Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Sokołowska: Opowieści, wobec których jestem czuła

Anna Kopeć [email protected]
Dorota Sokołowska spotka się dziś (6 lutego) z czytelnikami w białostockich Spodkach. Początek o godz. 18.
Dorota Sokołowska spotka się dziś (6 lutego) z czytelnikami w białostockich Spodkach. Początek o godz. 18. Archiwum prywatne
Nie godzę się z tym, że świat tak szybko się zmienia i tak szybko odchodzi. Bardzo chciałabym zatrzymać chwilę na zasadzie carpe diem - mówi Dorota Sokołowska, autorka książki "Dźwiękoczułość".

Kurier Poranny: Jesteś reportażystką, prezenterką radiową, a także - za sprawą debiutanckiej książki - pisarką. W której z tych ról czujesz się najlepiej?

Dorota Sokołowska: To bardzo trudne, właściwie nie wiem, czy jestem pisarką. Na pewno odbieram świat przez pryzmat pewnej wrażliwości, której nauczyłam się w radiu. Spotkania z ludźmi, w każdej formie, bardzo mnie cieszą. Kiedy prowadzę program wyobrażam sobie swoich słuchaczy. W trakcie nagrywania reportażu, audycji dokumentalnej próbuję, tak po radiowemu, spojrzeć na dany problem czy zjawisko. Praca w radiu na pewno uczy kontaktu z człowiekiem i przerabiania usłyszanych historii przez siebie. Wydaje mi się, że literatura w moim przypadku jest na samym końcu. Jestem dziennikarzem radiowym, który łapie chwile, a potem gdy już wszystko poukłada się we mnie, jestem w stanie pisać o tym.

Historie, które przedstawiłaś w książce poznałaś pracując z mikrofonem?

Dotąd nie miałam potrzeby, by cokolwiek zachować w słowie. Wydawało mi się, że w kwestii zapamiętywania świata radio jest tak pojemne, że już nic więcej nie jest potrzebne. Ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że opowieści radiowe, reportaże, niestety, są ulotne. Pojawiają się przez chwile na antenie i znikają. Historie z mojej książki nie są spisanymi reportażami, które powstały w trakcie mojej pracy, ale rzeczywiście zarejestrowane wcześniej dźwięki w pewnym sensie przełożyłam na literaturę. Są to literackie opowieści o architekturze, świecie teatru, czyjejś przyjaźni, miłości czy mistrzostwa jak to jest w przypadku Teresy Kudelskiej, która jest moim mistrzem. Od niej nauczyłam się swojej pracy.

Oczywistym jest, że masz dobrze wyczulony dziennikarski zmysł, ale w "Dźwiękoczułości" udowodniłaś także, że masz bardzo lekkie pióro.

Dziękuję, to bardzo miły komplement. Tym bardziej, że nigdy nie dowierzałam, że mam taką umiejętność. Choć faktycznie już to kiedyś słyszałam i pewnie dlatego skończyłam filologię polską. Potem dowiedziałam się, że to, co piszę płynie z serca. Podobnie jak z tym, co mówię do ludzi. To także wypływa z serca. Takie jest moje spojrzenie na świat. Naprawdę jestem bardzo pozytywną osobą, bardzo lubię ludzi, uwielbiam ich spotykać, rozmawiać z nimi, lubię o nich pisać, uśmiechać się do nich, a także wyobrażać ich sobie.

Twoja debiutancka książka to zbiór opowieści o bliskich Ci ludziach. To sposób by ich docenić?

Trochę tak. Nie godzę się z tym, że świat tak szybko się zmienia i tak szybko odchodzi. Bardzo chciałabym zatrzymać chwilę na zasadzie carpe diem. W tym idealnym momencie, wśród tych, których kocham, podziwiam, z którymi dobrze się czuję. Ta książka to poniekąd moja niezgoda na świat, który umyka. Nowo poznani ludzie stoją w pieszym szeregu, a dawni przyjaciele bywają zapominani. Chciałam zatrzymać swój świat, by na chwilę zastygł i można było na niego popatrzeć.
Bohaterowie Twojej książki, to w znacznej części, niestety, także ci, którzy już odeszli.

Można uznać, że ten wybór to trochę przypadek, choć nie do końca. Jestem osobą wierzącą, i wiem, że ktoś to wszystko prowadzi z góry. Najpierw otrzymałam stypendium artystyczne od prezydenta Białegostoku, które pozwoliło mi nabrać powietrza i wypłynąć na obszar literatury. Kiedy napisałam te historie, a było ich więcej, pomyślałam że warto by ten świat poznał ktoś jeszcze. Okazało się, że tekst, który pod pseudonimem złożyłam na konkurs literacki Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury spodobał się również innym. Przyznaje, że trochę się krygowałam, nie byłam pewna czy wypada mi jako dziennikarzowi składać taką pracę. Ale pomyślałam, że właściwie debiutuję i że jestem na tym samym poziomie jak inni. Byłam zaskoczona i wzruszona, kiedy dowiedziałam, że moja praca zwyciężyła. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Książka pojawiła się w ciągu roku. Teraz dostaję mnóstwo ciepłych słów na jej temat. Cieszę się, że ta dźwiękoczułość, czyli czułość taśmy wobec nagranego dźwięku, ale też i moja czułość do tych ludzkich historii została zauważona.

Tą tytułową czułość faktycznie da się wyczuć w trakcie lektury. Którą historię obdarzyłaś największymi emocjami?

Wszystkie przeżyłam bardzo mocno. Pewnie łatwo się domyślić, że szczególnie wpłynęła na mnie historia mojego radiowego przyjaciela Wiesława Szymańskiego. Wszystkie pisałam z różnymi emocjami. Ci ludzie, ich historie i chwile, w których je poznałam, robiły na mnie ogromne wrażenie. To faktycznie były metafizyczne spotkania. Także w trakcie pracy nad książką.

Łatwiej jest utrwalać opowieści za pomocą dźwięku czy przelewając je na papier?

Cudowne jest to i to. Można nagrać wszystko, pytanie tylko co się z tym zrobi. Przełożenie historii człowieka na język radia tak, by zainteresować słuchacza, jest szalenie wymagające. Zarówno przy reportażu radiowym, jak i pracy nad literaturą jest we mnie pewna trudność, ponieważ wszystko przepływa przeze mnie. W tej książce znalazły się opowieści, które mnie poruszają, wzruszają i wobec, których jestem czuła.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny