Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Busłowska i Piotr Daniel uprawiają B.A.S.E. jumping

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
Kasia i Piotr razem skakali w Norwegii, ale już planują kolejne wypady. Chcieliby skoczyć ze szczytu Eiger w Szwajcarii.
Kasia i Piotr razem skakali w Norwegii, ale już planują kolejne wypady. Chcieliby skoczyć ze szczytu Eiger w Szwajcarii. archiwum prywatne
Połączyła ich wspólna pasja - skoki ze spadochronem. Katarzyna Busłowska i Piotr Daniel wybrali jednak ich ekstremalny wariant. Oboje pokochali skoki z górskich urwisk. Piotr, pochodzący z Bielska-Białej, jest instruktorem B.A.S.E. jumpingu w Norwegii, światowej stolicy skoków. Białostoczanka Kasia jedną z niewielu kobiet w Polsce uprawiających ten zapierający dech sport.

Kiedy poszłam pierwszy raz z Piotrkiem w to miejsce, skąd się skacze, poczułam, że chcę po prostu rzucić się w tę przepaść - wspomina Katarzyna Busłowska.

Mowa o górze Kjerag w Norwegii i malowniczych, odludnych krajobrazach rozciągających się wokół. Przyciągają jak magnes. Kjerag od kilku lat jest mekką BASE jumperów na świecie.
Jednym ze skoczków, którzy uprawiają ten ekstremalny sport, jest Piotr Daniel. W tym roku dołączyła do niego jego dziewczyna - białostoczanka Katarzyna Busłowska. Jest jedną z niewielu kobiet w Polsce, które pokochały skoki ze skał.

Wyczyny Kasi budzą podziw

Katarzyna niemal od urodzenia wiedziała, że skoczy z samolotu ze spadochronem. Całe lato zawsze spędzała z siostrą na lotnisku w Aeroklubie Białostockim. Ich ojciec pracował jako instruktor, sam skakał. Katarzyna skacze tak od 2006 roku. Ma na koncie już ponad 280 skoków. Piotra poznała na wakacjach 2010 roku na imprezie spadochronowej na Litwie.

- Początkowo utrzymaliśmy przyjacielskie kontakty, raz do roku spotykaliśmy się na skokach. Zbliżyliśmy się do siebie w 2012 po imprezie w Bielsku-Białej, skąd pochodzę - Piotr wspomina początki ich znajomości.

W tym roku Kasia zrobiła coś, czego zazdroszczą jej koledzy z aeroklubu. Zrobiła kurs BASE jumpingu. Śmieje się, że miała prywatnego instruktora. Bo był nim jej chłopak Piotrek. On BASE skacze od 2011 roku. Za sobą ma 172 niesamowite loty.

- To było moje marzenie od dziecka. Skacząc z samolotu, myślałem już o skokach BASE. Taka jest droga do tego skakania, trzeba najpierw zostać ekspertem w klasycznym spadochroniarstwie. Nauczyć się latać, sterować ciałem. By potem, skacząc ze skały, czy budynku, umieć odlecieć - mówi Piotr.

250 skoków oddanych z samolotu to bezwzględne minimum. - Chciałam skoczyć już w tamtym roku, jak pierwszy raz byłam w Norwegii, ale miałam 247 skoków, brakowało trzech i Piotrek mi nie pozwolił - wspomina Kasia.

W czasie tegorocznych wakacji udało się oddać ten upragniony skok. Nie obyło się bez przygód. - Na górze zjadł mnie stres. Chyba z godzinę stałam z rękoma w górze gotowa do skoku. Ale nogi nie chciały się oderwać od skały. Chciałam skoczyć, bo wiedziałam, że jak zejdę, to już nie wrócę. W końcu skoczyłam, nawet nie wiem kiedy. Za mocno się jednak wybiłam i zrobiłam salto wprzód. Znalazłam się twarzą do klifu - opowiada Katarzyna. Udało się jej odlecieć od skalnej ściany i bezpiecznie wylądować. Latem skoczyła jeszcze 12 razy.

Skoczków na szczyt Kjerag dowozi z wioski bus. Jedzie 600 metrów do góry. Resztę - 400 metrów, skoczkowie muszą pokonać pieszo. To zajmuje dwie godziny, potem jeszcze wspinaczka ze spadochronem.

- Lądujemy na półwyspie. Stamtąd skoczków do wioski zabiera łódka - mówi Piotr.

Czym się różni BASE jumping od skoków z samolotu? - Skoki BASE traktowałem jako te dzikie. To dla mnie synonim prawdziwej wolności - podkreśla Piotr.

Przyznaje, że trzeba trzy razy bardziej uważać niż przy zwykłych skokach z samolotu. Być czujnym przez cały czas. To niebezpieczny sport, bo z prędkością około 160 kilometrów na godzinę przelatuje się blisko np. właśnie skalnych ścian, czy wierzchołków drzew. - Mamy tylko jedną czaszę spadochronu, bez zapasowej. Nie ma też automatu, który otwiera spadochron, gdyby skoczek stracił przytomność - wyjaśnia Piotr.

On i Kasią skaczą w tzw. tracksuitach, kombinezonach z szerszymi nogawkami i rękawami. Lot w takim stroju z góry trwa niecałą minutę. Przez 20-25 sekund swobodnie się spada, przez 30 sekund leci na czaszy.

- Moje wrażenia z pierwszego skoku? Odebrałem to jako inny wymiar. Jakbym nagle znalazł się w totalnie innym świecie. Potem, wiadomo, człowiek się przyzwyczaja. Analizuje skoki bardziej pod kątem technicznym, żeby były lepsze. Nie skacze, by podziwiać widoki - uzupełnia Piotr.

Najpierw drzewo, potem przepaść

BASE to mniejsze lub większe marzenie każdego skoczka. Żeby choć raz tak skoczyć. Teraz ten sport stał się bardziej dostępny niż jeszcze 10 lat temu. Nie jest jednak tani.

- Skoki BASE wiążą się z podróżowaniem. Nie ma tak łatwo, jak w przypadku skoków z samolotu, gdzie lotniska są w pobliżu dużych miast. Np. taka Norwegia jest bardzo droga. Hotel, jedzenie to duże koszty. Same skoki ze skał nic nie kosztują - wyjaśnia Piotr.

Pracuje w Norwegii w klubie, który szkoli skoczków BASE. Kurs dzieli się na część teoretyczną, gdzie kandydaci na skoczków BASE-owych uczą się m.in. radzenia sobie z sytuacjami awaryjnymi, układania spadochronu. Potem przechodzą do skoków ze specjalnej trampoliny z... drzewa.

- To skoki z wysokości pięciu metrów. Kursant jest wpięty w uprząż do wspinaczki. Trenuje się sam moment odbicia, siłę i jego kąt. Co jest bardzo ważnym elementem, by nie zrobić salta, jak Katerina w pierwszym skoku. To się nie powinno zdarzyć - mówi serio Piotr, choć dziś Kasia śmieje się, wspominając swój pierwszy skok.

Potem kandydaci oddają trzy skoki ze skał. Kurs jest krótki. Jak ktoś np. przyjdzie w piątek około południa, to wieczorem w niedzielę już jest po kursie.

- W Norwegii kurs jest chyba najtańszy na świecie - przelicza Piotr. - Kosztuje 2500 koron, czyli 1250 złotych. Przykładowo w Austrii, kurs jest dużo dłuższy i kosztuje 5000 złotych.

Niesamowity, ale niebezpieczny

Najpopularniejsze miejsca do uprawiania BASE jumpingu na świecie to głównie Norwegia, Szwajcaria i Stany Zjednoczone. Jak mówią Kasia i Piotr, skoki z polskich gór zdarzają się rzadko. Zdarzają się za to skoki z budynków, jak wrześniowy spektakularny skok czterech "księży" z Pałacu Kultury w Warszawie. Oczywiście, skok bardzo nielegalny.

- Były robione skoki z Mount Everest. No, nie z samej góry, ale były. Taki wyczyn to wiele miesięcy przygotowań i olbrzymie nakłady finansowe - przyznaje Piotr.

Piotr i Kasia nie ukrywają, że BASE jumping nie należy do sportów bezpiecznych. Niestety, zdarzają się wypadki śmiertelne.

- Ludzie rzadko giną, bo zawodzi sprzęt. Straciłem kilku znajomych, ale przez ich błędy. Kiedyś myślałem, że skoro tak bardzo zdroworozsądkowo podchodzę do tego sportu, to żaden błąd mi się nie przytrafi. Teraz podchodzę do tego z naprawdę dużym dystansem. Trzeba uważać trzy razy bardziej, niż przy zwykłych skokach z samolotu - mówi Piotr.

Sam nie miał sytuacji awaryjnej, ale skoczkom w Norwegii zdarza się wylądować na drzewie, w wodzie. Jego znajoma wylądowała na skalnej półce i spędziła tam 16 godzin, zanim ją ściągnięto. Natychmiast skoczyła znowu. - To wielka adrenalina, na pewno też strach, ale po skoku olbrzymia radość, euforia. BASE jumping uzależnia. Myślę, że to latanie tak ludzi wciąga - mówi Katarzyna.

Co kryje w sobie tajemnicza nazwa?

B.A.S.E. jumping to rodzaj sportu ekstremalnego, którego nazwa pochodzi od angielskich słów: Building (budynek), Antenna (antena), Span (przęsło), Earth (ziemia). Ludzie uprawiający ten sport wykonują skoki ze spadochronem z obiektów takich jak: wieżowce, mosty, maszty, urwiska górskie, itp. Najpopularniejsze miejsca na świecie do wykonywania skoków są głównie w Norwegii, Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny