Kino nie zawsze musi uczyć, inspirować, zmieniać ludzi w anioły czy demony. Czasem po prostu może być dobrą rozrywką, dostarczającą odrobinę emocji, a przy okazji mówiącą coś o Polsce. Tak jest w przypadku kryminałów Miłoszewskiego. Mnie przynajmniej bardziej bawi zjadliwy język pisarza i umiejętność wyciągania perełek codziennego życia i okraszania nimi kryminałów niż szukania odpowiedzi na pytanie - kto zabił. Zjadliwy język, żywo napisane dialogi, gra aktorów którzy mówią do siebie i przerzucają się kąśliwymi uwagami to największe atuty "Ziarna prawdy". Zawiodą się filmem wielbiciele słonecznych pejzaży znanych z "Ojca Mateusza". Tu Sandomierz jest mglisty, mroczny, przechadzają się po nim duchy Żydów, budynki popadają w ruinę, a jedna z najmocniejszych scen rozgrywa się w starodawnych piwnicach jakie sandomierscy kupcy kopali kilka wieków wcześniej.
Powieściowy prokurator Teodor Szacki to twardy facet, na którego leci i młoda przewodniczka i posiadająca bezpłodnego męża prokuratorka. Ale kiedy na ekranie pojawia się Jerzy Trela, jednak to on - swoim wzrokiem i fantastycznym głosem bardziej zwraca na siebie uwagę. Nie można też zapomnieć o Krzysztofie Pieczyńskim - trzecim aktorskim filarze tego kryminału. Rewelacyjnie w epizodzie wypada izraelski aktor Zohar Strauss i to on właśnie przypomina nie tylko polskie grzechy antysemityzmu, ale i zbrodnie popełniane na obywatelach Polski przez ubeków pochodzenia żydowskiego. Na szczęście kwestia antysemityzmu czy ciągot narodowych nie jest w filmie najważniejsza. To raczej przyprawa, niż hipotetyczny motyw zbrodni. Nie mniej ważną przyprawą jest też muzyka Abla Korzeniowskiego, choć momentami nastrojem i instrumentacją kojarzy się z… "Niewiarygodnymi przygodami Marka Piegusa". Ważne, że Szacki kreowany przez Więckiewicza jest wredny, twardy i potrafi zaryzykować życiem, by uratować innych od śmierci.
"Ziarno prawdy" nie trzyma w napięciu tak jak "Fotograf", gdzie wiedząc kto zabija, do końca nie wiemy jaki będzie jego następny ruch. Fani prozy Miłoszewskiego nie powinni się zawieść na wątkach kryminalnych, choć pewnie wizualizując sobie prokuratora nie miał on twarzy Więckiewicza. Ale za to zobaczą - jak Więckiewicz parodiuje najsławniejszą scenę, jaką zagrała Sharon Stone. Robi to przepysznie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?