Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Wicik - Farben Lehre. Bez pokory

Jerzy Doroszkiewicz
Klan Wojdów stworzył zespół, który mediom się nie kłania, a daje sobie radę. Jego historię opublikowało wydawnictwo Sine Qua Non.
Klan Wojdów stworzył zespół, który mediom się nie kłania, a daje sobie radę. Jego historię opublikowało wydawnictwo Sine Qua Non.
Farben Lehre to jeden z zespołów, który walczył o powodzenie nie w internecie, ale podczas konkursów w Jarocinie. Jego lider wydaje się nie przestawać walczyć.

Na czele grupy od samego początku stoi Wojciech Wojda. Jeżdżąc z niewielkiego Płocka na koncerty przeszedł ewolucję od fascynacji heavy metalem po drugą falę punka. Przeżył też transformację ustroju, samobójstwa bliskich kolegów, oszustwa organizatorów, by wreszcie sam stać się sprawnym organizatorem, nie stając się krwiożerczą szychą z szołbiznesu. I o tym wszystkim opowiada bardzo skrupulatnie spisana przez Kamila Wicika książka.

Farben Lehre mieli doświadczenia formacyjne bardzo podobne do całej grupy zespołów debiutujących w połowie lat 80. XX wieku w schyłkowym PRL-u. Wielkie wrażenie na Wojdzie i jego przyjaciołach wywarła wyprawa do Jarocina w 1982 roku. Wtedy przecież grało SS-20, późniejszy Dezerter, Śmierć Kliniczna, Kontrola W, czy wreszcie uwieczniony ostatnio w filmie "Wszystko co kocham" zespół WC. Trudno się dziwić, że kilkanaście miesięcy później młodzi płocczanie sami chwycili za gitary. Później, tak jak setki zespołów w całej Polsce, próbowały nagrywać swoją twórczość, ale nie w studiach nagraniowych, tylko z konsolety nagłośnieniowej w domu kultury. Były to czasy, kiedy właśnie te instytucje, często hojnie wspierane przez zakłady przemysłowe dysponowały niezłym jak na ówczesne warunki sprzętem i za umożliwienie prób nie pobierały opłat.

Wojda nie tylko chciał grać, ale też nie chciał iść do wojska. Dlatego rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim i siłą rzeczy trafił do sławnego akademika przy ulicy Kickiego. Tam też zaprzyjaźnił się ze studiującym polonistykę Muńkiem Staszczykiem, a zespoły po latach często wspólnie koncertują. Marzenie Wojdy spełniło się w roku 1990. Wtedy Farben Lehre wygrali festiwal w Jarocinie. Paradoksalnie - mieli szczęście w nieszczęściu. Chwilę później znaczenie imprezy zaczęło błyskawicznie maleć. Pojawiły się nowe imprezy, nowe możliwości, a płocki zespół trafił pod opiekę Studia Izabelin i jeszcze dziś nie wspomina tego najlepiej. W tym też roku grupa nagrała materiał według ówczesnej mody, czyli z automatem perkusyjnym i miała wydaną własną płytę winylową. Nie wspominają tego z satysfakcją - musieli zapłacić frycowe, zanim mogli sami zacząć decydować o sobie.
"Bez pokory" jest właściwie książką o hartowaniu się niezależnego zespołu i niezależnego sposobu na sukces. Ich historia to nieustanna sinusoida wzlotów i upadków. Sławny człowiek wzorowany na rysunku Leonarda da Vinci trafia na okładkę płyty "My maszyny" dzięki Krzysztofowi Grabowskiemu - liderowi Dezertera i uznanemu dziś grafikowi. Rok 1993 odbił się piętnem na całej rodzinie Wojdów. Zapatrzony w Wojciecha Konrad miał debiutować ze swoim zespołem Strajk, kiedy niespodziewanie samobójstwo popełnił jeden z muzyków, a wytwórnia nie omieszkała o tym wspomnieć przy promocji debiutanckiej płyty. Później przeżyli wielką bitwę w Jarocinie, połączoną z wdarciem się publiczności na scenę i zdemolowaniem sprzętu. I chyba stracili chęć do grania. Podjęli pracę zawodową, ale w ich sercach grała muzyka.

Wydaje się, że przełom nastąpił w 1999 roku, kiedy nagrali piosenkę "Matura". Szybko wyrugowała archaiczny przebój Czerwonych Gitar i co roku w maju szaleje we wszystkich stacjach radiowych. Początek XXI wieku to znów ciekawy czas. Z jednej strony Wojda zdegustowany fatalną sesją nagraniową zdecydowanie wypowiada się przeciw jakimkolwiek narkotykom i odmawia współpracy z realizatorami, którzy zdradzą się takimi skłonnościami, z drugiej trafi ado telewizyjnego reality show "Bar". Miał szczęście w nieszczęściu, bo wówczas polska scena rockowa była chyba w takiej rozsypce, że niewiele osób mogło mu zarzucić zdradę ideałów, za to odcinek z udziałem Farbe Lehre miał podobno kilkumilionową widownię. Takie to były czasy. Chwilę później jadą w objazdową trasę koncertową po Polsce - udaną, ale zakończoną skandalem finansowym. Widać, że zmiana stulecia nie wpłynęła w żadnym wypadku na mentalność polskich menadżerów. To doświadczenie popycha Wojdę do organizacji koncertów pod hasłem "Punky Reggae Live" i wielu innych niezależnych od łaskawości mediów przedsięwzięć.

"Farben Lehre. Bez pokory" to niezwykle rzetelnie i skrupulatnie spisany żywot grupy. Drobna pomyłka w nazwisku Janka Wilczewskiego, który na początku lat 90. XX wieku organizował trasy Farbenów po Polsce północno-wschodniej nie zaważy nad pozytywnym odbiorem całości. Jest za to pamiątkowe zdjęcie z Białegostoku, kiedy grupa koncertowała wspólnie z UK Subs i Vibrators.

Trzy dekady muzykowania sprawiły, że Wojciech Wojda i zgromadzeni wokół niego ludzie stali się gwarancją rzetelności i jakości koncertów. Stojąc na uboczu szoł biznesu ciągle grają, koncertują, tworzą. Tylko pozazdrościć. W nagranej specjalnie na potrzeby książki epce z Farben Lehre grają i śpiewają gościnnie Piotr Sołoducha z zespołu Enej czy sławny Gutek związany z Indios Bravos. Wydawnictwo Sine Qua Non z Krakowa ma szacunek do rocka - bez dwóch zdań.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny