Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie tylko Białystok. Ciemne obrazki z prowincji

Włodzimierz Jarmolik
Nie tylko Białystok. Ciemne obrazki z prowincji
Nie tylko Białystok. Ciemne obrazki z prowincji pixabay.com
Można by rzec, że malowany w tej rubryce Białystok, od jego mniej zacnej strony, wyglądał okropnie. Nic tylko napady, kradzieże, kanty, nierząd, a niekiedy i bezwzględne morderstwa. Takie to były niespokojne i trudne do życia przedwojenne czasy. Nie lepiej działo się na prowincji.

Weźmy Grajewo. Miasteczko to słynęło w całej II Rzeczypospolitej z przemytniczych tradycji. Nie uchybił im również miejscowy cwaniak Szepsel Linnik. Działał on bezkarnie na pograniczu z Prusami Wschodnimi przez szereg lat. Pomiędzy Szczuczynem a Rajgrodem znał każdy zielony trakt. Pogranicznicy na próżno starali się wytropić jego szajkę specjalizującą się w przemycie niemieckiej sacharyny. Linnik wpadł dopiero w 1932 r. ze 100-kilogramową kontrabandą słodkości. Dostał za to 1,5 roku więzienia i 8 tys. zł grzywny. Kiedy wyszedł na wolność za kaucją, nie zrezygnował z intratnego procederu. Przerzucił się tylko na jedwabne koronki, tak pożądane przez warszawskie modnisie. Pech go jednak nie opuścił. Latem 1933 r. wiózł ze swoim kumplem Witem Waszkiewiczem z Bęćkowa 30 kg trefnego towaru, wartości blisko 20 tys. zł. Komisariat Straży Granicznej w Łomży dostał o tym cynk. Pościg za przemytnikami dotarł aż do Ostrołęki Mazowieckiej. Nastąpiła gruntowna rewizja i konfiskata ładunku na rzecz Skarbu Państwa. Przemytnik Szepsel Linnik powrócił za kratki z odpowiednio wyższym wyrokiem.

Z kolei w Ciechanowcu, na początku lat 30. Josel Świder, obrotny jegomość z 60. na karku, zorganizował nielegalne biuro pomagające w wyrabianiu dokumentów dla chętnych do wyjazdu za granicę. Filarem przedsięwzięcia był 30-letni młodzieniec, Lucjan Lipień, sekretarz ciechanowickiego magistratu. To on produkował rozmaite, fałszywe zaświadczenia, przedstawiane później odpowiednim instancjom w celu uzyskania paszportu. Świder zaś, jeśli było trzeba, dostarczał przekupionych świadków dla potwierdzenia tożsamości i praworządności potencjalnych emigrantów. Cała afera się rypła w połowie 1932 r. Wówczas to dwie siostry, Ruchla i Zlata Burakówny z Orli, okazały w konsulacie amerykańskim w Warszawie lipne dokumenty. Trafiły na komisariat, gdzie łatwo wydały swego dobroczyńcę z Ciechanowca. Roczna odsiadka dla Josela Świdra i jego wspólników była nader łaskawa.

W Bielsku Podlaskim pracował niejaki Stefan Staranowicz. Od kilkunastu lat pełnił funkcję sekretarza sądu grodzkiego. Cieszył się nienaganną opinią u swoich przełożonych. Gdzieś na początku 1932 r. ten cichy i pracowity człowiek zwrócił na siebie uwagę otoczenia. Stał się dziwnie przygnębiony i przy lada rozmowie okazywał niezdrową nerwowość. Wkrótce poznano przyczynę stanu jego osoby. Doroczna kontrola ksiąg kasowych, nadzorowanych przez Staranowicza, wykryła manko w wysokości 14 tysięcy zł. Pan sekretarz w żaden racjonalny sposób nie potrafił wyjaśnić tej luki w sądowych finansach. Wyjawił ją za to sąd wyrokiem 5 lat więzienia.

Na początku lat 30. mieścił się w Łomży przy ul. Długiej pod numerem 32 skład apteczny Izaaka Pauszbauma. Zwrócili na niego uwagę funkcjonariusze straży granicznej, którzy usilnie walczyli z przemytem do Polski różnych medykamentów pochodzenia niemieckiego. Po starannej obserwacji przedstawiciel straży, przy udziale policjanta, a także lekarza powiatowego, wkroczył do mieszkania Pauszbauma. Podejrzenia były poważne - kierowanie dużą siatką miejscowych kontrabandzistów. Strzał był celny. Podczas rewizji znaleziono nie tylko bezprawnie sprowadzone lekarstwa, ale też duże ilości eteru, strychniny, środków nasennych oraz opakowania z kokainą.

Przy sposobności ujawniła się jeszcze jedna fucha szanownego aptekarza. Prowadził on ni mniej ni więcej tylko tajny bank, obsługujący dużą część województwa białostockiego, miasta centralnego nie wyłączając. Skonfiskowano 163 weksle na sumę blisko 150 tys. złotych i gotówkę - 200 tys. złotych w walucie polskiej oraz złotych dolarach i rublach.

Wszystkie sprawki miały wspólny mianownik - białostocki Sąd Okręgowy przy ul. Mickiewicza i więzienie przy Baranowickiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny