Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Las Zwierzyniecki. Jak szewc przemienił się w rzeźnika

Włodzimierz Jarmolik
Bronisław Kozioł szewskim nożem zaźgał młodego Żyda
Bronisław Kozioł szewskim nożem zaźgał młodego Żyda sxc.hu
Las Zwierzyniecki nie cieszył się zbyt dobrą opinią mieszkańców przedwojennego Białegostoku. I owszem, można było tam latem zażyć odpoczynku, ale i narazić się na ordynarne zaczepki ze strony koczujących wśród drzew pijaczków, bądź niewybredne epitety wyrostków. Zdarzały się jednak i poważniejsze rozróby. Tak jak 21 maja 1934 r.

Był szewski poniedziałek. Praktykujący w tym zawodzie Bronek Kozioł z Orzeszkowej wraz ze swoją żoną Władką, postanowili spędzić przyjemnie majówkę na łonie przyrody. Na wypad zaprosili kuzynkę Zośkę Zakrzewską z mężem. Władka przygotowała wiktuały, Bronek zatroszczył się o nabycie trzech półlitrówek czystej. W południe cała czwórka zaległa w lasku za Szosą Południową, w pobliżu cmentarza wojskowego. Piknik przeciągnął się do wieczora. Słońce było coraz słabsze, flaszki opustoszały, wymieniono wszystkie poglądy na sprawy ważne i błahe, trzeba było zbierać się do domu.

W pewnym momencie Kozła i jego kompanię dobiegły z nie opodal jakieś krzyki. Podchmielony i chętny do czynu Bronek poderwał się na nogi i pobiegł zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że to polskie młodziejaszki biją Żyda. Kozioł przyłączył się ochoczo do rozróby. Dopadł uciekającą już ofiarę, zdzielił pięścią, a następnie kilkakrotnie pchnął szewskim nożem. Mendel Lubieński, bo tak nazywał się napadnięty chłopak, nie dokończył swojego spaceru z narzeczoną Idą Gorzałczaną, poraniony trafił do szpitala. Okazało się, że ma przebite płuco, rękę i pachwinę. Choć początkowo nic nie wskazywało na zagrożenie życia, jednak nastąpiło zakażenie organizmu i po trzech dniach Lubieński zmarł.

Policja szybko odszukała Bronisława Kozła. Przyznał się do swojego występku. Wskazał nawet miejsce ukrycia szewskiego noża, którym posłużył się z wprawą zawodowego opryszka. Policja znalazła go w ubikacji na podwórzu domu przy ul. Orzeszkowej.

24 września 1934 r. odbył się przed Sądem Okręgowym w Białymstoku proces, który wzbudził wielkie zainteresowanie wśród mieszkańców miasta. Dla wielu chętnych zabrakło kart wstępu na salę rozpraw. Przebiegiem rozprawy interesowali się zarówno Żydzi jak i Polacy. Był to wynik zeznań, które w śledztwie złożyli świadkowie zdarzenia ze Zwierzyńca, kolportowane na białostockich ulicach.
Rozprawie przewodniczył wiceprezes sądu T. Giedroyć. Powoli, ale z uwagą odtworzył on to, co się stało w zwierzynieckich zaroślach. Najwięcej do sprawy wniosła świadek Eugenia Kaplin. Ona też, tak jak Lubieński z towarzyszką, wybrała się na majowy spacer. Szukała w Zwierzyńcu swojego znajomego, z którym była umówiona. Rozglądając się wokół, podeszła do gromadki gestykulujących gwałtownie młodzieńców. Zrozumiała tylko, że ciągną oni z czapki losy, kto ma pierwszy uderzyć napotkanego, żydowskiego równolatka. Wkrótce trafił się jeden, a potem drugi. Doszło do rękoczynów. Szybko wywiązała się regularna bijatyka. Trzecią ofiarą napaści wyrostków stał się Mendel Lubieński.

W tym czasie Eugenia Kaplin z odszukanym znajomkiem Wacławem Sokołowskim siedziała nieopodal, na ławce. W pewnym momencie przebiegł obok nich młody, pijany człowiek z nożem w ręku. Sokołowski rozpoznał w nim oskarżonego Kozła. Ten miał zatrzymać się i krzyknąć w stronę siedzących: "Jestem szewcem, ale dzisiaj zabawiłem się w rzeźnika". Pani Eugenia zauważyła, że wyciera on nóż i rękę o swoje ubranie.

Przesłuchiwany sprawca śmierci Mendla Lubieńskiego podał do protokołu, że ma 24 lata, skończył 6 klas szkoły powszechnej, jest żonaty, ma dziecko i pracuje jako szewc w zakładzie ojca, Kazimierza Kozła. Później starał się wyjaśnić pobudki swojego czynu. Zaznaczył, że był mocno pijany i nie wszystko dobrze pamięta. Później rozwiódł się nad tym, że był kilkakrotnie pobity przez chłopaków żydowskiego pochodzenia, sam jednak nigdy nikogo nie zaczepił. W Zwierzyńcu owego wieczoru przyciągnęły go nawoływania chłopaków, a że od pewnego czasu nosił przy sobie nóż dla własnej obrony, tym razem użył go w ataku.

Sprawa Bronisława Kozła podpadała pod art. 230 par. 2 kk. Przewidywał on karę do 10 lat więzienia. Sąd po naradzie ogłosił wyrok - 3 lata więzienia, 135 zł powództwa cywilnego i pokrycie kosztów sądowych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny