Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Probierz: Jesienią na nikim się nie zawiodłem

Wojciech Konończuk [email protected]
Michał Probierz ze spokojem może oczekiwać na wiosenną część sezonu. Jagiellonia jest na razie w dobrej sytuacji.
Michał Probierz ze spokojem może oczekiwać na wiosenną część sezonu. Jagiellonia jest na razie w dobrej sytuacji. Wojciech Matusik\polskapresse
Trener Jagiellonii Białystok Michał Probierz jest zadowolony z tego, co jego zespół osiągnął jesienią w ekstraklasie, ale jest jeszcze sporo do poprawy.

Mecz z Górnikiem Zabrze musiał kosztować Pana sporo nerwów, ale po jego zakończeniu można chyba było odetchnąć i cieszyć się z osiągnięć Jagiellonii w jesiennej części sezonu?

Nie ukrywam, że jestem zadowolony, bo zdobyliśmy 32 punkty i zajmujemy piąte miejsce. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że wypracowaliśmy przewagę nad dolną połówką tabeli, co pozwoli nam spokojnie przepracować zimę.

Trudno jest jednak oprzeć się wrażeniu, że mogło być jeszcze lepiej.

Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Same pomyłki sędziowskie na naszą niekorzyść kosztowały nas pozycję wicelidera. Jeśli rzeczywiście suma szczęścia i pecha ma wyjść na zero, to wiosną arbitrzy sprezentują nam sporo punktów (śmiech).

Na wpadki sędziów wpływu nie macie, ale można poprawić sporo w grze Jagi. Nad czym musicie szczególnie pracować?

Na pewno nad wyeliminowaniem prostych błędów indywidualnych, przez które tracimy bramki. Przykładem jest mecz z Ruchem Chorzów. Wcale nie było tam tak źle, jak sugeruje wynik 2:5, ale wszystko przekreśliły proste pomyłki, po których rywale karcili nas. Trzeba też poprawić skuteczność i nie chodzi jedynie o marnowane sytuacje podbramkowe. Nasi obrońcy - Martin Baran, Marek Wasiluk i Sebastian Madera nie zdobyli żadnej bramki ze stałych fragmentów gry. Powinniśmy bardziej wykorzystywać ich wzrost.

A czy nie uważa Pan, że czasami brakowało Wam instynktu zabójcy, bo prowadząc 1:0 nie umieliście dobić rywala. Tak było nie tylko w Chorzowie, ale też w meczu z Cracovią, czy nawet na zakończenie z Górnikiem, chociaż akurat tutaj wszystko dobrze się skończyło.

To prawda, ale trzeba brać poprawkę na to, że mamy młody i niedoświadczony zespół. I nie chodzi mi tylko o wiek zawodników. Proszę spojrzeć na ilość rozegranych spotkań w lidze. Wytrawnego ligowca mamy praktycznie tylko jednego - Rafała Grzyba, a przed kontuzją jeszcze Michała Pazdana. Pozostali, nawet jeśli nie są już nastolatkami, to mają niewielki staż w ekstraklasie. Marek Wasiluk dopiero w tym sezonie jest zawodnikiem podstawowego składu i gra bardzo regularnie. Niewielką liczbę spotkań ma Sebastian Madera, czy Mateusz Piątkowski. Nie mówię już o młodszych Macieju Gajosie, czy Nice Dzalamidze. Właśnie dlatego brakuje nam czasami doświadczenia. Tak było w wymienionych w pytaniu spotkaniach. Ale czas działa na naszą korzyść i sprawy idą w dobrym kierunku.

Młodzież braki w doświadczeniu nadrabia jednak talentem. Przykładami są robiący furorę Bartłomiej Drągowski, czy Przemysław Mystkowski.
Z młodymi piłkarzami trzeba bardzo uważać, by nie zrobić im krzywdy. Denerwowałem się, kiedy Mystkowskiego okrzyknięto drugim Danim Quintaną i rozpętano wokół niego medialną burzę. Ich trzeba przed tym chronić, bo może się to źle skończyć. Naszemu zawodnikowi cała ta wrzawa medialna zaszkodziła.

Często mówił Pan w trakcie rundy o wąskiej kadrze swojego zespołu. Jednak można było wyciągnąć, niczym z czarodziejskiego kapelusza, na przykład Mystkowskiego, Tarasa Romanczuka, czy Łukasza Tymińskiego. Jak to się robi?

To nie jest kwestia czarowania, tylko ich pracy na treningach i mojej tego obserwacji. Przed meczami często byłem pytany, czy nie boję się wstawić do podstawowego składu tego, czy innego zawodnika. Oczywiście, że się nie bałem, bo widziałem jak wygląda na zajęciach i byłem pewien, że sobie poradzi.
Czy można założyć, że ci, którzy Pana jesienią zawiedli to gracze, wystawieni na listę transferową i tacy, z którymi klub rozwiązuje właśnie kontrakty?
To błędne założenie. Wszyscy byli nam potrzebni i na nikim się nie zawiodłem. Povilas Leimonas, z którym pożegnaliśmy się, występował mniej, ale kiedy miał okazję robił, co do niego należało. Podobnie było z innymi. Dziękuje im za grę, ale trzeba pamiętać, że roszady w kadrze są zawsze potrzebne. Nie możemy mieć przecież pięćdziesięciu zawodników. By ktoś mógł przyjść, ktoś musi odejść. To naturalna kolej rzeczy.

Są już pierwsze transfery. Czy jest Pan z nich zadowolony?

Nawet bardzo. Karol Mackiewicz i Białorusin Paweł Sawicki to skrzydłowi, którzy wzmocnią rywalizację i pole manewru na bokach drugiej linii. Poza tym do przodu będzie mógł powrócić Patryk Tuszyński, który całą rundę grał nie na swojej pozycji. Teraz będzie mógł walczyć o miejsce w ataku z Mateuszem Piątkowskim. Obrońca z Łotwy Igors Tarasovs ma znakomite statystyki strzelanych goli, a ten element, jak już wspominałem, wymaga poprawy.

Będą kolejne wzmocnienia?

Nie wykluczamy tego, ale na razie za wcześnie na szczegóły.

Jak spędzi Pan okres świąteczno-noworoczny?
W domu, w Łodzi. Nie planuję żadnych dalekich wyjazdów.
Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję i przy okazji składam najserdeczniejsze życzenia wszystkim mieszkańcom regionu.
Rozmawiał:
Wojciech Konończuk

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny