Dziewczynka miała przyjść na świat we wrześniu, w Anglii. Wyczekana, upragniona, pierwsza córka Ewy i Adama. Nic nie zapowiadało tragedii, gdy Ewa Gotowicka w kwietniu, w 20. tygodniu ciąży, za zgodą swego lekarza prowadzącego, przyleciała odwiedzić rodzinę w Białymstoku, skąd pochodzi.
Kiedy 29 maja Ewa Gotowicka trafiła na oddział patologii ciąży w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, była w 25. tygodniu ciąży. Tego dnia rano poczuła, że odchodzą jej wody płodowe. Ginekolog, do którego poszła prywatnie, dał skierowanie do szpitala.
Na oddziale pani Ewa dostała leki, lekarze zalecili leżenie.
- 31 maja miałam wykonane USG, lekarz oświadczył, że wody się uzupełniają, tętno dziecka jest prawidłowe - opowiada. - Podczas obchodu słyszałam, że poród może się zacząć w każdej chwili, ale wszystko jest dobrze.
1 czerwca u pani Ewy pojawiły się pierwsze skurcze, potem brunatne plamienia. Nad ranem 4 czerwca obudziła się z bólem, miała skurcz. Położna ją zbadała, ale uznała, że nie było rozwarcia. Pojawiły się zielonkawe wody, pani Ewa powiedziała o tym lekarzowi.
- Co 20 minut odczuwałam delikatne skurcze, o czym informowałam położną. Ok. godz. 20 zaczęły się coraz częstsze, bardzo bolesne skurcze - opowiada kobieta.
Ok. godz. 22 zbadał ją lekarz, który stwierdził, że nie ma rozwarcia i zlecił leki przeciwskurczowe. Pani Ewa czuła się coraz gorzej, ciągle wzywała położne, prosiła je, aby zawołały lekarza.
- Zwijałam się z bólu, płakałam, krzyczałam, że umieram. Dopiero po 4,5 godziny, ok. godz. 2.50, przyszedł lekarz. Kazał mi iść do zabiegowego na badanie. Nie dałam rady wstać z łóżka. Zbadał mnie na sali. Od razu kazał jechać na porodówkę. Tam zjawił się inny lekarz, który jak tylko mnie zbadał krzyknął, że już nóżki wychodzą.
O godz. 3.13 urodziła się Karolinka. Bez czynności życiowych. Dostała zero punktów w skali Apgar. Reanimowało ją trzech lekarzy, po 10 minutach powróciła akcja serca. Dziewczynka jest na OIOM-ie, pod respiratorem. Jej stan jest krytyczny, rokowania - bardzo złe.
Rodzice Karolinki chcą, aby osoby odpowiedzialne za jej stan, zostały ukarane. Zawiadomili prokuraturę.
- 11 czerwca zostało wszczęte postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - mówi Marek Winnicki z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. - Prokurator zabezpieczył dokumentację medyczną dotyczącą dziecka, są przesłuchiwani świadkowie. Niewątpliwie potrzebna będzie też opinia biegłych.
Wewnętrzne postępowanie prowadzi też szpital. Lekarz, który zajmował się panią Ewą, to rezydent (lekarz w trakcie specjalizacji). Powinien o stanie pacjentki poinformować lekarza specjalistę, który nadzorował jego pracę na oddziale. Nie zrobił tego.
- Kierownik kliniki będzie wnioskował o zawieszenie w dyżurach rezydenta - mówi Tomasz Koronkiewicz, dyrektor ds. medycznych USK.
Wyniki szpitalnych ustaleń mają być znane w środę lub w czwartek.
EDIT:
Wiemy już, że rezydent nie będzie pełnił dyżurów. Jest już wniosek kierownika kliniki o jego zawieszenie. Dyrekcja szpitala poparła wniosek.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?