Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olszanka. Agnieszka Słabińska układa konie

Agata Masalska [email protected]
Klacz Agnieszki Słabińskiej potrafi ukłonić się przed gośćmi. - Fifka jest zdolna i w mig łapie wszystkie polecenia - przekonuje trenerka.
Klacz Agnieszki Słabińskiej potrafi ukłonić się przed gośćmi. - Fifka jest zdolna i w mig łapie wszystkie polecenia - przekonuje trenerka. Helena Wysocka
Agnieszka Słabińska z podsuwalskiej Olszanki kocha konie. Potrafi tak je wyszkolić, że chodzą za właścicielami krok w krok. Kłaniają się nisko, a nawet kąpią się ze swoimi opiekunami w stawie.

To wszystko robi Fifka, klacz Agnieszki. - Gdy tylko zauważy, że wchodzę do wody, już jest za mną - śmieje się dziewczyna. - Ale nie zawsze jest tak miło. Fifka ma także humory. Nie raz muszę ustąpić i ją przeprosić. W innym przypadku, na mój widok, odwraca łeb.

Agnieszka Słabińska, filigranowa blondynka. Ma dwadzieścia lat i jest córką sołtysa Olszanki, niewielkiej wsi położonej w powiecie suwalskim.

- Jedni lubią psy, drudzy papużki, a ja uwielbiam rumaki - mówi Agnieszka. - Taką mam pasję.

Przyznaje, że jest ona bardzo kosztowna i bywa niebezpieczna. Kiedyś, gdy ujeżdżała cudzego ogiera, "fruwała" po pastwisku. - Był nerwowy, bał się swojego cienia - dodaje. - Nie pozwalał się dosiąść, atakował. Uważam, że ktoś musiał go mocno skrzywdzić. A to bardzo pamiętliwe i inteligentne zwierzęta. Wystarczy jeden fałszywy krok, aby pamiętał przez lata.

Fifka potrafi się obrazić

Miłością do koni Agnieszka zaraziła się od rodziców. W przeszłości Słabińscy hodowali kilka zimnokrwistych zwierząt, które były wykorzystywane do pracy w gospodarstwie. Agnieszka, choć była wówczas malutka, potrafiła godzinami siedzieć przy oknie, albo na wysokich betonowych, wiodących do domu schodach i patrzeć, jak rumaki biegają po łące, tuż za żwirową, krętą drogą.
- Gdy któreś zwierzę parsknęło, albo stanęło dęba byłam zachwycona - śmieje.

Parę lat później Słabińscy pozbyli się koni. Po prostu, zastąpiły je ciągniki. Agnieszka mówi, że nie potrafiła z tym się pogodzić. Kupowała dziesiątki plastikowych, czy drewnianych koników, ale to nie było to samo.

- Wierciłam dziurę w brzuchu taty tak długo, aż uległ i sprezentował mi ujeżdżoną klacz - wspomina dziewczyna. - Byłam wtedy bodajże najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Od rana do późnej nocy chodziłam za swoim prezentem, a on za mną.
Z biegiem lat stado zaczęło się powiększać. A gdy w zagrodzie pasło się już siedem rumaków, Słabińscy znowu postanowili je sprzedać. Uznali, że pasja to jedno, a rozsądek - drugie. Utrzymanie zwierząt było zbyt kosztowne. Córce pozostawili więc tylko jedno, właśnie Fifkę.

- Zabrałam się za jej wychowanie - wspomina. - Chciałam ułożyć jak najlepiej. Myślę, że odniosłam sukces.

Klacz potrafi przywitać się (podnosi nogę) i ukłonić. Skacze przez przeszkody i pakuje się do wykopanego za drogą stawu, gdy widzi, że trenerka w nim pływa. Poza tym, chodzi za Agnieszką krok w krok, jak najwierniejszy pies. Wystarczy, że dziewczyna wyjdzie z domu, a już ma konia przy swoim boku. A gdy kilka miesięcy temu 20-latkę przykuła do łóżka choroba, Fifka nie odchodziła od okna sypialni. Miała posępną minę, straciła apetyt i cichutko rżała.

- Miałam wrażenie, że mnie szuka - dodaje Agnieszka. - A na pewno tęskniła. To było widać gołym okiem.

Ale nie zawsze jest taka sielanka. Fifka potrafi też być humorzasta. Np. obrazić się na swoją właścicielkę i na jej widok odwracać łeb. Wtedy sytuację może uratować tylko kawałek jabłka albo kruche ciasteczko. Klacz jest bowiem ogromnym łakomczuchem i szybko daje się przekupić.

- Zdarza się, że w poszukiwaniu łakoci przeszukuje kieszenie moim gościom - śmieje się Agnieszka.

Kiedyś kobyła pozostawiła swoją opiekunkę w lesie, kilkanaście kilometrów od domu. Jak do tego doszło? Po prostu, podczas spaceru zawróciła i ruszyła w stronę Olszanki. Parę godzin później, gdy słaniająca się ze zmęczenia Agnieszka wróciła, Fifka stała przed progiem domu ze spuszczonym łbem.

- Miałam wrażenie, że wstydzi się tego, co zrobiła - kontynuuje trenerka.

Układa cudze rumaki

Agnieszka czerpie wiedzę o koniach z książek i internetu. Przez ostatnie cztery lata kształciła się w Technikum Hodowli Koni w Dowspudzie. - O koniach wiem dużo, ale nie wszystko - zastrzega.

Wielokrotnie układała cudze rumaki, które zbyt nerwowo reagowały, gdy podchodzili do nich właściciele albo nie pozwalały zaprzęgnąć się do bryczek. Jest przekonana, że jeśli zwierzęta wykazują takie zachowania, to na pewno były krzywdzone przez właścicieli. W różny sposób. Albo pozwalali rumakom na zbyt wiele, albo je bili.

- Generalnie konie są mądre i można nauczyć ich wszystkiego - dodaje. - To tylko kwestia czasu i uporu. Oczywiście im są młodsze, tym łatwiej je trenować.

Pasja pochłania Agnieszce wiele pieniędzy i czasu. Konia trzeba pielęgnować, karmić i dbać o jego kondycję. A to oznacza, że przynajmniej raz dziennie zafundować mu przejażdżkę.

- Gdyby nie rodzice pewnie bym sobie nie poradziła - przyznaje. - I tak zdarzało się, że do późnej nocy chodziłam z Fifką, a nocami uczyłam się do klasówek, czy matury.

Od wyników egzaminu dojrzałości, który właśnie zdaje, będzie zależał dalszy los trenerki. Ma plany, ale nie chce ich zdradzać, aby nie zapeszyć. Jedno jest pewne: nie odjedzie zbyt daleko od domu. Nie może przecież pozostawić Fifki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny