Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nielegalnym procederze pomagała rodzina

Włodzimierz Jarmolik
Złodzieje często wchodzili przez rozbite wcześniej okno
Złodzieje często wchodzili przez rozbite wcześniej okno sxc.hu
Oparciem dla przedwojennych białostockich opryszków, oprócz wypróbowanych kumpli, była najbliższa rodzinka. Żona, siostra czy córka wnosiły całkiem wiele do ciemnych interesów swoich mężczyzn.

Włamywacze potrzebowali zaufanych świec do ustalania i obstawiania miejsca do skoku, doliniarze sprytnych tycerek, zasłaniających ich manipulacje przy cudzych kieszeniach, sutenerzy zaś odpowiedniej ręki przy rekrutowaniu i nadzorowaniu prostytutek. Kobiety nadzwyczaj skutecznie odgrywały tę rolę.

W drugiej połowie lat 30. grasowała w Białymstoku szczególnie zuchwała szajka włamywaczy, tzw. lipkarzy, którzy do mieszkań dostawali się przez okno. Wybierali lokale na I lub II piętrze, których właściciele pozostawiali otwarte okna, drzwi balkonowe bądź lufciki. Szefem bandy był Jan Piłasiewicz, złodziej od zarania II Rzeczypospolitej.

Jego kompanem był Henryk Gebauer, także wytrawny rzezimieszek z solidną kartoteką. Rolę głównego wywiadowcy i obserwatora miejsc skoków pełniła natomiast dwudziestokilkuletnia żona Piłasiewicza, Zofia z domu Moroz. Mieszkała wraz z mężem (o ile ten nie siedział w więzieniu lub nie ukrywał się po ucieczce z niego) przy ul. Piłsudskiego nr 45, prowadząc zakonspirowaną melinę. Tutaj spotykali się członkowie szajki przed każdym skokiem, pieczołowicie przygotowanym przez energiczną gospodynię. W ciągu miesiąca Zofia Moroz potrafiła wystawić mężowi i jego pomagierom nawet kilkanaście mieszkań.

W zbieraniu informacji nadobna Zosieńka wyręczała się często obrotnymi chłopaczkami z sąsiedztwa, a nawet znajomymi prostytutkami . Swoją gromadkę pomocników trzymała silną ręką. Kiedy jedna z ulicznic została podejrzana o sprzedanie Jana Piłasiewicza glinom, rozsierdzona połowica pobiła ją brutalnie, strasząc jeszcze czymś gorszym. Na początku 1938 r. odbył się głośny proces bandy lipkarzy.

Prowodyr otrzymał łączną karę siedmiu lat i sześciu miesięcy pobytu w domu naprawy. Jego żona Zofia dostała pół roku w zawieszeniu na dwa lata. Z braku pomocnej, męskiej ręki sama zajęła się kradzieżami. Ale wszystko na co ją było stać, to wyrywanie torebek z rąk samotnych kobiet. Latem 1939 r. została za to zatrzymana w Zwierzyńcu i trafiła do aresztu.

Pomagiera w spódnicy miał także włamywacz recydywista Karol Gorbik. Jego szajka działała na przełomie lat 20. i 30. Gorbik wciągnął do niej siostrę Tereskę. Ta rezolutna panna stała się szybko okiem i uchem szajki. Obserwowała głównie klientów sklepów jubilerskich i futrzarskich, ustalała ich adres, no a potem braciszek ze swoją kompanią w odpowiednim momencie, składał białostockim mieszczuchom niezapowiedzianą wizytę.

W 1928 r. kosztowało go to dwa lata więzienia. Gorbikówna wywinęła się wówczas bez szwanku, wpadła dopiero w 1934 r. i to nie w Białymstoku, ale w stolicy. Brat, który po opuszczeniu celi w szarym domu przy Szosie Baranowickiej, powrócił do złodziejskiego procederu, wysyłał ją ze zdobytym łupem do Warszawy. Miał tam solidnego pasera. Panna Teresa wpadła jednak na warszawskim dworcu w policyjny kocioł i została odstawiona pod eskortą członków szajki z kochanym braciszkiem na czele. Ten dostał na rozprawie cztery lata, siostrzyczka trafiła za kratki na rok.

Znaczną wyrękę ze strony rodzinki miał również Jankiel Rozengarten, znany w Chanajkach pod przezwiskiem Jankieczkie. Był to niewątpliwie jeden z królów przedwojennego, białostockiego podziemia. Złodziej, oszust, paser, a zwłaszcza sutener trząsł dzielnicą i miał duże wpływy w całym mieście.

W prowadzeniu interesu pomagała mu żona Rachela, syn Połtier i córka Tauba. Szczególnie wyróżniała się młodziutka Tauba, która wspierała słynnego tatuńcia w prowadzeniu nielegalnego domu schadzek. Werbowała odpowiedni personel, zajmowała się finansami, naganiała klientów.

Po śmierci ojca, który w 1933 r. zginął w bójce na noże ze swoim szwagrem Szmulem Gornfinkielem, Tauba Szulc z domu Rozengarten przejęła całe rajfurskie przedsiębiorstwo. Niemal od razu inkasowała pierwszy wyrok - rok więzienia. Tyle przewidywał 209 artykuł kodeksu karnego za czerpanie zysków z nierządu. A później co i rusz trafiała Tauba do aresztu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny