raczej antylopa gnu na obiad. - Swoją drogą to fenomen, że po dużym zwierzęciu resztki padliny dojedzą małe, a potem jeszcze mrówki kostki oczyszczą i zostają czyściutkie, bielutkie kości - mówi zafascynowany naturą kronikarz - podróżnik.

Czasem mówię: Sprawdzam

- Te zapisane przez mnie dzienniki doskonale nadają się rodzinne, czy z przyjaciółmi spotkania - opowiada Zbigniew Gołąbiewski. - Można nasze opowieści i zawodną pamięć konfrontować z prawda w nich zatrzymaną. Bo po latach mylą się daty, zaciera kto z nami był tu czy tam.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny