Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnia wizyta Karla F. Wenckebacha u marszałka Józefa Piłsudskiego

Dariusz Marek Srzednicki [email protected]
We wtorek mija 80. rocznica śmierci Józefa Piłsudskiego. W Białymstoku uroczyste obchody zorganizują Towarzystwo Przyjaciół Grodna i Wilna,  Związek Piłsudczyków oraz Muzeum Wojska. O godz. 12 przed pomnikiem Marszałka na Rynku Kościuszki zostaną złożone kwiaty.
We wtorek mija 80. rocznica śmierci Józefa Piłsudskiego. W Białymstoku uroczyste obchody zorganizują Towarzystwo Przyjaciół Grodna i Wilna, Związek Piłsudczyków oraz Muzeum Wojska. O godz. 12 przed pomnikiem Marszałka na Rynku Kościuszki zostaną złożone kwiaty. Anatol Chomicz
12 maja 1935 roku od samego rana asystowali przy chorym lekarze. Zastosowano kroplówkę. Tętno zaczęło niepokojąco wzrastać, zaś ciśnienie obniżało się. Atmosfera była bardzo ciężka. O 20.45 lekarze stwierdzili zgon.

Profesor Karel F. Wenckebach wychodząc z gabinetu Marszałka, powoli zamknął za sobą drzwi. Kątem oka zauważył stojącą po prawej stronie, w cieniu korytarza, Aleksandrę Piłsudską.

- Panie doktorze! - zawołała podchodząc do niego szybkim krokiem.
Profesor zatrzymał się ze świadomością, że rozmowa będzie niełatwa.

- Co dolega Ziukowi?

- Pan Marszałek, jest bardzo chory.

- Ale co mu właściwie jest ? Co pan zdiagnozował ?- nalegała Aleksandra.

- Proszę być dobrej myśli, pani mąż będzie teraz wymagał troskliwej opieki - powiedział Wenckebach, opuszczając wzrok.

Przez lata okaz zdrowia

Całe życie Józefa Piłsudskiego było niezwykle dynamiczne i nie było w nim czasu na analizy, dotyczące zdrowia. Tym bardziej, że szczęście mu sprzyjało. Na froncie papierośnica uchroniła go od rany postrzałowej, a w 1921 roku we Lwowie, refleks i błyskawiczne uchylenie głowy, uratowały go od śmierci, którą chciał mu zadać ukraiński zamachowiec. Nawet w niebezpiecznym okresie rozprzestrzeniania się zmutowanej grypy zwanej "hiszpanką", Piłsudski nie uległ infekcji pomimo, że w jego otoczeniu chorowali inni. Prócz stosunkowo częstych przeziębień i lekkich niestrawności, przez całe lata Marszałkowi nic więcej nie dolegało.
Nie zachęcało to więc Piłsudskiego, do regularnego kontrolowania swego zdrowia. Nie znosił jakichkolwiek badań lekarskich i przede wszystkim charakteryzował go brak zaufania do lekarzy; chociaż sam studiował bezpośrednio po maturze, właśnie medycynę. Tolerował jedynie kilku doktorów wywodzących się ze środowiska legionowego, jednak i o nich wypowiadał się z pewna rezerwą. Jego sceptycyzm do środowiska medycznego miał swój wyraz w dyspozycji jaką wydał pewnego dnia swemu adiutantowi, nakazując strzelanie do każdego lekarza, który będzie chciał wejść do jego gabinetu. Dyspozycja oczywiście była żartem, jednak podkreślającym stosunek Marszałka do lekarzy.

Syberia zrobiła swoje

Od połowy lat dwudziestych, całkiem przypadkowo odnotowano u Piłsudskiego podniesione ciśnienie tętnicze, którego wartość skurczowa osiągała 210 mm Hg. Ponieważ utrzymywało się ono długo, uznano je za przewlekłe. Powoli na zdrowiu Marszałka zaczęły odbijać się lata spędzone na syberyjskim zesłaniu oraz niełatwe miesiące przebyte w rosyjskich więzieniach. Okres walk frontowych również nie sprzyjał zdrowiu, po latach więc wszystkie te niedogodności mogły odcisnąć piętno na stanie fizycznym coraz starszego już Piłsudskiego.

Poza tym Marszałek nie przestrzegał żadnych lekarskich sugestii i zaleceń. Prowadził mało sprzyjający zdrowiu tryb życia. Ciągłe stresy i nade wszystko ogromna ilość palonych papierosów, wkomponowane były w jego codzienność. Mało spał, szczególnie w ostatnim okresie swego życia. Do trzeciej nad ranem z reguły czytał, a gdy zasypiał to w szczególny i rzadko spotykany sposób; głowę kładł nie na poduszce tylko na szafce obok łóżka, gdzie leżał jego ulubiony rewolwer i dopiero w trakcie snu osiągał charakterystyczną dla każdego śpiącego pozycję.

Do 1933 roku, Marszałek nie skarżył się na żadne dolegliwości i niechętnie poruszał temat swego zdrowia. Był aktywny i energiczny. Wiosną 1933 roku, zachorował na grypę, której przebieg można uznać za trudny. Długo dochodził do zdrowia i z łatwością można było skonstatować, że jego organizm nie jest już tak silny, jak dawniej.

Lato 1934 roku było piękne

Piłsudski postanowił wyjechać na wakacje do Pikieliszek. Jak zawsze wypoczywając tam, spotykał się z odwiedzającymi go polskimi i zagranicznymi politykami. Nadal był energiczny, jednak można było zauważyć, że chudnie. Zbiegło się to z łagodnymi bólami, w okolicy prawego łuku żebrowego. Szczególnie nasilały się one podczas wsiadania i zsiadania z konia.

Po powrocie z wakacji, bóle zwiększyły się i pojawiło się osłabienie. W tym czasie było już wiadome, że Marszałek ma miażdżycę oraz rozedmę płuc. Niebawem zastosowano wobec chorego zabiegi fizykalne w postaci masaży i elektryzacji, w celu wzmocnienia kończyn dolnych.

Pacjent nie protestował i wyjątkowo pozytywnie był do nich nastawiony. Marszałka zawsze interesowały niekonwencjonalne i nowatorskie terapie. Nie znosił tradycyjnych tabletek. Dlatego tak szybko zaprzyjaźnił się z dr Eugenią Lewicką, która propagowała stosowane w Skandynawii metody leczenia kąpielami słonecznymi i powietrznymi. Piłsudski przez cały ten czas doskonale radził sobie z towarzyszącym mu dyskomfortem i nie dawał znać najbliższym, że coś mu dolega. Stan zdrowia nie wpływał również w żaden sposób na jego pracę, tym bardziej, że w listopadzie i grudniu 1934 roku, większość z dolegliwości ustąpiła.

Wileńska dieta

Prawdziwy kryzys nastąpił w lutym 1935 roku. Marszałek słabł z dnia na dzień. Z trudem poruszał się, szybko chudł, cerę miał ziemistą. Ponieważ ciągle pracował, jego wygląd nie mógł umknąć uwadze otoczeniu. Doktor M. Woyczyński, stwierdził niepokojące powiększenie wątroby, która osiągnęła znaczne rozmiary. Sugerował zwołanie konsylium, jednak Piłsudski zdecydowanie odmówił. Niebawem pojawiły się krwawe torsje, po których Marszałek był tak wyczerpany, że nie mógł poruszać się o własnych siłach.
W dalszym ciągu, trudno było stwierdzić, co mu konkretnie dolega, bo nie pozwalał się badać. Odmawiał również przyjmowania środków farmakologicznych. Sam natomiast opracował enigmatyczną, "wileńską" dietę, po której - co zdziwiło najbliższych - poczuł się lepiej. Wymioty na pewien czas ustąpiły, dolegliwości w jamie brzusznej również. Sam Marszałek i jego otoczenie łudzili się nadzieją, że kryzys miną. Niestety, choroba dalej się rozwijała. Na początku kwietnia, powróciły dolegliwości, jednak Piłsudski konsekwentnie odmawiał konsultacji lekarskich.

Święta Wielkanocne 1935 roku, Marszałek spędził w Belwederze. Wówczas to najprawdopodobniej po namowie żony Aleksandry, zgodził się na przeprowadzenie badań. Postanowiono sprowadzić z Wiednia sławnego holenderskiego profesora, praktykującego w Austrii, Karla F. Wenckebacha.

Profesor przyjechał do Warszawy 24 kwietnia, jednak Piłsudski nagle zmienił zdanie i odmówił zgody na badanie. Przyjął Wenckebacha dopiero następnego dnia, po długich naleganiach najbliższych.

Intuicja nie zawiodła profesora

Przy badaniu profesorowi towarzyszyli polscy lekarze: gen. dr Stanisław Rouppert, ppłk dr Stefan Mozołowski oraz mjr dr Henryk Cianciara. Wenckebach miał niewielkie możliwości diagnostyczne. Opierał się jedynie na badaniu przedmiotowym, wywiadzie i niezwykle skromnych wynikach laboratoryjnych. Dysponował jednak ogromnym atutem medycznym - praktyką i wyjątkową intuicją lekarską.

Po badaniu nie podzielił się wnioskami z żoną Piłsudskiego, pozostali lekarze również milczeli. Aleksandrze powiedziano jedynie, że Marszałek jest bardzo poważnie chory. Ponowna wizyta profesora miała miejsce 8 maja 1935 roku. Wenckebach wówczas upewnił się, co do swojej diagnozy. Nie miał wątpliwości, że jest to nie nadający się do operowania nowotwór złośliwy wątroby.

Zapewne w chwilowym przypływie lepszego samopoczucia Józef Piłsudski spisał na arkuszu papieru swoją ostatnią wolę. Mało precyzyjne pismo może świadczyć, że było to kilka dni przed śmiercią.

Ostatnie chwile Marszałka

12 maja 1935 roku, od samego rana asystowali przy chorym lekarze. Zastosowano "kroplówkę". Tętno zaczęło niepokojąco wzrastać, zaś ciśnienie obniżało się. Atmosfera była bardzo ciężka. Lekarze, adiutanci oraz rodzina, wszyscy wyczuwali, że są to ostatnie chwile życia Marszałka. O dwudziestej przyjechał ksiądz Korniłowicz w celu oddania ostatniej posługi. O dwudziestej czterdzieści pięć, lekarze stwierdzili zgon.

Przeprowadzona sekcja, potwierdziła diagnozę Wenckebacha. Stwierdzono w wątrobie nowotwór. Żołądek nie był objęty przerzutami. W dwunastnicy odkryto liczne wrzody. Nie stwierdzono również przerzutów do otrzewnej, czym należy tłumaczyć brak bólów nowotworowych.

Ciało Marszałka zostało zabalsamowane i umieszczono je na Wawelu. Mózg poddano wnikliwym badaniom naukowym na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Serce zaś, zgodnie z ostatnią wolą zmarłego, spoczęło wraz ze szczątkami matki na Rossie, pod płytą grobową z napisem: "Matka i serce syna".

Na początku września 1939 roku, zaczęto się domagać wywiezienia serca Marszałka z Wilna w obawie przed zajęciem tamtych terenów przez ZSRR. Aleksandra Piłsudska była jednak temu przeciwna i miała wówczas powiedzieć: "Niech będzie wśród swoich żołnierzy, niech im w obronie pomoże".

Dariusz Marek Srzednicki- reżyser

scenarzysta, a także historyk, badacz dwudziestolecia międzywojennego. W latach 1990 - 1992, zrealizował trzy filmy o mało znanych akcjach eksterminacyjnych , radzieckiego aparatu bezpieczeństwa w Polsce, pt. "A imiona ich nieznane", "Zabici w pośpiechu" oraz "Ślady krwi". W 2006 roku, napisał scenariusz unikalnego, plenerowo - teatralnego przedstawienia pt. "Marszałek z pejzażem miasta w tle".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny