Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolęda Bóg się rodzi po raz pierwszy zabrzmiała w Białymstoku

Aneta Boruch [email protected]
Na pamiątkę pierwszego wykonania kolędy"Bóg się rodzi..." w starym kościele farnym zawisła tablica, upamiętniająca to wydarzenie z historii miasta. Pod nią dr Małgorzata Kamecka (z lewej) i dr Iwona Kulesza-Woroniecka
Na pamiątkę pierwszego wykonania kolędy"Bóg się rodzi..." w starym kościele farnym zawisła tablica, upamiętniająca to wydarzenie z historii miasta. Pod nią dr Małgorzata Kamecka (z lewej) i dr Iwona Kulesza-Woroniecka Andrzej Zgiet
Był zimowy wieczór roku 1792. W białostockim kościele z organów popłynęły dźwięki do słów "Pieśni o narodzeniu Pańskim". Właśnie mijają 222 lata od pierwszego wykonania jednej z najpopularniejszych polskich kolęd.

Tę kolędę śpiewamy obecnie zwykle na rozpoczęcie pasterki. Białystok miał ogromny wkład w jej ukazanie się i spopularyzowanie.

Pieśń o narodzeniu Pańskim, znaną teraz powszechnie jako kolęda "Bóg się rodzi", stworzył poeta Franciszek Karpiński. Przyjechał do Białegostoku w roku 1785, na osobiste zaproszenie ówczesnej właścicielki Białegostoku Izabeli z Poniatowskich Branickiej, wdowy po hetmanie Janie Klemensie Branickim. Branicka w tym okresie swój czas dzieliła między Warszawę a Białystok. Miesiące letnie spędzała ze swoim licznym dworem w Białymstoku i okolicznych pałacykach. W okresie zimowym natomiast mieszkała w pałacu w Warszawie przy ul. Miodowej 5, spędzając ten czas głównie u boku swego ukochanego brata, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Zobligowany do napisania utworu

Franciszek Karpiński, podobnie jak inni artyści tych czasów, przyjechał do Białegostoku, aby swą osobą wzbogacić i uświetnić dość liczne grono artystów, przebywające na dworze. Nie miał tu jakichś szczególnych obowiązków oprócz tych, które spoczywały na każdym bywalcu dworu, czyli przebywanie na nim i umilanie pobytu gościom interesującą konwersacją.

- Zazwyczaj poeci czy pisarze goszczący na dworze czuli się zobligowani do pozostawienia po sobie namacalnych śladów swojej obecności w postaci utworów panegirycznych, a więc chwalących, często w sposób przesadny, gospodarzy - opisuje dr Iwona Kulesza-Woroniecka, historyk z Uniwersytetu w Białymstoku.

Franciszek Karpiński jednakże tak nie postąpił. Znał dobrze skromność Pani Krakowskiej, jak powszechnie określano Izabelę Branicką i wiedział, że tego typu utwór nie zyska jej przychylności. Skupił się więc na zupełnie innej twórczości. Napisał między innymi dwie modlitwy: Pieśń poranną (Kiedy ranne wstają zorze) i Pieśń Wieczorną (Wszystkie nasze dzienne sprawy).

Należy pamiętać, iż w chwili przybycia na dwór białostocki, Karpiński był już poetą uznanym i chętnie czytanym. W czasie swojego czteroletniego pobytu w Białymstoku (w latach 1785-1788) nie tylko napisał obie pieśni, lecz również dbał o upublicznienie swoich dzieł. Pod tym względem Białystok był szczególnie sprzyjającym miejscem.

- Wpływ na to miała zarówno bliskość drukarni w Supraślu, jak i Wilna, do którego wysyłał i sprzedawał swoje teksty - opowiada dr Kulesza-Woroniecka. - Tam się to dość dobrze rozchodziło ze względu na zamieszkałe środowisko uniwersyteckie, intelektualne i urzędnicze.

Śpiewali i możni, i lud

Sam tekst kolędy nie powstał w Białymstoku, a w Dubiecku nad Sanem. To miasteczko na Podkarpaciu należało do rodziców biskupa Ignacego Krasickiego. Możemy jedynie przypuszczać, iż Karpiński napisał tekst kolędy Pieśń o Narodzeniu Pańskim, będąc gościem właśnie Ignacego Krasickiego. Przy czym nie wiadomo, w którym roku dokładnie powstały słowa.

Natomiast wiemy na pewno, iż prapremiera pieśni odbyła się w roku 1792 w Starym Kościele Farnym w Białymstoku. Na tym Podlasie nie poprzestało, jeśli chodzi o jej popularyzowanie. W tym samym roku tekst kolędy został wydany drukiem w zbiorze "Pieśni nabożnych" w drukarni Ojców Bazylianów w Supraślu.

Dotychczas nie udało się ustalić, kto jest twórcą muzyki do kolędy Franciszka Karpińskiego. Co prawda już wkrótce po wydaniu "Pieśni nabożnych" kolęda stała się znana, ale śpiewana była na różne melodie.

Obecnie wykonywana jest w rytmie poloneza. Za autora tej melodii uznawany jest Karol Kurpiński, jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów epoki klasycyzmu. Jednak pierwsze wykonanie w roku 1792 nie mogło być oparte na melodii Kurpińskiego, który urodził się w 1785. Być może prawda leży więc gdzie indziej.

- Część badaczy uważa, że pierwotne wykonanie kolędy oparte było na rytmie poloneza koronacyjnego królów polskich, pochodzącego z czasów koronacji Stefana Batorego - opowiada dr Iwona Kulesza-Woroniecka. - Inni natomiast twierdzą, że linię melodyczną kolędy stanowi pieśń ludowa.
Niewątpliwie kolęda "Bóg się rodzi" - O narodzeniu Pańskim mocno związana jest z wydarzeniami historycznymi, stąd jej patriotyczny wydźwięk. Strofa piąta zaczyna się słowami:
Podnieś rękę, Boże Dziecię
Błogosław Krainę (ojczyznę) miłą
W dobrych radach, w dobrym bycie
Wspieraj jej siłę Swą siłą.

Fragmentem tym autor wyraźnie nawiązał do trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska. Rok 1792 to okres wojny polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji 3-go Maja. Klęska wojsk polskich ostatecznie załamała wiarę w szansę na utrzymanie niepodległości państwa, stąd prośba o błogosławieństwo dla kraju, który był właśnie w przededniu największej katastrofy narodowej.

Od katedr po kościółki

Przemieszanie w tej pieści elementów religijnych i patriotycznych znacząco przyczyniło się do jej rozpowszechnienia w całym społeczeństwie.

Popularność wydanych w roku 1792 Pieśni nabożnych, wśród których znalazła się kolęda, spowodowała, że trafiła ona pod strzechy. Drugim, być może nawet bardziej istotnym czynnikiem, był zamieszczony w niej fragment o wyraźnym wydźwięku patriotycznym. Po trzecim rozbiorze, który nastąpił 24 października 1795 roku, Pieśń o narodzeniu Pańskim zyskała zupełnie nowy wymiar. Nie tylko była kolędą, którą zazwyczaj śpiewano jako pierwszą w czasie pasterki, lecz stała się również elementem tożsamości narodowej, namiastką ojczyzny i nadzieją na przyszłość, czyli tym, czego w czasie zaborów najbardziej nam brakowało.

Wykonywana była w zasadzie wszędzie. Od największych katedr poczynając na małych kościółkach wiejskich kończąc. Śpiewali ją oczywiście wszyscy. Zarówno możni tego świata, jak i skromni prości ludzie, dla których była nie tylko wyrazem wiary, lecz również dawała nadzieje na błogosławieństwo nowo narodzonego Dzieciątka dla uciśnionej Ojczyzny.

- Brak przekazów dotyczących istnienia kolędy w innych wersjach językowych również świadczy o tym, iż była to typowo polska pieśń religijna, której szczególny nastrój i wymiar emocjonalny wpisywał się w specyfikę epoki, w której powstała i została upowszechniona - uważa dr Iwona Kulesza-Woroniecka.

Mieszanka polsko-francuska

Białystok ma niezaprzeczalną zasługę w zaistnieniu tej Pieśni w szerszej świadomości. To właśnie Braniccy i ich dworskie otoczenie byli animatorami życia społeczno-kulturalnego w mieście.

Białystok w osiemnastym wieku był typowym miastem rezydencjonalnym, którego życie było w pełni związane z życiem dworu. Dwór w ówczesnych czasach był nie tylko centrum życia politycznego, kulturalnego i artystycznego prowincji. Lecz również, a może przede wszystkim głównym pracodawcą, filantropem i opiekunem miejscowej ludności. Życie ówczesnych białostoczan toczyło się na dworze i wokół dworu. Święta Bożego Narodzenia były na dworze zazwyczaj obchodzone w sposób niezwykle uroczysty i wystawny. Przygotowania do świąt zaczynały się już około miesiąc wcześniej, a więc pod koniec listopada.

Ze względu na przybywającą dużą liczbę gości należało przygotować pałac na ich przyjęcie. Odpowiednio wcześniej musiało odbyć się sprzątanie komnat, sprawdzanie stanu mebli i pościeli oraz translokacja gości. Oczywiście niezbędne było przygotowanie dużych ilości świątecznych potraw, które miały zaspokoić potrzeby nie tylko zaproszonych gości, ale również całego dworu i służby.
- Wigilia była jedną z tych magicznych chwil, gdy zanikały różnice społeczne i uroczystą wieczerzę spożywano razem - opisuje Iwona Kulesza-Woroniecka.

Co ciekawe, Białystok był zarazem miastem wyraźnie przesiąkniętym kulturą francuską. Zarówno hetman Jan Klemens Branicki, jak i jego żona Izabela odbywali podróże do Francji i chętnie otaczali się elementami kultury materialnej, jak również duchowej pochodzenia francuskiego i zachodnioeuropejskiego.

- Na dworze wiodącą rolę odgrywali artyści i rzemieślnicy cudzoziemscy - opowiada dr Małgorzata Kamecka, filolog francuski z Uniwersytetu w Białymstoku. - Hetman Jan Klemens Branicki na stałe utrzymywał w Paryżu swego agenta, który miał za zadanie zatrudniać pracowników na potrzeby dworu białostockiego, jak również sprowadzać do Białegostoku luksusowe towary z paryskich sklepów.
Święta były doskonałą okazją zarówno do prezentacji francuskiej zastawy stołowej, francuskich win i umiejętności francuskiego kucharza. Z drugiej strony cała oprawa duchowa świąt miała wybitnie polski, wręcz patriotyczny charakter.

- Tak więc mieszkańcy białostockiego dworu świętowali przy polskich kolędach i francuskiej kuchni, która coraz częściej przenikała do kultury polskiej - opowiada dr Małgorzata Kamecka. - Tym bardziej w tej kosmopolitycznej rzeczywistości należało zaakcentować elementy polskości. I takim właśnie istotnym elementem była premiera kolędy "Bóg się rodzi..."

To nasze dziedzictwo

Wydarzenie to upamiętnia tablica, wmurowana w ścianę starego kościoła farnego. Ale zdaniem historyków i miłośników Białegostoku współcześni nie bardzo pamiętają o wkładzie miasta w powstanie jednej z najbardziej popularnych polskich kolęd.

- Zdecydowana większość mieszkańców zna oczywiście słowa kolędy lecz nie zna jej genezy - mówi dr Iwona Kulesza-Woroniecka. - Cudze chwalicie, swego nie znacie... Warto byłoby więc 222 lata po prawykonaniu pieśni przypomnieć nie tylko jej brzmienie, genezę i znaczenie Białegostoku dla jej upowszechnienia. Ale także jej wartość i znaczenie dla dziedzictwa kulturowego, tak naszego regionu, jak i całej Polski.

Polski Wersal w Białymstoku

"Za panowania Augusta III nie było w całej Koronie i Litwie rezydencji wspanialszej, na bardziej pańskiej stopie utrzymywanej, nad polski Wersal. [...] Ta rezydencja, tak okazała, cała była świeża i nie nosiła na sobie starożytności śladu; był to ogród jakby dotknięciem czarodziejskiej różdżki stworzony i na podlaskie równiny przeniesiony spod innego nieba. Czarodziejską różdżką była wola jednego człowieka i jego miliony".

Józef Ignacy Kraszewski "Grzechy hetmańskie"

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny