Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Czarnecka: Na początku było dziwnie, ale teraz łapię dystans do Hery

Urszula Krutul [email protected]
Karolina Czarnecka urzeka głosem, ale także zachowaniem na scenie
Karolina Czarnecka urzeka głosem, ale także zachowaniem na scenie Jerzy Doroszkiewicz
O znalezieniu złotego środka, ucieczce do wielkiego miasta, dopasowaniu się do otaczającego chaosu - opowiada białostoczanka Karolina Czarnecka, śpiewająca aktorka.

Jak się występuje przed białostocką publicznością? Czy jest jakakolwiek różnica między publicznością u nas, a w Polsce?

Na pewno jest tak, że mam duży stres grając przed publicznością z Białegostoku, ponieważ przychodzą moi znajomi i przyjaciele. Nie stresuję się tak jak jest mało osób, albo gram w nowym miejscu, jak wtedy, kiedy występuję przed moimi bliskimi osobami. Białystok to moje miasto, czuję się z nim związana. I czuję ogromną moc, kiedy tutaj występuję.

Rozmawiamy podczas ŻUBROFFKI, czyli festiwalu filmowym. Wolisz: teatr czy film?

Nie rozgraniczam tego. Nie chcę. Jak na to wszystko patrzę, to mogłabym zacytować fragment filmu "Chłopaki nie płaczą": "Najpierw zastanów się, co chcesz robić, a później zacznij to robić". I tak też funkcjonuję. Najpierw myślę co, a później zaczynam działać. Spełniam swoje marzenia. Chcę żyć po swojemu. I jeśli najdzie mnie ochota, żeby grać w teatrze - to to zrobię. Podobnie jest z filmem - wierzę, ze jak będę chciała, to na pewno się uda.

Propozycje serialowe już się posypały?

Chodzę na castingi, ale ostatnio mam mniej czasu przez fakt, że związałam się w jakimś stopniu z muzyką. I przyznam szczerze, że jeśli miałabym wybrać między serialem a filmem to wybrałabym film. I muzykę. Seriali nie skreślam, ale nie są moim priorytetem.

To prawda, że dostałaś propozycję zostania twarzą leku na uzależnienia?

Tak (śmiech).

"Hera, koka, hasz, LSD". Ile już razy odpowiadałaś na pytania odnośnie tego tematu?

Nie liczę. Ale rzeczywiście bardzo często pojawia się to pytanie. A może nawet bardziej stwierdzenie, typu "o! Hera, koka". Wtedy odpowiadam "Miło mi, Karolina Czarnecka" (śmiech). Nie mam tego za złe, bo zdaję sobie sprawę, że ta piosenka tak się rozprzestrzeniła, że to właśnie z nią kojarzone jest moje imię i nazwisko.

Ciężko z tym jest?

Nie. Na początku było dziwnie, ale teraz łapię do tego dystans.

Boisz się nadal zaszufladkowania?

Nie, już się nie boję. Ono nastąpiło, a ja zaakceptowałam ten fakt. Stwierdziłam, że jedyną możliwością wyjścia z tej sytuacji jest złapanie dystansu. Tak jak do każdej innej rzeczy w życiu.

O "Herę..." nie zapytam, ale chciałam się dowiedzieć czegoś o dziewczynie, która opowiada historię Jimmiego z piosenki.

O Tinę!

Dokładnie. Jaka ona jest?

Tina wyrwała się z Białegostoku, wyjechała do wielkiego miasta. I tam sobie żyła. Szukała miłości, próbowała życia, a jaka jest pointa Tiny, to życie pokaże. Kilka jej historii opowiedziałam na mojej debiutanckiej płycie. Nie ukrywam, że bazuję trochę na swoich doświadczeniach, inspiruje mnie też życie.

Ale tekstów do piosenek sama nie piszesz.

Po pierwsze: są osoby, które robią to znacznie lepiej i mam do nich zaufanie. Po drugie: sama wymyślam historie, sama tworzę scenariusz, a później Michał Walczak i Błażej Piotrowski - mój przyjaciel z Białegostoku - ubierają to w słowa. Tak jak wspomniałam, ufam im. A sama na razie nie chcę jeszcze pisać. Choć nie wykluczam, że kiedyś coś napiszę (śmiech). Póki co oni robią to lepiej. A ja? Chciałabym robić muzykę. I tu z kolei pojawia się białostocki zespół Vshood, który robi to lepiej. I nie będę im tego zabierać.

Właśnie. Jak doszło do Waszej współpracy?

Dawno temu byłam na koncercie Vshoodu. Jeszcze wtedy nie było tego całego zamieszania z internetem i "Herą, koką...". Bardzo się nimi zachłysnęłam. Kiedy postanowiłam stworzyć płytę, od razu mi przyszło do głowy, że to właśnie ze Vshoodem chcę pracować. Na szczęście nie wyśmiali mnie, że gwiazda internetu chce z nimi zrobić numer (śmiech), tylko potraktowali mnie zupełnie normalnie. Za co jestem wdzięczna i bardzo im dziękuję. I muszę powiedzieć, że ich uwielbiam.

Stałaś się nawet nie gwiazdą, a królową internetu. Przynajmniej tak cię niektórzy określają.
Już o tym nie myślę. Internet to dziwna sfera, w której ja nie czułam się bezpiecznie. Nie byłam z nią nawet obeznana. Ale ten internet właśnie dał mi to, że spotykam ludzi, którzy są wspaniali i takich o spotkaniu, z którymi mogłabym tylko śnić. Że jestem w miejscach, w których w innej sytuacji pewnie bym się nie znalazła. Uczę się też wdzięczności do tego, co się dzieje. I pokory i dystansu. To jest trudne, ale to jest chyba złoty środek.

Co czujesz, kiedy stoisz na scenie i wpatrzone jest w ciebie setki oczu?

Nie zastanawiam się nad tym. Nie zagrałam zbyt wielu koncertów, ale z tego co czuję i co zdążyłam zauważyć, to jest tak, że zawsze pojawia się wymiana energii. W określonym czasie i miejscu spotyka się taka, a nie inna grupa i nigdy więcej w życiu nie spotkamy się w takiej ekipie. I to jest niesamowite.

Czy w Białymstoku są perspektywy dla młodych aktorów?

Spotkałam wielu niesamowitych ludzi w Białymstoku, ale stwierdziłam, że chcę ich poznać jeszcze więcej. Dlatego wyjechałam. Nie mogę powiedzieć, że trzeba zostać czy wyjechać. Każdy sam musi stwierdzić, co mu się najbardziej opłaca. Co chce zrobić ze swoim życiem. Każdy powinien postępować zgodnie ze swoim sercem. Może to brzmi wzniośle, ale tak jest. Nie oceniam ludzi którzy mieszkają na wsi, w mieście, w Białymstoku czy w Warszawie, albo w Nowym Jorku. Nie oceniam ludzi, którzy cały czas pędzą, bo im to sprawia przyjemność. Myślę, że tu jest problem, że ludzie wciąż patrzą na innych. A ja uważam, że trzeba patrzeć na siebie. Nie w sensie negatywnym, nie egoistycznie. Trzeba słuchać głosu serca i dopasować się do chaosu, który istnieje wokół nas.

Kiedy zwolnisz? Może na święta?

Nie (śmiech). Chciałam, ale nie ma, niestety, takiej opcji.

Czego w takim razie można ci życzyć? Na święta i nie tylko? Poza odrobiną oddechu?

Chyba tego, żebym miała ten zdrowy dystans. Cały czas nad tym pracuję i możesz mi życzyć, żebym potrafiła to wszystko zbalansować i odkryć co jest prawdą, a co fałszem.

Hera, koka, hasz, LSD
to tytuł piosenki, którą Karolina zaśpiewała podczas tegorocznego 35. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W oryginale to "Heroin And Cocaine", która pochodzi z repertuaru zespołu The Tiger Lillies. Wykonanie Czarneckiej ktoś wrzucił do internetu. Tina (postać wykreowana przez Karolinę), która śpiewając opowiada historię Jimmiego spodobała się już ponad 13 milionom użytkowników YouTube. Był to najchętniej oglądany film w Polsce w 2014 roku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny