Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Tyszkiewicz - bardzo zapracowany Spragniony

Jerzy Doroszkiewicz
Marek Tyszkiewicz korzysta z każdego centymetra pomysłowej scenografii
Marek Tyszkiewicz korzysta z każdego centymetra pomysłowej scenografii Bartek Warzecha
Monodram - najtrudniejsze zadanie aktorskie w teatrze. Trzeba przykuć uwagę widza, zaskakiwać go, uwodzić, pokazać na scenie pot, łzy i emocje. Marek Tyszkiewicz to wszystko potrafi, w dodatku posługując się nienagannym warsztatem.

Głównym motywem tekstu "Spragnionego" jest spowiedź alkoholika. Nie pierwsza i nie ostatnia - zarówno w życiu jak i w sztuce. "Kto pił, pić będzie" mówił Kuba - Holoubek w "Pętli" według opowiadania Hłaski nim wreszcie się powiesił. Tu autor tekstu, a może autorka adaptacji zostawia widza w podobnym stanie psychicznym. Bo zdaje się, że Albert - gej i pijący copywriter od nałogu uwolnić się nie umie.

Opowieść o życiu Alberta - odnoszącego sukcesy geja - hołubionego pracownika agencji reklamowej nie byłaby pewnie tak mięsista, gdyby nie udana współpraca kilku osób, której efekt widzimy na małej scenie Teatru Dramatycznego. Przede wszystkim - język. Znów Dana Łukasińska, z tylnego siedzenia, kreuje w białostockim teatrze opowieść o rzeczach ważnych. Jak radar odbiera sygnały współczesności, świata pop kultury, medialny bełkot i wplata w oryginalny tekst nadając mu piętno autentyczności i przede wszystkim czyniąc aktualnym. Umie zróżnicować język postaci kreowanych przez Marka Tyszkiewicza. Wystarczy nadstawić ucha na sposób w jaki rozmawia ze swoim pijackim alter ego - Ginem. Gdy rozmowa z czasem zamienia się w bełkot z wymienianiem narodowych triumfów i wykrzykiwaniem "Polska, Polska, Polska" czuje się, jakbyśmy to my przypadkiem byli świadkami żenującej sceny w jakiejś restauracji sejmowej.

A jakże łatwo scharakteryzowała odhumanizowane pielęgniarki na oddziale odwykowym. Wystarczy, że zwracają się do pacjenta w trzeciej osobie, do tego Marek Tyszkiewicz ich mowie dodaje lekkiego wschodniego zaśpiewu i mamy na malutkiej scenie krwistą rzeczywistość, nie idealne obrazki kreowane przez rzeczników NFZ. Gdzieś w tle pojawiają się mity o pisarzu Bukowskim, który przecież nie mógłby pisać tak genialnie, gdyby był trzeźwy i wiele, wiele innych. Szczęśliwie autorka nie rozwijała zanadto wątku gejowskiego romansu, zaznaczyła jednak że skłonności homoseksualne mogą być efektem wykorzystania seksualnego przez starszego mężczyznę, jakie przeżył bodaj 12-letni Albert. I tych kilka słów to właściwie jedyny powód dla którego sztuka dostała w Dramatycznym ostrzeżenie, że jest dozwolona dla widzów od lat 16. Niesłusznie. W tym wieku wielu nastolatków zdążyło się już nieraz upić do nieprzytomności i obejrzenie upadku celebryty mogłoby im dobrze zrobić. Przynajmniej w teorii.

Wracając do spektaklu - Marek Tyszkiewicz z poświęceniem odgrywa każdą scenę, świetnie poprowadzony przez Agnieszkę Korytkowską-Mazur. Miała go skąd i dokąd prowadzić dzięki minimalistycznej, ale szalenie pomysłowej i teatralnej scenografii Jacka Malinowskiego. Hotelowa lodówka, kuchenne okienko i zwykłe krzesło udające pokład samolotu, czy wreszcie finałowa ściana pełna butelek z alkoholem na tle symbolicznej siatki-kraty jakby więżąca i osaczająca walczącego z nałogiem bohatera. Do tego współczesna i współgrająca z scenicznymi emocjami muzyka Bartłomieja Woźniaka i przepis na sukces gotowy. Oczywiście z aktorem tej klasy co Marek Tyszkiewicz. Nieco starszej daty, a więc znającym picie od podszewki ale przede wszystkim wyciskającym z siebie nieudawany pot i pokazującym całą gamę uczuć. Grającym mimiką, niezwykle swobodnie operującym ciałem. Nie dającym uciekać myślom.

Choć są w tym spektaklu dwa momenty słabsze, które osłabiają potoczysty rytm wspomnień i scen z życia bohatera. To genialna, wykorzystująca nagrania, kpina z mitingów AA - zwyczajnie odrobinę za długa i scena oczyszczania duszy i umysły przy pomocy ćwiczeń jogi. Tyszkiewicz z gracją przyjmuje kolejne pozy znane z poradników ezoterycznych, ale w pewnym momencie również ten zabieg zaczyna nużyć. Warto jednak pamiętać, że to premiera i wszystko jeszcze może ulec pewnej modyfikacji.

Marek Tyszkiewicz niełatwemu zadaniu udźwignięcia monodramu sprostał bez pudła. Otoczony gronem utalentowanych osób, na symbolicznym celowniku i w teatrze i jako kreowana postać dowodzi, że można niewielkimi środkami i bez zbędnych demonstracji w mediach robić swoje i opowiadać o ważnych i współczesnych problemach profesjonalnie i poruszająco. A o to chyba w sztuce chodzi.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny